Ugoda małżeńska po polsku

Ugoda małżeńska po polsku

Ponad sto rozpraw sądowych, to tylko skutek uboczny gehenny jaką od jedenastu lat przeżywa pani Regina Writz-Rekowska. Wszystko zaczęło się dość niewinnie.

Pani Regina postanowiła po dwunastu latach małżeństwa odejść od męża alkoholika. Trzy lata po rozwodzie wystąpiła do sądu o podział wspólnego majątku. Doszło do podpisania ugody. Pani Regina była przekonana, że jej zawarcie stanowi koniec dotychczasowych problemów. Była jednak w błędzie. Jak się bowiem okazuje, ugoda nie jest tak samo obowiązująca dla obu stron. 

- To jest dom, na który patrzyłam jak rośnie, cegła po cegle, tu się urodziły moje dzieci, spędziłam tu więcej niż połowę życia i już go nie mam dzięki byłemu mężowi i jego rodzinie - mówi Regina Writz-Rekowska, którą były mąż eksmitował z domu.

Szczęśliwe życie, kochający mąż i dom jako oaza spokoju. Tak swe życie wyobrażała sobie pani Regina Writz-Rekowska, ślubując miłość mężowi Andrzejowi. Marzenia o pięknym wspólnym życiu szybko jednak prysły.

- Były wyzwiska i przeróżne upokarzające sytuacje, których obserwatorami były dzieci - wspomina pani Regina.

- Miałem tak siedem, osiem lat, jak ojciec się znęcał nad mamą. Bił ją, znęcał się psychicznie i fizycznie - opowiada Piotr, syn Reginy Witz-Rekowskiej i Andrzeja W.-R.

- Pił dużo, awantury były tam niejednokrotnie, policja była tam naprawdę bardzo często - relacjonuje mieszkanka Brzeźna Szlacheckiego.

Przeciwko Andrzejowi W.-R. toczyły się trzy sprawy o znęcanie się nad rodziną. Skazujące wyroki nie polepszały jednak sytuacji żony i dzieci. W 2001 roku czara goryczy przelała się. Doszło do rozwodu. Trzy lata później byli małżonkowie postanowili sądownie podzielić swój majątek. Na pierwszy rzut oka warunki ugody były proste.

- Do trzydziestego pierwszego marca 2005 roku, na mocy tej ugody, były mąż pani Reginy Witz-Rekowskiej miał zapłacić jej określoną kwotę i do tego też czasu, miała ona pozostawać w należącym do niego budynku - mówi Marek Nadolny, prezes Sądu Rejonowego w Bytowie.

Pani Regina na mocy ugody zrzekła się praw do domu. W zamian miała dostać trzydzieści trzy tysiące złotych. Efekt? Panią Reginę eksmitowano z rodzinnego domu, były mąż zniknął i do dziś nie zapłacił jej ani złotówki. Dziś jego dług wraz z odsetkami to ponad sto tysięcy złotych.

- Czuję się oszukana i okradziona. Pamiętam jak zadałam pytanie sędziemu, co ja zrobię jeśli on mi nie zapłaci pieniążków? Odpowiedział, że wtedy będzie płacił odsetki i sprawę zamknął. Podszedł do tego tak lekko, jakby sobie nie zdawał sprawy, że decyduje o naszym losie - mów pani Regina.

- Wszystko wskazywało na to, że ugoda spełnia wszystkie warunki i w mojej ocenie spełnia. Po zapoznaniu się z treścią ugody, trudno mieć zastrzeżenia do niej - mówi Marek Nadolny, prezes Sądu Rejonowego w Bytowie.

Po eksmisji pani Regina mieszka kątem u znajomych. Lokal socjalny, do którego została eksmitowana, że jest w bardzo złym stanie.

- To jest maleńka kuchenka, maleńki pokoiczek, nie ma tam cieplej wody, jest jeden piec, w dodatku nie wiadomo czy sprawny. Do szosy są dwa kilometry polnej drogi, gdzie zimą jak zasypie, to się w ogóle stamtąd nie ruszymy - mówi pani Regina.

Tymczasem Andrzej W.-R. zapadł się pod ziemię. Ponieważ nie wiadomo gdzie przebywa, wszystkie jego zobowiązania z okresu małżeństwa spłaca świeżo eksmitowana pani Regina.

- Od niego nie mogą wyegzekwować to egzekwują z mojej pensji, bo to najprościej - żali się pani Regina.

To jednak jeszcze nie wszystko. Andrzej W.-R. chce, aby była żona i jego dzieci zapłaciły zaległe opłaty za mieszkanie w ich domu.

Zdaniem pani Reginy Andrzej W.-R. i jego rodzina nie cofną się przed niczym, by dopiec jej i dzieciom. Kobieta już niejednokrotnie przekonała się do czego są zdolni.

- W celu utrudnienia tej egzekucji, zmienił sobie nazwisko, wrócił do poprzedniego nazwiska swoich przodków dodając von. W związku z tym, pojawił problem dla komornika. Zostały zahamowane na pewien czas czynności egzekucyjne - mówi Andrzej Kiełtyka, pełnomocnik Reginy Writz-Rekowskiej.

- Pan Andrzej może kieruje tym wszystkim, ale nie tutaj, rękami pana Andrzeja jest jego macocha - mówi mieszkanka Brzeźna Szlacheckiego.

Odwiedzamy więc z kamera rodziców pana Andrzeja. Ojciec i macocha są przekonani, że racja jest po ich stronie. Utrzymują, że nie mają z synem kontaktu.

- On nawet mi nie mówi, gdzie jest. Czy w Hiszpanii, czy w Danii - mówi Zofia Writz-Rekowska, macocha Andrzeja W.-R.

Tymczasem oba postępowania prowadzi ten sam komornik. Jak o możliwe, że z eksmisją radzi sobie tak dobrze, ale nie potrafi ściągnąć ani złotówki od Andrzeja W.-R.?

- Obowiązuje tajemnica służbowa zgodnie z art. 20 Ustawy o Komornikach Sądowych i Egzekucji, o szczegółach sprawy niestety rozmawiać nie możemy - mówi Ireneusz Kowalski, zastępca komornika sadowego przy Sądzie Rejonowym w Bytowie.

Doprowadzona do ostateczności pani Regina wystąpiła o licytację, jeszcze do niedawna, jej własnego domu. To dla niej jedyna szansa na odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy.

- Czekamy na licytację, jak na naszą ostatnią deskę ratunku, jak na zbawienie. Czekamy, żeby uwolnić się od tego wszystkiego. Oby doszła do skutku - mówi Piotr, syn pani Reginy.

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)