Leasing samochodu zniszczył jej życie
Leasing samochodu zniszczył jej życie. Pani Ewa wzięła w leasing samochód. Gdy go spłaciła, była pewna, że auto będzie mogła wykupić. Tak się jednak nie stało. Firma, z którą zawarła umowę, zbankrutowała, a jej sprawami zajął się syndyk masy upadłościowej. Pani Ewie odebrano samochód i naliczono 33 tys. zł kary za jego bezprawne - według syndyka - używanie. Dług kobiety jest tak wysoki, że komornik zajął jej mieszkanie. Wkrótce odbędzie się jego licytacja.
- Spłaciłam samochód, chcą mi sprzedać mieszkanie. Czyli dorobek mojego życia przepadł - mówi Ewa Engelman, której zabrano samochód, spłacony w leasingu.
Pani Ewa prowadziła restaurację Istambuł w Zielonej Górze. W 1999 roku zdecydowała się wziąć samochód Renault Kangoo w leasing. Podpisując umowę z firmą ARS - Agencją Ratalnej Sprzedaży we Wrocławiu była pewna, że po spłaceniu rat, będzie mogła wykupić auto. Tak się jednak nie stało. Firma ARS zbankrutowała, a jej sprawami zajął się syndyk masy upadłościowej.
Pani Ewa zakończyła spłatę samochodu w leasingu w 2002 roku. Łącznie zapłaciła ponad 70 tysięcy złotych. Czekała, aż firma wyznaczy jej kwotę, po wpłaceniu której auto stałoby się jej własnością. Tak się jednak nie stało. W zamian za to syndyk naliczył jej 33 tysiące złotych kary za - jak to określił - bezumowne korzystanie z samochodu. Pani Engelman ma pretensję do swojego pełnomocnika, że nie zaskarżył nakazu zapłaty, przez co wyrok się uprawomocnił.
- Sądziłam, że mój adwokat dalej poprowadzi tę sprawę prawnie. Stało się jednak inaczej. Dzwoniłam kilka razy dziennie do adwokata, który cały czas twierdził, że sprawa jest na dobrej drodze, że on wszystko załatwił - opowiada Ewa Engelman, której zabrano samochód, spłacony w leasingu.
- Nie zaskarżyłem tego wyroku, bo nie byłem jej pełnomocnikiem w tej sprawie - twierdzi Piotr Żyłka, adwokat.
- Z opisu sytuacji wynika, że za zaniedbanie w tej sprawie ponosi odpowiedzialność adwokat, który uzyskał pełnomocnictwo w tej sprawie. Miał reprezentować panią Engelman w sądzie i we właściwym czasie od nakazu zapłaty nie wniósł sprzeciwu - ocenia Marek Ast, prawnik i poseł PiS.
Pani Ewie siłą odebrano samochód. Doszło do tego na parkingu, przy jej restauracji. Dwaj mężczyźni, działający na polecenie syndyka, brutalnie odebrali jej kluczyki oraz dowód rejestracyjny, grozili zdemolowaniem lokalu, po czym odjechali samochodem.
- Grożono, że powybijają szyby, że podpalą - opowiada Malwina Engelman, córka pani Ewy.
- Prokuratura zielonogórska prowadziła postępowanie w kierunku nieprawidłowości popełnionych przez egzekutorów w trakcie odbierania tego leasingowanego samochodu. Prokurator nie stwierdził jakiegokolwiek czynu przestępczego, kiedy samochód był zabierany przez windykatorów - informuje Kazimierz Rubaszewski z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Dziś pani Ewa nie ma samochodu, restaurację musiała zamknąć, syndyk z jej renty wynoszącej 532 złote, co miesiąc pobiera 133 złote. Nie zapłacenie kary za używanie samochodu spowodowało, że komornik zajął jej mieszkanie. Jego zlicytowanie jest przewidziane w ciągu najbliższych dni. Dramat pani Ewy pogłębia fakt, że samotnie wychowuje 15-letniego syna.
- Te ofiary, które pani Engelman dzisiaj ponosi są niewspółmierne do wartości przedmiotu sporu, bowiem należność w wyniku tego, że narosły odsetki, urosła do jakichś niebotycznych rozmiarów - mówi Marek Ast, prawnik, poseł PiS.*
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk