Lincz w Janowie

Lincz w Janowie

Mała wieś niedaleko Bydgoszczy. Jak twierdzą mieszkańcy wsi Andrzej W. od dawna ich terroyzował. Kradł, straszył i groził bronią. Molestował również 11-dziewczynkę. Trafił do wiezienia. Kiedy wyszedł dalej zastraszał i spotykał się ze swoją ofiarą. Mieszkańcy wsi postanowili sami wymierzyć sprawiedliość.

Janowo, życie w tej wsi zwykle płynie spokojnie i wolno. Kilka dni temu Janowo stało się jednak sławne. I nie chodzi niestety o dobrą sławę. - Grupa 5 młodych ludzi, działając z zamiarem pozbawienia życia Andrzeja W., biła go pałkami, prętami, tasakiem, doprowadzając w ten sposób do jego śmierci - mówi Dariusz Bebyn z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Północ.  

Andrzej W. miał 46 lat. W Janowie zamieszkał pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Wcześniej prawie pół życia spędził w więzieniu. Kiedy wychodził, nie próbował zaczynać wszystkiego od nowa. W dalszym ciągu robił to, czego nauczył się za kratami. - Tu niejednemu groził, z bronią chodził. Policja nic nie robiła - opowiada jeden z mieszkańców Janowa. - My nie mieliśmy takich sygnałów, a te które były nam zgłaszane były przez nas wnikliwie sprawdzane - informuje Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Cztery lata temu, Andrzej W. zainteresował się jedną z mieszkających w Janowie dziewczynek, 11 - letnią wówczas Kamilą K. Udało mu się z nią zaprzyjaźnić. Przyjaźń szybko przerodziła się jednak w coś więcej. Coś, co pomiędzy dorosłym, a dzieckiem nigdy nie powinno mieć miejsca. Andrzej W. za molestowanie Kamili został skazany na 10 miesięcy więzienia. Wyrok nie zrobił na nim jednak większego wrażenia. Kiedy wyszedł, znowu zaczął się z nią spotykać. A gdy w pobliżu Kamili pojawiali się rówieśnicy, urządzał jej przez telefon sceny zazdrości. - To z jej powodu się wszystko stało. Chcieli stanąć w jej obronie - mówi Gabriela Stawska, matka jednego z podejrzanych o lincz.

Zarówno Kamila, jak i jej matka, niechętnie rozmawiają z dziennikarzami. Na wywiad namawialiśmy je przez kilka godzin. 15- letnia dziś Kamila jest jednak jedynym świadkiem tego, co stało się później. 18 czerwca emocje w Janowie sięgnęły zenitu. - Córka wpadła do domu. Mama, mówi, chłopcy Andrzeja chcą pobić. Wpadła do domu, poszła do swojego pokoju, po chwili wyszła, zaczęła dzwonić na policję - opowiada Bożena Dubel, matka Kamili.

Andrzej W. nie miał szans. Zginął na miejscu. Następnego dnia, wszyscy podejrzani o lincz zostali aresztowani. Wśród nich - wuj oraz brat nieletniej Kamili. Jak twierdzą, do bójki doszło, bo chcieli chronić dziewczynę przed molestowaniem. Z każdym dniem sprawa staje się jednak coraz bardziej zagmatwana oraz niejasna. - On mi groził i szantażował. Groził też mojej rodzinie - mówi Kamila, wykorzystywana przez Andrzeja W. - Spotkania opierały się na pełnej dobrowolności. Nie mamy żadnego dowodu, który by pozwalał na wersję przeciwną. To było po prostu dobrowolne - twierdzi Dariusz Bebyn z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz - Północ.

Podejrzanym o lincz mężczyznom prokuratura wkrótce postawi zarzut zabójstwa. Jeżeli sąd zgodzi się z oskarżeniami, grozi im nawet dożywotnie więzienie. Mieszkańcy Janowa napisali już w tej sprawie petycję do ministra sprawiedliwości. Proszą o ułaskawienie. Jak twierdzą, zabójstwo, to tylko niefortunny zbieg okoliczności. *

* skrót materiału

rzalewski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)