Jak zginął ksiądz Zych?
Pomorskie "archiwum x" bada tajemniczą śmierć księdza Sylwestra Zycha. Duchowny nigdy nie bał się mówić tego, co myśli. Dlatego jego działalności bardzo wnikliwie przyglądała się Służba Bezpieczeństwa. Sylwester Zych otrzymywał listy z pogróżkami. Spodziewał się najgorszego. W lipcu 1989 roku zmarł w wyniku zatrucia alkoholowego. Rodzina księdza zapewnia, że był on abstynentem.
Sylwester Zych został księdzem, gdy miał 27 lat. Swoją posługę pełnił w Grodzisku Mazowieckim oraz Warszawie. Zawsze był niepokorny. Jego działalność niemal natychmiast stała się przedmiotem zainteresowania SB.
- On pierwszy powiesił krzyże w szkole. To była wielka uroczystość. Na pewno zdawał sobie z tego sprawę, że władze na niego zwrócą szczególna uwagę, że to im się nie spodoba - opowiada Alicja Zych, siostra księdza Zycha.
Przełom w życiu księdza Zycha nastąpił w lutym 1982 roku. W tramwaju na warszawskiej Woli, dwóch młodych mężczyzn napadło na sierżanta milicji. Próbowali odebrać mu broń. W wyniku szamotaniny padł strzał. Milicjant nie przeżył.
- Ksiądz Zych pomagał wówczas członkom takiej stworzonej na prędce organizacji opozycyjnej, która planowała zdobyć broń palną. Udostępniał im pomieszczenie swojego mieszkania, żeby mieli się gdzie spotkać w warunkach konspiracyjnych - informuje Janusz Skosolas z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
- To był błąd. Próbował tych chłopców uchronić od więzienia, będąc sędzią w sprawie, w której jednak nie miał prawa być sędzią - twierdzi Jerzy Jachowicz, dziennikarz, przyjaciel rodziny księdza Zycha.
- Został powiązany z tą zbrodnią i otrzymał wyrok - 6 lat pozbawienia wolności za udział w tym zgromadzeniu, związku o charakterze zbrojnym - dodaje Janusz Skosolas z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Przebywając w więzieniu, ksiądz Zych nadal prowadził działalność opozycyjną. Jako pierwszy wywalczył sobie możliwość odprawiania w celi nabożeństw. Dwa lata później wydarzyła się jednak kolejna tragedia. W październiku 1984 roku został zamordowany jego mentor oraz przyjaciel. Kapelan "Solidarności" - ksiądz Jerzy Popiełuszko.
- Od chwili śmierci Jerzego, Sylwek mówił cały czas, że on będzie następny - wspomina Danuta Regulska-Zych, cioteczna siostra księdza Zycha.
- Rewidowali go, rozbierali go do naga, jak szedł na widzenie. Gdy wracał z widzenia było to samo. Miałam takie wrażenie, jakby bał się, że jak wyjdzie, to coś mu się stanie - mówi Alicja Zych, siostra księdza Zycha.
Ksiądz Zych wyszedł na wolność jesienią 1986 roku. Od tej pory, każdy jego krok był bacznie obserwowany. Jego życie nigdy nie wyglądało już tak, jak dawniej. Cokolwiek robił, nieustannie musiał oglądać się za siebie.
- Sylwek do nas dzwoni i mówi: "Słuchajcie, czuję się niebezpiecznie, bo ktoś u mnie w domu był. W moich rzeczach ktoś czegoś szukał, coś tam było robione" - opowiada Danuta Regulska-Zych, cioteczna siostra księdza Zycha.
- Wiedział brat, że mają jakąś listę księży, których trzeba odstrzelić. Nie powiedział tego dosłownie, ale wiedział, że on na tej liście jest - dodaje Alicja Zych, siostra księdza Zycha.
19 stycznia 1989 r. zamordowany zostaje kolejny ksiądz - Stefan Niedzielak. Nieznany sprawca skręca mu kark. Oficjalna przyczyna śmierci, to nieszczęśliwy wypadek. Dziesięć dni później w tajemniczym pożarze ginie ksiądz Stanisław Suchowolec. Rozpoczyna się mroczna seria. Ksiądz Zych powoli przygotowuje się na najgorsze.
- Często, jak przyjeżdżał w wolne dni, to prosił, żeby mu mama stawiała karty. I w tych kartach ciągle wychodziła śmierć - opowiada Alicja Zych, siostra księdza Zycha.
W lipcu 1989 roku, ksiądz Sylwester wyjechał na wakacje nad morze. Miał wrócić po dwóch tygodniach. W nocy, 11 lipca w Krynicy Morskiej znaleziono zwłoki mężczyzny. Leżał na przystanku autobusowym. Okazało się, że był to ksiądz Zych.
Przyczyną śmierci księdza okazało się zatrucie alkoholem. W jego krwi wykryto go aż 4,3 promila. Problem w tym, że ksiądz Zych był abstynentem. Nie pił nawet przy najbardziej uroczystych okazjach...
- Śledztwo szło w kierunku udowodnienia tej wersji, że ksiądz po prostu nadużył alkoholu i jego śmierć była naturalna. Ale wątpliwość budzi, czy ksiądz sam wprowadził sobie ten alkohol do organizmu, czy też dostał się on tam w inny sposób - mówi Janusz Skosolas z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
- Było bardzo dużo obrażeń. Takie miał na środku czoła duże wgniecenie wielkości gęsiego jaja. Obdrapany był wokół ust. Ślady paznokci, zadrapań - opowiada Alicja Zych, siostra księdza Zycha
- Jest pewne, że użyto wobec niego przemocy fizycznej. Musiano trzymać go mocno za ręce wtedy, gdy siłą, przy pomocy rurki wlewano mu alkohol - twierdzi Jerzy Jachowicz, dziennikarz, przyjaciel rodziny księdza Zycha.
Tuż przed śmiercią ksiądz Zych miał być widziany w towarzystwie innego mężczyzny. Podobno pił z nim wódkę w jednej z miejscowych dyskotek. Tożsamości mężczyzny do dziś jednak nie ustalono. A dyskoteka, w której miał być widziany... spłonęła kilka tygodni po śmierci księdza.
- Było dwóch podstawowych świadków, barmanów, którzy pracowali w tej "Riwierze". Jeden był agentem wojskowych służb, a drugi facet to był student. Prawdopodobnie zwerbowany dokładnie na tę operację - mówi Jerzy Jachowicz, dziennikarz, przyjaciel rodziny księdza Zycha.
W plecaku, który ksiądz miał przy sobie, znaleziono pustą butelkę po wódce. Nie było na niej jednak odcisków palców księdza. Mimo to, w kontrolowanych przez władze mediach ogłoszono, że śmierć księdza, to nieszczęśliwy wypadek. Stwierdzono, że był alkoholikiem. Zgubiły go więc własne słabości. Od śmierci księdza Zycha minęło już 19 lat. Do dziś nikt nie ustalił jak zginął kapłan. Kilka tygodni temu, śledztwo w tej sprawie wznowiło pomorskie "archiwum x". Nie wiadomo jednak, czy policjantom kiedykolwiek uda się dotrzeć do prawdy. *
* skrót materiału Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)