Lekarz nie rozpoznał ciąży

Lekarz nie rozpoznał ciąży

Pani Agnieszka trafiła do szpitala w Częstochowie z ciężkim bólem brzucha. Była w 11 tygodniu ciąży pozamacicznej. Ginekolog, który przyjął pacjentkę, zrobił USG, ale nie rozpoznał ciąży. Uznał, że kobieta ma zapalenie wyrostka robaczkowego i odesłał ją do innego szpitala. Pani Anna otarła się śmierć. Gdy dojechała na miejsce okazało się, że ma aż 2 litry krwi w jamie brzusznej. Dziecka nie udało się uratować.

- Nie wiem, czemu on tak zrobił, trzymałam go za rękę, prosiłam, żeby mi pomógł. Czułam, że umieram - wspomina pani Agnieszka.

Do szpitala w Częstochowie z ostrymi bólami brzucha trafiła 30-letnia pani Agnieszka. Doktor Olejnik, który jako pierwszy przyjął pacjentkę i wykonał wstępne badanie, nie rozpoznał u kobiety ciąży pozamacicznej. Za tę pomyłkę mogła zapłacić życiem.  

- Ginekologi nie był zadowolony z mojego przyjazdu. Zniechęcony, postanowił mi jednak zrobić ogólne badanie - opowiada pani Agnieszka.

- Pacjentka została przywieziona do naszego szpitala troszkę niezgodnie z procedurą, bo od kwietnia 2005 roku szpital przy ulicy Mickiewicza w Częstochowie, po godzinie 15 nie ma izby przyjęć - mówi Ryszard Olejnik, ginekolog-położnik.

Oprócz ogólnych badań krwi ginekolog zrobił pani Agnieszce test ciążowy. Wynik był pozytywny. W obrazie USG widać było guz na lewym jajniku, mimo to lekarz stwierdził zapalenie wyrostka robaczkowego.

- Test ciążowy dodatni wcale nie wykluczał zapalenia wyrostka robaczkowego - mówi Ryszard Olejnik, ginekolog- położnik.

- Obraz jakiegoś guza, obraz płynu w jamie brzusznej i stosunkowo dobry stan pacjentki wręcz musiał nakłaniać do rozszerzenia diagnostyki - twierdzi Ryszard Frankowicz, ginekolog-położnik.

- Po wynikach, między innymi próbach ciążowych, okazało się, że jestem w ciąży, jednak pan doktor stwierdził, że tam żadnej ciąży nie widzi i postanowił odesłać mnie do innego szpitala z podejrzeniem wyrostka - opowiada pani Agnieszka.

Dlaczego lekarz nie wezwał chirurga do szpitala, jeśli miał wątpliwości, co do diagnozy? Czy decyzja odesłania pacjentki do innego szpitala była rozważna, skoro mogła zagrażać jej życiu?

- Kiedy taka ciąża pozamaciczna pęka przed zdiagnozowaniem, wówczas ten stan zamienia się w bezpośrednie zagrożenie życia, gdyż często obfite krwotoki do jamy brzusznej mogą się skończyć nawet śmiercią - dodaje Ryszard Frankowicz, ginekolog-położnik.

- Jeżeli była jakaś przeszkoda w wykonaniu zabiegu, to ta pacjentka powinna być przewieziona tutaj razem z lekarzem i zoperowana w asyście chirurgów - mówi Dariusz Kopczyński, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie.

Ginekolog jednak nie pofatygował się, żeby jechać razem z pacjentką. W karetce nie było też żadnego innego lekarza. Pani Agnieszka jechała pod opieką... sanitariuszy.

- W drodze do szpitala wiozła mnie zwykła karetka transportowa, a nie ratunkowa. Usłyszałam rozmowę przez telefon doktora. Mówił, że nie będzie miał kto zapłacić za ratunkową karetkę - twierdzi pani Agnieszka.

W szpitalu przy ulicy Mirowskiej pani Agnieszka natychmiast trafiła na stół operacyjny z pękniętym jajnikiem. W jamie brzusznej miała 2 litry krwi.

- Pamiętam pierwszy obchód po operacji. Lekarz, który był na obchodzie stwierdził: "O to ta pacjentka, która wróciła zza światów" - opowiada pani Agnieszka.

- Ta osoba straciła praktycznie 1/3 objętości krwi krążącej. Była w stanie ciężkiego szoku - mówi Ryszard Frankowicz, ginekolog-położnik.

Pani Agnieszce usunięto lewy jajnik. Do dziś kobieta jest pod opieką ginekologów. Strach i żal jednak pozostał...

- Po operacji dowiedziałam się od siostry, że dziecko było wielkości wyrośniętej fasolki - rozpacza pani Agnieszka. *

* skrót materiału

Reporter: Anna Jurek