Horror bezbronnych psów

Horror bezbronnych psów

Skandal w schronisku w Krzyczkach! Tym schroniskiem opinia publiczna interesowała się od ponad dwóch lat. To tu wolontariusze nagrali przerażające filmy, pokazujące psie szkielety stłoczone w ciasnych klatkach, a także masowy grób. Sprawą zainteresowały się władze gminy Nasielsk, policja i prokuratura.

Zapadła decyzja o zamknięciu schroniska. Zdzisław L., właściciel schroniska przekazał zwierzaki do adopcji Zdzisławowi L. jako prywatnej osobie. Czyli sam sobie!

Miejscowość Krzyczki. Sprawą tego schroniska organizacje broniące praw zwierząt interesują się od wielu lat. Według nich niewielka wioska pod Warszawą stała się miejscem cierpienia wielu bezbronnych psów i kotów. Tutaj też w tajemniczych okolicznościach znikały. Prawdziwy szok jednak wywołało odnalezienie za ogrodzeniem schroniska masowego grobu ponad 300 zwierząt.  

- Jeden z naszych wolontariuszy zaczął chodzić wkoło schroniska i zupełnie przez przypadek zobaczył wystający kawałek sierści i zaczął kopać. Okazało się, że to jest po prostu masowy grób - mówi Katarzyna Śliwa, rzecznik prasowy Fundacji Emir.

Sprawą zajęła się policja, prokuratura, inspekcja weterynaryjna i władze samorządowe. Po uprzednim dwukrotnym umorzeniu dochodzenia, w styczniu 2007 roku prokuratura znalazła na tyle mocne dowody, że oddała sprawę do sądu. Akt oskarżenia, który wpłynął do sądu, objął ówczesną kierowniczkę schroniska, zatrudnionego tam lekarza oraz prezesa Fundacji Eko-Fauna prowadzącej schronisko, Zdzisława L.

- Prokuratura ustaliła, iż jej zdaniem, dochodziło w schronisku do uśmiercania zwierząt wbrew przepisom ustawy, zdaniem prokuratury, miało tam również dochodzić do fałszowania dokumentów związanych z adopcją zwierząt bezdomnych - mówi Artur Bobiński z Sądu Rejonowego w Pułtusku.

Po makabrycznym odkryciu udało się na teren schroniska wejść organizacjom broniącym praw zwierząt i wolontariuszom. Zaostrzono też kontrolę weterynaryjną. Wykazano mnóstwo nieprawidłowości.

W lutym tego roku powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Dworze Mazowieckim wydał decyzję o wstrzymaniu działalności schroniska. W maju tego roku schronisko zamknięto. Jednak, czy to koniec "sprawy Krzyczek"? Okazuje się, że nie.

- Psy, które przebywały jeszcze w momencie zakazania prowadzenia działalności, zostały przekazane przez pana prezesa, właściciela schroniska, prywatnej osobie, również panu L. - mówi Zofia Bartoczak, z-ca Mazowieckiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii.

Według naszych nieoficjalnych informacji teren byłego schroniska został sprzedany. A ostatnie psy do 15 lipca mają opuścić to miejsce- inaczej zostaną poddane eksterminacji. Większości psów dzięki ludziom dobrej woli udało się znaleźć dom. Jednak problem nie znika. Znaczna część z nich trafiła jedynie do domów tymczasowych.

- Problem tak naprawdę wróci do nas, tak za dwa, za trzy tygodnie, jak się okaże, że pozostałym psom musimy znaleźć domy stałe - mówi Agnieszka Ożadowicz, która pomaga w opiece nad psami z Krzyczek. *

* skrót materiału

Reporter: Sylwia Sierpińska, Anna Jurek

ssierpinska@polsat.com.pl