Krzyk rozpaczy - wniosek o eutanazję
Walczy o prawo do śmierci. Elżbieta R. od dwóch lat walczy przed polskimi sądami o prawo do eutanazji. Mówi, że padła ofiarą błędów lekarskich i w Polsce nie ma możliwości ich udowodnienia. Operacja zniszczyła jej zdrowie, a życie osobiste pani Elżbiety legło w gruzach. Czy kres jej cierpieniom położy eutanazja?
54-letnia Elżbieta R. z Ostródy urodziła czwórkę dzieci. Porody przebiegały bez komplikacji. Kobieta mówi, że na jej losie zaważył ostatni, który odbył się pod koniec lat osiemdziesiątych. Choć na początku nic nie zapowiadało problemów.
- To się zaczęło rok po porodzie. Poszłam do lekarza, stwierdził obniżenie macicy - opowiada Elżbieta R., która walczy o prawo do eutanazji.
Operację podszycia macicy pani Elżbieta przeszła w 1991 roku. Dziesięć lat później była kolejna. Tym razem chodziło o podszycie pochwy.
- Miał to być bardzo prosty zabieg. Założenie kilku szwów. Zauważyłam, że mam ranę na brzuchu. Pani doktor oświadczyła, że lekarze nie wykonali zabiegu, bo po narkozie odpadła mi macica i musieliśmy ją usunąć wraz z jajnikami. Ja się nie godziłam na usunięcie macicy, na otwieranie jamy brzusznej - wspomina Elżbieta R., która walczy o prawo do eutanazji.
Elżbieta R. mówi, że podpisy pod zgodą na operację są fałszywe. Przypomina sobie, że przed operacją podpisała zgodę na znieczulenie. Innych podpisów nie składała. Jednak doktor Grażyna O., która przeprowadzała operację w tym szpitalu powiatowym w Ostródzie, ma inną wersję zdarzeń.
- Najpierw podpisała przed operacją, a potem w jej trakcie. Pacjentka nie była pod narkozą, była wybudzona - twierdzi dr Grażyna O., która wykonywała operację Elżbiecie R.
- Podpisywanie dokumentów po wybudzeniu z narkozy jest mocno wątpliwe, ponieważ taka osoba jest po dużej dawce środków przeciwbólowych i najprawdopodobniej nie jest w pełni odpowiedzialna za to, co robi - twierdzi Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów Primum non Nocere.
Jednak grafolog, powołany przez prokuraturę potwierdził autentyczność podpisów pani Elżbiety. Wkrótce Prokuratura Rejonowa w Ostródzie umorzyła sprawę dotyczącą błędu lekarskiego. Mimo, że po operacji między nogami Elżbiety R. pojawiła się przepuklina o średnicy 15 centymetrów.
W 2004 roku Sąd Okręgowy w Elblągu umorzył sprawę cywilną przeciwko lekarzom, którzy zdaniem pani Elżbiety wadliwie przeprowadzili operację. Kobieta ma żal do wymiaru sprawiedliwości, że żaden biegły nie sprawdził stanu jej zdrowia, a ekspertyzy sporządzono na podstawie dokumentacji lekarskiej ze szpitala w Ostródzie.
Elżbieta R. mimo niskiej emerytury za przegraną sprawę musi zapłacić około 7 tysięcy kosztów sądowych. Kobieta wstydzi się, że jej najbardziej intymne sprawy musiały ujrzeć światło dzienne. Operacja zniszczyła jej zdrowie. Jej życie osobiste legło w gruzach, rozstała się z mężem.
Elżbieta R. doszła do wniosku, że kres jej cierpieniom położy eutanazja. Od dwóch lat walczy o nią w sądzie.
- Jestem ofiarą błędu lekarskiego. Pacjent jest w Polsce nikim - nie kryje rozczarowania Elżbieta R., która walczy o prawo do eutanazji.
- Nie ma wyroku, który by uznał błąd lekarski. Stąd ten krzyk rozpaczy, wniosek o eutanazję - mówi Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów Primum non Nocere.
Pod koniec lipca ten sam Sąd Okręgowy w Elblągu, który umorzył sprawę o odszkodowanie wydał wyrok i odmówił pani Elżbiecie prawa do eutanazji. W obu sprawach wyrok wydawał ten sam sędzia.
- Ja żyję z tym już 7 lat. W końcu wda się martwica i zacznę gnić od środka - mówi Elżbieta R., która walczy o prawo do eutanazji.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)