Wojna o dziecko
Pani Anna od czerwca nie widziała swojego dziecka. Ojciec 6 -letniego Gabrysia nie odwiózł go do domu po spotkaniu. Teraz dziecko mieszka u niego. Na matkę mówi Anka, albo ona. Nie chce do niej wracać. Pani Anna od kilku miesięcy walczy o to, żeby Gabryś jej nie zapomniał i do niej wrócił. Obydwoje rodzice mają władzę rodzicielską i nie potrafią się porozumieć. Niestety, najbardziej cierpi na tym dziecko.
- Jeśli dziecko nie chce tej matki widzieć, jeśli przed nią ucieka, jeżeli matka twierdzi, że ja tego dziecka więcej nie zobaczę, to ja mam podstawy twierdzić, że ona te groźby zrealizuje - mówi Mieczysław Trond, ojciec Gabrysia.
- Odkąd Gabryś mieszka z ojcem, nie mówi do mnie matka, tylko Anka - opowiada Anna Zychowicz, matka Gabrysia.
Od czerwca tego roku pani Anna walczy o to, żeby jej 6-letni syn do niej wrócił. Ma nawet postanowienie sądu, że dziecko ma być z nią.
- Cztery miesiące dziecka nie widzę, nawet nie mogę go przytulić. Gabryś był tak zastraszany, że jak się spytałam, jak się czuje, to patrzył na ojca czy może odpowiedzieć. Policja nie może odbierać go siłą. Powiedzieli do ojca: "Daje pan dziecko?", on nie dał i tyle - rozpacza Anna Zychowicz, matka Gabrysia.
- Nie było fizycznej możliwości dostosować się do zalecenia sądu. Jak można jechać tyle kilometrów, żeby się z dzieckiem zobaczyć? - zastanawia się Mieczysław Trond, ojciec Gabrysia.
- Chcę, żeby mama dała mi i tacie wreszcie spokój - mówi 6-letni Gabryś.
Pani Anna twierdzi, że ojciec Gabrysia utrudnia jej kontakty z synem. Od czerwca widziała syna tylko raz. Drugi raz mogła zobaczyć się z synem podczas naszej wizyty w domu jego ojca. Oto fragment rozmowy z Gabrysiem, jego matką i ojcem.
Matka: Dlaczego Gabryś nie chodzi do zerówki?
Ojciec: Dlatego, że mama do zerówki chodzi z policjantami, żeby dziecko odebrać.
Matka: On nie chodził od 3 tygodni.
Ojciec: Jego nieobecności nie odbiegają od większości dzieci.
Matka: Gabrysiu mieszkaliśmy razem.
Gabryś: Ale to już się skończyło i na badaniach powiem, że chcę mieszkać z tatą.
Matka: Chodź do mnie słoneczko? Przytulisz mnie troszeczkę?
Gabryś: Nie.
Wzajemne oskarżenia, ucieczki, porwania. Od kilku lat toczące się sprawy sądowe. Pani Anna i pan Mieczysław prowadzą bezwzględną walkę o dziecko.
- Dziecka nie oddam, żeby nie wiem co się działo. Gabryś boi się matki, ucieka przed nią, a ja jestem ojcem i nie pozwolę, żeby dziecko pojechało na drugi koniec świata - mówi Mieczysław Trond, ojciec Gabrysia.
Pan Mieczysław i pani Anna rozstali się w 2004 roku. Nie byli małżeństwem. Gabryś, ich syn zamieszkał z matką. Ojciec miał go odwiedzać. Zarówno pan Mieczysław, jak i pani Anna otrzymali pełne prawa rodzicielskie.
- Zakładał mi sprawy o pozbawienie władzy rodzicielskiej, o ograniczenie jej, o znęcanie się nad dzieckiem. Kilka razy jeździł na komisariat, ale tylko jedna sprawa się odbyła i została umorzona. Jak Gabryś wracał z wizyt u ojca, to czasami nie mogłam sobie z nim poradzić, był agresywny, wyzywał, bił - wspomina Anna Zychowicz, matka Gabrysia. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)