Samobójstwo czy zabójstwo?
Zagadkowa śmierć 19-latka. Bartka Kobusa znaleziono powieszonego w lesie. Sekcja zwłok potwierdziła samobójstwo. Jednak rodzina chłopaka nie chciała w to uwierzyć. O pomoc poprosiła agencję detektywistyczną. Prywatne śledztwo ujawniło błędy procesowe i nowe wątki w sprawie. Dzień przed śmiercią Bartkowi grożono.
- Bardzo dużo ludzi mówi, że został zamordowany i powinno się złapać tych morderców, żeby ich spotkała kara - mówi Sławomir Kobus, ojciec Bartka.
Państwo Kobusowie w sierpniu dwa lata temu, stracili syna. Dziewiętnastoletni Bartek na prośbę swojego ojca około godziny jedenastej pojechał na pocztę zapłacić rachunki. Prośbę ojca spełnił. Niestety, nigdy do domu już nie wrócił.
Bartek był zawsze punktualny. Jego nieobecność zaniepokoiła rodziców, dlatego już parę godzin później zawiadomili policje o zaginięciu syna. Rozpoczęto poszukiwania. Po kilku dniach znaleziono Bartka wiszącego na drzewie.
Sekcja zwłok wykazała, że było to samobójstwo. Sprawa została umorzona. Jednak nie tylko rodzina i przyjaciele, ale i mieszkańcy Gałkówka, wsi, z której pochodził Bartek, nie wierzyli w taką wersję.
- Tu są takie grupy, które miedzy sobą rywalizują. U nas różne dziwne rzeczy się dzieją - opowiada Piotr, kolega Bartka
- Ktoś mu musiał pomóc, bo sam by tego nie zrobił - dodaje Rafał, także kolega Bartka.
Rodzinie trudno było pogodzić się ze stratą syna. Jednak sprawa powoli ucichła. Do lipca tego roku, kiedy to ojciec Bartka znalazł pętlę na swojej posesji. O pomoc postanowił poprosić agencje detektywistyczną.
- Zostałem zastraszony na moim prywatnym terenie. Znalazłem sznur - opowiada Sławomir Kobus, ojciec Bartka.
- Było zaniechanie na etapie sekcji zwłok. Również badania DNA zostały źle przeprowadzone. Jedna z próbek krwi nie posiada wartości DNA odpowiadające wartościom DNA matki. Może to być krew osoby niespokrewnionej z matką - mówi jeden z pracowników biura detektywistycznego.
Prywatne śledztwo rodziny ujawniło nowe wątki. Błędy procesowe potwierdza specjalista, doktor chemii, który przeanalizował badanie krwi. Stwierdził, że w organizmie Bartka był płyn przypominający rozpuszczalnik.
Podczas przeszukiwań rzeczy Bartka, odnaleziono rysunek, na którym chłopak leży w trumnie i jest obelżywie wyzywany.
- W rzeczach syna pana Kobusa znaleźliśmy materiał nagrany komórką. Dla dobra śledztwa nie mogę ujawnić w tej chwili, co na nim było, ale podobne materiały były znajdowane w głośnych sprawach i doprowadzały do tragedii - mówi jeden z pracowników biura detektywistycznego.
Ale to nie wszystkie niewiadome. W barze, gdzie Bartek pracował, dzień przed jego śmiercią pojawili się dwaj mężczyźni. Jak zeznaje świadek, w tym barze widziano ich pierwszy raz. Jeden z nich groził Bartkowi.
- Było w barze dwóch mężczyzn. Jeden z nich groził mu i mówił, że są na jutro umówieni. To było w Koluszkach - wspomina jeden ze świadków, który widział Bartka dzień przed śmiercią.
- Ktoś go zastraszał, żeby rozprowadzał narkotyki w barze. My staramy się przebywać większą grupą, bo tak jest najbezpieczniej - mówi Artur, kolega Bartka.
Śledztwo trwa. Pojawiają się nowe wątki i świadkowie. Jednak najważniejsze w tej sprawie jest odnalezienie mężczyzny, którego świadek widział w barze dzień przed śmiercią Bartka i który groził chłopakowi. Następnego dnia Bartek widziany był na ulicy w towarzystwie nieznajomych mężczyzn. Kilka godzin później... już nie żył. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
(Telewizja Polsat)