Kredytowa oszustka

Kredytowa oszustka

Maria B. wyłudzała kredyty, fałszowała dokumenty i wystawiała podrobione polisy. Za swoje oszustwa została skazana już siedem razy! W więzieniu nie spędziła jednak ani dnia. Kobieta zawsze chętnie współpracowała z wymiarem sprawiedliwości, za co otrzymywała wyroki w zawieszeniu. Jak to możliwe, że wciąż zasiada za biurkiem ogólnopolskiego pośrednika kredytowego?

- Łącznie prowadziliśmy dwa postępowania, w wyniku których prokuratura rejonowa przedstawiła 92 zarzuty o czyny karalne - informuje policjant z sekcji przestępstw gospodarczych Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku

Czaplinek. To tam swą działalność kredytowo-ubezpieczeniową od lat prowadziła Maria B. Na brak klientów nie narzekała. Pewnego dnia w jej biurze niespodziewanie pojawili się nietypowi interesanci - policjanci ze szczecineckiej sekcji przestępczości gospodarczej.  

- Na początku 2007 roku Towarzystwo Ubezpieczeniowe Compensa poinformowało nas o podrobionej polisie ubezpieczeniowej voyager na życie, gdzie osoba, która była ubezpieczona za granicą uległa wypadkowi i zgłosiła się do szpitala. Szpital niemiecki przesłał do Compensy kartę chorobową z wnioskiem o zapłatę i okazało się, że pod tą polisą jest ubezpieczona inna osoba. Fałszywą polisę wystawiło towarzystwo ubezpieczeniowo - kredytowe Marii B. w Czaplinku - opowiada policjant z sekcji przestępstw gospodarczych Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku.

Śledztwo wykazało, że lista przestępczych dokonań Marii B. jest długa, a stosowane metody bardzo wyrafinowane.

- Żerowała na naiwności ludzi. Utwierdzała ich w przekonaniu, że jest przedstawicielką firmy ubezpieczeniowej albo, że załatwi im kredyt. Kserowała ich dokumenty a następnie mówiła, że tego kredytu nie może załatwić. Na podstawie tych dokumentów sama brała dla siebie kredyt - mówi policjant z sekcji przestępstw gospodarczych Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku.

- Ludzie byli nieświadomi, bo ona to spłacała. Niestety w końcu było już tego za dużo, o pewnych rzeczach zaczęła zapominać. Ludzie zaczęli dostawać monity z banków i tu się zaczął problem - mówi jedna z oszukanych przez Marię B. klientek.

Okazuje się, że Maria B. już wcześniej była doskonale znana wymiarowi sprawiedliwości. Jej sądowa kariera trwa od 2003 roku.

- W naszym sądzie przeciwko Marii B. toczyły się 4 sprawy karne. 3 o przestępstwa i jedna o wykroczenie. We wszystkich tych sprawach zapadły wyroki skazujące - informuje Karolina Grams z Sądu Rejonowego w Drawsku Pomorskim.

- Te sprawy miały 17 tomów akt. Każdy ma 200 kart. W sumie jest 17 tomów, więc łącznie liczą 3400 kart - dodaje policjant z sekcji przestępstw gospodarczych Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku

Jak to możliwe, że siedmiokrotnie karana Maria B. ani dnia nie spędziła w więzieniu? Kary wobec niej są bowiem za każdym razem łagodne. Kobieta zawsze się przyznaje, wręcz wzorowo współpracuje z policją i dobrowolnie poddaje się, uzgodnionej z prokuratorem, karze.

- To, że akt oskarżenia liczy aż tyle stron, dotyczy aż tylu osób, w głównej mierze jest zasługą samej oskarżonej, która od początku współpracowała z organami ścigania i wyjaśniała wszelkie okoliczności tej sprawy - mówi Jerzy Sajchta z Prokuratury Rejonowej w Szczecinku.

Maria B. wie, jak wybrnąć z każdej sytuacji. Gdy orzeczono jej zakaz prowadzenia działalności gospodarczej, założyła firmę na swoją matkę. Gdy jako wielokrotnie karana nie mogła legitymować się świadectwem niekaralności, zatrudniła niekarane pracownice.

- To jest luka w prawie. Jeżeli ja nie mogę prowadzić firmy, to zmienię na pieczątce NIP, regon oraz imię i będę sobie prowadziła firmę jako matka. A jak na matkę już narobię ileś tam oszustw, to będę robiła jako syn, bo syn też jest juz pełnoletni. I tak w kółko - mówi jedna z oszukanych przez Marię B., kobiet.

Co teraz robi pani B.? Dzień przed ostatnim wyrokiem, odwiedziliśmy jej dawną firmę z ukrytą kamerą. Jakie było nasze zdziwienie, gdy przywitała nas uśmiechnięta Maria B. Doradzała nam co zrobić, by uzyskać kredyt, a nawet tłumaczyła, jak wygląda pracownik idealny.

- W Mirosławcu zatrudniłam dziewczynę. Nie jest wścibska, potrafi zachować tajemnicę, jest super, taka, jaką zawsze chciałam mieć. Jedną rzecz mamy na umowie, drugą poza umową. Trzeba mieć do siebie zaufanie - mówiła Maria B.

Swoimi złotymi myślami pani B. dzieliła się z nami w przedstawicielskim biurze jednego z największych pośredników finansowych w Polsce - firmy Fines. Jak się okazuje, prezes spółki nie ma pojęcia o tym, że Maria B. działa w jego imieniu.

Oto fragment maila od Piotra Przedlackiego, prezesa spółki Fines:

"Pani Maria B. nigdy nie została zgłoszona do Fines ani jako pracownik, ani współpracownik firmy "Pośrednictwo Finansowe" Krystyna B. (..) Nie jest znana spółce Fines, tym bardziej nie jest żadnym przedstawicielem Fines"

W ubiegły czwartek odwiedziliśmy panią Marię ponownie. Na sali sądowej, gdzie zapadł kolejny wyrok w jej sprawie. Tym razem Maria B. nie chciała z nami rozmawiać.

Oszukani przez Marię B. boją się cokolwiek powiedzieć. Dlaczego? Wstydzą się, boją lub łudzą, że odzyskają utracone pieniądze.

- Póki mi ta kobieta spłaca pieniądze, to nie będę udzielała żadnego wywiadu - mówi jedna z oszukanych przez Marię B. kobiet.

Sąd, kolejny raz skazując Marię B. na karę więzienia w zawieszeniu i naprawienie wyrządzonych szkód, wierzy w rychłą poprawę skazanej. Tego zdania nie podzielają oszukani.

- Niemożliwością jest, żeby uczciwie pracować w Polsce i zarobić w ciągu dwóch lat 200 tysięcy złotych. Wiadomo, że będzie cały czas to robić - podsumowuje jedna z oszukanych przez Marię B. kobiet. *

* skrót materiału Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz @polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)