Urodziła, by sprzedać

Urodziła, by sprzedać

Za 2 tysiące złotych sprzedała własne dziecko! 34-letnia Ewa H. z Mogilna w kujawsko-pomorskim sprzedała noworodka parze Polaków, która planowała wywieźć go do Anglii. Tuż po transakcji małżeństwo i biologiczna matka zostali zatrzymani przez policję. Za handel dzieckiem Ewie H. grozi od 3 do 25 lat więzienia. Co skłoniło ją do takiej decyzji?

Mała popegeerowska wioska Golejewo. To tam wydarzyła się ta przerażająca historia. 34-letnia Ewa H. 6 września urodziła swoje szóste dziecko. To zdrowy, piękny chłopczyk o imieniu Max. Po opuszczeniu szpitala maleństwo zgodnie z obowiązującymi przepisami zarejestrowano w Urzędzie Stanu Cywilnego. Przyszły ojciec dziecka oszukał urzędnika twierdząc, że jest biologicznym ojcem chłopca. Matka dziecka od początku wiedziała, że sprzeda synka. Dziecko wyceniła na 2 tys. złotych. 

Nietypową umowę z nowymi rodzicami pani Ewa zawarła jeszcze w czerwcu. Policjanci dostali anonimowy sygnał o sfinalizowaniu tej szokującej transakcji. Prawdopodobnie informacja ta pochodziła od konkubenta pani Ewy, który z aresztu kierował całą akcją.

- Policjanci udali się do domu biologicznej matki, która potwierdziła to, co miało się stać - informuje Jarosław Bucholc z Komendy Powiatowej Policji w Mogilnie.

Nowymi rodzicami chłopczyka miało być małżeństwo, Maria i Krzysztof W., które na stałe mieszka w Londynie. To Polacy, którzy mają tam dobrze prosperującą własną małą firmę. Pani Ewa znała ich wcześniej ponieważ nowy ojciec jej dziecka, to kuzyn konkubenta.

Ludzie we wsi widzieli jak pani Ewa wróciła po porodzie do domu. Zdziwiło ich jednak, że wróciła sama. Nikt nie ośmielił się zapytać, gdzie jest dziecko.

- Wróciła bez dziecka. Wszyscy się tym zainteresowali, bo wiadomo było, że chłopiec urodził się zdrowy - opowiada jedna z sąsiadek Ewy H.

Pani Ewa przyjechała do Golejewa dwa miesiące temu. To jej rodzinne strony. Zamieszkała u swoich rodziców. Max jest piątym z kolei dzieckiem pani Ewy i jej konkubenta Dariusza S.

Sąsiedzi twierdzą, że Ewa H. jest dobrą matką. Nigdy nie widzieli, aby dzieci były zaniedbane i brudne. Twierdzą, że bardzo dobrze opiekowała się nimi.

Nie potrafią zrozumieć, czym kierowała się pani Ewa sprzedając dziecko.

- Ona jest bardzo dobrą matką. Nie wiem, co ją pchnęło do tego - mówi jedna z sąsiadek Ewy H.

- Dzieciaki czyściutkie, najedzone, ubrane. Chodzą do szkoły i przedszkola - dodaje inna sąsiadka Ewy H.

Matka pani Ewy twierdzi, że to właśnie bieda zmusiła jej córkę do tak drastycznych decyzji. Ewa nie miała środków do życia, bo konkubent, kiedy jeszcze był na wolności i pracował w Anglii wysyłał Ewie marne grosze. Za niepłacenie alimentów trafił do aresztu. Matka usprawiedliwia córkę twierdząc, że nie miała innego wyjścia.

Prokuratura postawiła już zarzuty całej trójce. Pani Ewa dostała dozór policyjny. Grozi jej kara od 3 do nawet 25 lat więzienia.

Mały Max jest teraz pod dobrą i troskliwą opieką lekarzy w szpitalu w Mogilnie. Gdzie trafi do czasu zakończenia tej sprawy, jeszcze nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że kiedyś usłyszy, że był dzieckiem, które chciała sprzedać własna matka. *

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)