Tajemnicze zabójstwo księdza

Tajemnicze zabójstwo księdza

Tajemnicze zabójstwo księdza. W 1979 roku ksiądz Józef Puszkiewicz został zabity na plebanii w Rudnie. Zabójca zaatakował go drewnianym kijem. Pomieszczenie, w którym znaleziono martwego proboszcza było splądrowane. Mimo to, niczego z niej nie ukradziono. Zabójca nie tknął także pieniędzy, których pokaźną sumę miał przy sobie ksiądz. Do dziś nie wiadomo więc, jaki był motyw zabójstwa.

Rudno - mała wieś koło Białej Podlaskiej. Od prawie 30 lat życie płynie tam w cieniu okrutnej zbrodni. Jej ofiarą padł miejscowy proboszcz - ksiądz Józef Puszkiewicz. 

- To był dobry człowiek. Już takich ludzi nie ma. Pomagał każdemu - mówi Jan Mikołajuk, mieszkaniec Rudna, były kościelny.

Ksiądz Puszkiewicz mieszkał w Rudnie od 33 lat. Dobrze znał wszystkich swoich parafian. 16 sierpnia 1979 roku pojechał do Białej Podlaskiej, aby zrobić zakupy. Kiedy wrócił, nieoczekiwanie stanął oko w oko z mordercą.

- Prawdopodobnie sprawca zabójstwa zaskoczył go na plebanii. Ksiądz nie zdążył rozpakować jeszcze zakupów, które przywiózł. Na miejscu zbrodni został znaleziony kij drewniany. Przedmiot gospodarski, którego jak mówili mieszkańcy, nie widzieli nigdy na parafii i nikt z mieszkańców tej wsi takiego przedmiotu nie używał - informuje Grzegorz Paśnik z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

- Sprawca kilkakrotnie uderzył księdza tępym narzędziem, spowodowało to ciężkie obrażenia ciała, obrażenia głowy, obrażenia wewnętrzne - dodaje Janusz Wójtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Narzędziem zbrodni okazała się drewniana kopyść. To rodzaj kija, używanego na wsi do mieszania paszy. Kiedy ksiądz wszedł na plebanię, morderca już tam na niego czekał. Po zabójstwie wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.

- Ksiądz nie przyszedł na poranną mszę. Jeden z ministrantów wyważył okno na plebanię. Wszedł i w sypialni znalazł na podłodze ciało księdza Puszkiewicza - mówi Grzegorz Paśnik z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Oto fragment zeznań ministranta Wiesława F.: "Wszedłem do wewnątrz, do pokoju. Zobaczyłem nogi księdza Puszkiewicza. Pobiegłem do sieni, i krzyknąłem - "leży". Wtedy Mikołajuk wszedł przez okno, do pokoju, w którym leżał ksiądz."

Plebania, w której znaleziono martwego proboszcza była splądrowana. Mimo to, niczego z niej nie ukradziono. Zabójca nie tknął także pieniędzy, których pokaźną sumę miał przy sobie ksiądz. Do dziś nie wiadomo więc, jaki był motyw zabójstwa.

Oprócz zwłok, na miejscu zbrodni znaleziono niedopałki papierosów. Ksiądz Puszkiewicz nie palił, niedopałki musiał zatem zostawić po sobie morderca. Znajduje się na nich jego kod DNA. Mimo to, sprawa śmierci proboszcza dla policji wciąż pozostaje zagadką.

- Potrzebujemy kodu DNA do porównania z kodem, który otrzymaliśmy z niedopałka papierosa. Jakiegoś podejrzanego, żeby kod pobrać i porównać z niedopałkiem papierosa - mówi Grzegorz Paśnik z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Kilka tygodni temu, sprawą zabójstwa księdza zajęło się lubelskie archiwum x. Na wyjaśnienie zbrodni policjanci mają jednak już tylko rok. Jeżeli nie zdążą, zabójstwo ulegnie przedawnieniu. Oznacza to, że morderca na zawsze pozostanie już na wolności. *

* skrót materiału

Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)