Koszmar polskiej matki
Porwał własne dziecko! Torsten R., Niemiec, jest mężem Polki, Joanny Russ. Owocem ich małżeństwa jest Christian i Julia. Pani Joanna postanowiła odejść od męża. Kobieta w żaden sposób nie utrudniała mężowi kontaktu z dziećmi. Niespodziewaną decyzją sądu rozdzielono rodzeństwo. Chłopiec zamieszkał z ojcem. Jednak to nie koniec! Podczas jedynej z wizyt u pani Joanny Torsten R. porywa Julię!
Od ponad miesiąca pani Joanna nie ma z dziećmi kontaktu, mimo że ma pełnię praw rodzicielskich. Kolejna rozprawa jest przekładana z tygodnia na tydzień, a dramat pani Joanny trwa!
- To jest dramat dla mnie, trauma, mam wrażenie, że to jest sen , że to jest horror, który stał się rzeczywistością - mówi pani Joanna Russ.
W niemieckim sądzie zaczęła się sprawa rozwodowa. Torsten R. regularnie odwiedzał dzieci. Niespodziewanie w grudniu 2006 roku sąd rodzinny w Bad Doberan wydał postanowienie o rozdzieleniu dzieci pani Joanny - Chrystian miał zamieszkać z ojcem, a Julia z matką.
- Byłam w szoku, zaczęłam protestować. Mówiłam, że to jest rodzeństwo, które nie może być rozdzielone, bo bez siebie nie potrafi żyć - żali się pani Joanna.
Pani Joanna była nękana ciągłymi wizytami pracowników sądu i Jugendamtu - niemieckiego urzędu do spraw dzieci. Bojąc się, że straci także drugie dziecko, zdecydowała się wyjechać do Polski. Powiadomiła o tym niemiecki sąd i męża, który zaczął odwiedzać dziecko w Szczecinie.
- Pani Joanna nie uprowadziła dziecka do Polski. W chwili wydania postanowienia, Julia znajdowała się w mieszkaniu mojej klientki. Natychmiast złożyłyśmy apelację, aby zatrzymać wykonanie wyroku - mówi Sybill Schmidt, adwokat Joanny Russ.
- Dostałam z sądu niemieckiego zawiadomienie, że postanowienie z września zostało unieważnione ze względu na to, że sytuacja ma teraz inny wymiar - mówi pani Joanna.
Niemiecki sąd przesłuchał sześcioletnią córkę pani Joanny i wydał postanowienie - Julia ma zamieszkać z ojcem w Niemczech.
- W postanowieniu jest napisane, że sąd pytał dziewczynkę, jakie są trzy największe marzenia. Pierwsze, że chciałaby u taty mieszkać, drugie - chciałaby chodzić w Niemczech do szkoły, trzecie - chciałaby odwiedzać mamę. Jeżeli dziewczynka w tym wieku jest pytana, jakie są jej największe marzenia, to chyba mówi, że chciałaby sobie kupić lalkę Barbie - mówi drugi adwokat pani Russ, Stefan Hambura.
Postanowienie było nieprawomocne, Julia dalej przebywała z matką. Miesiąc temu wszystko się zmieniło. Torsten R. porwał dziewczynkę i wywiózł do Niemiec. Najbardziej szokujące jest to, że wykorzystał do tego celu 12-letniego Chrystiana, który tego dnia przyjechał odwiedzić matkę w Szczecinie.
- Syn mówi: "Mamo, nastawiłem ci na komputerze taką fajną muzykę, siądź i ją obejrzyj, na pewno ci się spodoba, tylko obiecaj, że obejrzysz do końca." W tym czasie dzieci bawiły się w ogródku, ja po wysłuchaniu tej piosenki wyszłam na ogródek, bo miałam złe przeczucie. Wyszłam do ogródka, był pusty a bramka otwarta. Za pół godziny zadzwonił i powiedział, że już nie muszę się martwić, bo on je ma - żali się pani Joanna.
Zrozpaczona matka pojechała za dziećmi do Niemiec. Twierdzi, że mąż ją pobił i groził jej bronią. Od tego czasu nie ma z dziećmi żadnego kontaktu. Pani Russ zwróciła się o pomoc do polskiej ambasady i rządu. Kobieta twierdzi, że nikt nie chce jej pomóc, chociaż jej dzieci mają niemieckie i polskie obywatelstwo.
Joanna Russ zgłosiła się do polskiej prokuratury, policji i sądu. Wszyscy bezradnie rozkładają ręce.
- Byłam naiwna sądząc, że wracając do Polski, wracam do domu i nic nie może mi się stać. A teraz, kiedy się coś dzieje, wszyscy umywają ręce z ambasadą włącznie. Ich działanie to tylko pozory - żali się pani Joanna.
Pojechaliśmy do miejscowości, w której mieszka Torsten R. z dziećmi. Chcieliśmy się dowiedzieć, co sądzi o całej sprawie. Oto, co usłyszeliśmy:
- Teraz dzieci chcą mieszkać tutaj i ja będę robił to, co dzieci chcą, jeżeli moja żona nie rozumie co dzieci chcą, przepraszam, ma pecha - mówi ojciec Julii i Christiana, Torsten R.
Przypadek pani Joanny nie jest odosobniony. Łączy je jedno: rozgoryczenie i żal w stosunku do naszych władz. Polacy czują się osamotnieni w walce o swoje dzieci.
- Zwracałam się do instytucji, która naszym zdaniem najbardziej powinna nam pomóc, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pisałam do pana ministra Sikorskiego, nie ma żadnej reakcji - mówi Lidia Jochimsen, której także odebrano dziecko w Niemczech.
Pani Joanna nie zamierza się poddać. Czeka na rozprawę przed niemieckim sądem rodzinnym. Wierzy, że dzieci w końcu do niej wrócą. Ale czy tak się stanie?
- Staram się odwracać głowę jak widzę jakieś dzieci w wieku moich. Chciałabym powiedzieć mojemu synowi, mojej córce, że bardzo ich kocham, że tęsknię i nigdy się nie poddam!- obiecuję pani Joanna.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- To jest dramat dla mnie, trauma, mam wrażenie, że to jest sen , że to jest horror, który stał się rzeczywistością - mówi pani Joanna Russ.
W niemieckim sądzie zaczęła się sprawa rozwodowa. Torsten R. regularnie odwiedzał dzieci. Niespodziewanie w grudniu 2006 roku sąd rodzinny w Bad Doberan wydał postanowienie o rozdzieleniu dzieci pani Joanny - Chrystian miał zamieszkać z ojcem, a Julia z matką.
- Byłam w szoku, zaczęłam protestować. Mówiłam, że to jest rodzeństwo, które nie może być rozdzielone, bo bez siebie nie potrafi żyć - żali się pani Joanna.
Pani Joanna była nękana ciągłymi wizytami pracowników sądu i Jugendamtu - niemieckiego urzędu do spraw dzieci. Bojąc się, że straci także drugie dziecko, zdecydowała się wyjechać do Polski. Powiadomiła o tym niemiecki sąd i męża, który zaczął odwiedzać dziecko w Szczecinie.
- Pani Joanna nie uprowadziła dziecka do Polski. W chwili wydania postanowienia, Julia znajdowała się w mieszkaniu mojej klientki. Natychmiast złożyłyśmy apelację, aby zatrzymać wykonanie wyroku - mówi Sybill Schmidt, adwokat Joanny Russ.
- Dostałam z sądu niemieckiego zawiadomienie, że postanowienie z września zostało unieważnione ze względu na to, że sytuacja ma teraz inny wymiar - mówi pani Joanna.
Niemiecki sąd przesłuchał sześcioletnią córkę pani Joanny i wydał postanowienie - Julia ma zamieszkać z ojcem w Niemczech.
- W postanowieniu jest napisane, że sąd pytał dziewczynkę, jakie są trzy największe marzenia. Pierwsze, że chciałaby u taty mieszkać, drugie - chciałaby chodzić w Niemczech do szkoły, trzecie - chciałaby odwiedzać mamę. Jeżeli dziewczynka w tym wieku jest pytana, jakie są jej największe marzenia, to chyba mówi, że chciałaby sobie kupić lalkę Barbie - mówi drugi adwokat pani Russ, Stefan Hambura.
Postanowienie było nieprawomocne, Julia dalej przebywała z matką. Miesiąc temu wszystko się zmieniło. Torsten R. porwał dziewczynkę i wywiózł do Niemiec. Najbardziej szokujące jest to, że wykorzystał do tego celu 12-letniego Chrystiana, który tego dnia przyjechał odwiedzić matkę w Szczecinie.
- Syn mówi: "Mamo, nastawiłem ci na komputerze taką fajną muzykę, siądź i ją obejrzyj, na pewno ci się spodoba, tylko obiecaj, że obejrzysz do końca." W tym czasie dzieci bawiły się w ogródku, ja po wysłuchaniu tej piosenki wyszłam na ogródek, bo miałam złe przeczucie. Wyszłam do ogródka, był pusty a bramka otwarta. Za pół godziny zadzwonił i powiedział, że już nie muszę się martwić, bo on je ma - żali się pani Joanna.
Zrozpaczona matka pojechała za dziećmi do Niemiec. Twierdzi, że mąż ją pobił i groził jej bronią. Od tego czasu nie ma z dziećmi żadnego kontaktu. Pani Russ zwróciła się o pomoc do polskiej ambasady i rządu. Kobieta twierdzi, że nikt nie chce jej pomóc, chociaż jej dzieci mają niemieckie i polskie obywatelstwo.
Joanna Russ zgłosiła się do polskiej prokuratury, policji i sądu. Wszyscy bezradnie rozkładają ręce.
- Byłam naiwna sądząc, że wracając do Polski, wracam do domu i nic nie może mi się stać. A teraz, kiedy się coś dzieje, wszyscy umywają ręce z ambasadą włącznie. Ich działanie to tylko pozory - żali się pani Joanna.
Pojechaliśmy do miejscowości, w której mieszka Torsten R. z dziećmi. Chcieliśmy się dowiedzieć, co sądzi o całej sprawie. Oto, co usłyszeliśmy:
- Teraz dzieci chcą mieszkać tutaj i ja będę robił to, co dzieci chcą, jeżeli moja żona nie rozumie co dzieci chcą, przepraszam, ma pecha - mówi ojciec Julii i Christiana, Torsten R.
Przypadek pani Joanny nie jest odosobniony. Łączy je jedno: rozgoryczenie i żal w stosunku do naszych władz. Polacy czują się osamotnieni w walce o swoje dzieci.
- Zwracałam się do instytucji, która naszym zdaniem najbardziej powinna nam pomóc, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pisałam do pana ministra Sikorskiego, nie ma żadnej reakcji - mówi Lidia Jochimsen, której także odebrano dziecko w Niemczech.
Pani Joanna nie zamierza się poddać. Czeka na rozprawę przed niemieckim sądem rodzinnym. Wierzy, że dzieci w końcu do niej wrócą. Ale czy tak się stanie?
- Staram się odwracać głowę jak widzę jakieś dzieci w wieku moich. Chciałabym powiedzieć mojemu synowi, mojej córce, że bardzo ich kocham, że tęsknię i nigdy się nie poddam!- obiecuję pani Joanna.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)