Życie z mężem katem
Bite i upokarzane przez mężów. Pani Anna i jej dzieci były katowane przez własnego męża przez 14 lat. W podobnej sytuacji była pani Monika. Kobiety nie wiedziały, gdzie szukać pomocy. Bały się wezwać policję. Dziś są po rozwodzie. Próbują układać sobie życie na nowo. Niełatwo jednak zapomnieć o koszmarze, jaki przeżyły.
Dwie kobiety. Dwie różne historie. Każda ze wspólnym mianownikiem. Obie były katowane, poniżane. Stały się ofiarami swoich własnych mężów, ofiarami przemocy domowej.
- Nie wolno było dzieciom wstać do ubikacji wieczorem, poprosić o szklankę wody, o godzinie 19 miały spać - opowiada pani Monika, która była bita przez męża.
- Nawet jak on przychodził z pracy, bo pracował długo, ja siedziałam i układałam, jak mam się do niego odezwać, żeby nie było następnej awantury, następnego uderzenia, następnego bicia, następnego wyzywania i poniewierania - wspomina pani Anna, która była bita przez męża.
Koszmar pani Anny trwał 14 lat. Pani Monika upokarzanie i bicie znosiła kilka miesięcy. Każdy cios dobrze pamiętają.
- Była godzina 22. Mała leżała w łóżeczku. Podeszłam do niej, bo zaczęła płakać. No i się zaczęły wyzwiska, epitety w kierunku najmłodszego dziecka. Wpadł do pokoju i zaczęliśmy się szarpać, popychać. Wtedy pociągnął mnie za włosy, przeciągnął przez całe mieszkanie, wyrzucił mnie na klatkę schodową - opowiada pani Monika, która była bita przez męża.
Pani Monice dość szybko udało się uciec od koszmaru. Pani Anna nikomu nic nie mówiła. Nie miała dokąd pójść, nie wiedziała, gdzie szukać pomocy.
Dziś już nie mieszkają ze swoimi mężami. Obie są po rozwodzie. Nie zapomniały jednak o bolesnej przeszłości.
- Ten koszmar się nigdy nie skończy. Po prostu ja go ze sobą już zabiorę - mówi pani Monika, która była bita przez męża.
Dzieci też pamiętają bicie i kłótnie. Dla nich dzieciństwo to wieczne awantury.
- Gdy wchodził do domu, to moje dzieci uciekały na górę. Potrafił syna łopatą uderzyć, bo mu nie tak łopatę podał. Potrafił szczotkę złamać na synu, bo źle pozamiatał podwórko - wspomina pani Anna, która była bita przez męża.
W ubiegłym roku policja interweniowała aż 81 tysięcy razy w sprawach związanych z przemocą domową. Prawie 80 proc. sprawców to alkoholicy. Są jednak sytuacje, w których nawet policja rozkłada ręce.
- Powiedziałam, że nigdy więcej nie wezwę policji, bo zanim przyjechała minęło 45 minut. W międzyczasie mój mąż wyszedł. Wyczekał moment, kiedy policja wyszła i wrócił do domu. Było jeszcze gorzej, więc już wolałam nie wzywać policji - mówi pani Monika, która była bita przez męża.
- Policjanci dysponują pewnymi środkami prawnymi i my musimy zachowywać się zgodnie z prawem, jeżeli nic się w tym danym momencie nie dzieje, to znaczy nie widzimy żadnej agresji, to tak naprawdę nie możemy człowieka zamknąć za nic, takie w Polsce mamy prawo - mówi Agnieszka Hamelusz z Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Kobiety próbują sobie układać życie na nowo. Dziś częściej się uśmiechają. Wiedzą, że muszą żyć dalej, choć nie jest łatwo.
- Może życie ułożyłoby się, gdybym wiedziała, że mogę iść stąd i zacząć zupełnie od nowa. Ale tutaj nie widzę szans na normalne życie, na normalny byt. Jest tylko lęk, strach, obawa, nic więcej - mówi pani Monika, która była bita przez męża. *
* skrót materiału
Reporter: Anna Jurek
ajurek@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)