Pomoc przyszła za późno
Cztery godziny - tyle według rodziny pana Stanisława mężczyzna czekał na pogotowie! 71-latek skarżył się na silny ból brzucha. Pogotowie w Pabianicach jednak nie przyjeżdżało. Nie pomagały nawet kolejne telefony, których według rodziny pana Stanisława było co najmniej cztery. Gdy w końcu mężczyzna trafił na stół operacyjny, było już za późno.
Stanisław Pawlak miał 71 lat. Nie skarżył się na żadne poważne dolegliwości. Aż do 16 czerwca.
- Mówił, że go boli brzuch. Widziałam, że jest z nim coraz gorzej. Zadzwoniłam po pogotowie. Była godzina 15. Pani się zapytała, co męża boli. Ja mówię, że bardzo go boli brzuch. Odpowiedziała: "No to brzuch? Co pani sobie myśli? Przecież brzuch to nie jest żadna choroba" - opowiada Czesława Pawlak, żona pana Stanisława.
Ból brzucha jednak nie ustawał - był coraz bardziej dokuczliwy. Pani Stanisława ponownie wybrała numer pogotowia.
- Powiedziała, bym poczekała do godziny 18 na pomoc doraźną, bo to jest nie taka choroba. Zadzwoniłam o tej 18 na pomoc doraźną. Więc oni powiedzieli mi, że już karetka pojechała do Łodzi. Nie ma lekarza - wspomina Czesława Pawlak, żona pana Stanisława.
- Byłem gdzieś przed godziną 18. Stan był już tragiczny. Dosłownie był zwinięty w kulkę, jak dziecko w łonie matki. Z bólu się zwijał, pocił się niesamowicie - dodaje Piotr Pawlak, syn pana Stanisława.
W końcu przed dom pana Stanisława Pawlaka podjechały nie jedna, ale dwie karetki pogotowia. Dojazd nie zajął im wiele czasu. Bo - uwaga - odległość od domu, w którym mieszkają państwo Pawlakowie do szpitala wynosi tylko 300 metrów. Stanisław Pawlak trafił na chirurgię po godzinie 19. Po czterech godzinach od pierwszego zgłoszenia!
- Doktor powiedział nam, że stan jest krytyczny, bo otrzewną zalało. Wtedy wiedzieliśmy, że to koniec - rozpacza Czesława Pawlak, żona pana Stanisława.
- Jeżeli czekamy z takim stanem godzinami, to wtedy stan chorego może się pogorszyć. Po tym pierwszym epizodzie takiego zapalenia otrzewnej dochodzi do niedrożności jelit, wtórnie do zapalenia otrzewnej, a tym samym do zalegania tam treści. Dochodzi do odwodnienia chorego. Później odwrócenie tego stanu krytycznego jest bardzo kłopotliwe i wielokrotnie przeprowadzenie operacji w takim stadium może nie skutkować wyzdrowieniem - mówi prof. Arkadiusz Jawień, chirurg.
Stanisław Pawlak nie odzyskał przytomności po operacji, zmarł jeszcze tego samego dnia. Rodzina obwinia pogotowie i dyspozytorkę firmy "Falck", która świadczy usługi pierwszej pomocy w Pabianicach. W pabianickim oddziale firmy nie mają sobie jednak nic do zarzucenia.
Na początku lipca syn zmarłego Piotr Pawlak złożył zawiadomienie o przestępstwie do Prokuratury Rejonowej w Pabianicach. Prokuratura wszczęła śledztwo. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)