Skazany za troskę o dzieci?

Skazany za troskę o dzieci?

Pan Krzysztof wezwał do szpitala policję, bo wydawało mu się, że dyżurująca lekarka jest pod wpływem alkoholu. Nie chciał, by któremuś z pacjentów stała się krzywda. Okazało się, że kobieta była trzeźwa. Jednak pan Krzysztof został oskarżony o pomówienie lekarki. Został skazany - bez składania wyjaśnień w prokuraturze, na rozprawie bez jego udziału.

Ostry dyżur w jednym ze szpitali w Warszawie. Dwa lata temu. Niespełna miesięcznie dziecko państwa K. przyjmuje dyżurująca lekarka.

- To nie była woń spirytusu, gdzieś tam w oddali. Wydawało mi się, że czuję ją ust lekarza. Wychodząc z gabinetu widziałam, że jest jeszcze parę oczekujących matek z dziećmi. Wydawało mi się że należy zadzwonić, że jest to mój obowiązek, bo może coś złego wydarzyć się tego dnia z jakimś niewinnym dzieckiem - opowiada pani Ilona, której mąż został skazany za pomówienie.  

Mąż pani Ilony, pan Krzysztof postanowił zareagować. Nie chciał by komuś stała się krzywda. W końcu chodziło o bezbronne dzieci. Postanowił powiadomić policję. Anonimowo.

- Chodziło mi o dobro publiczne, o stan wyższej konieczności, o dzieci - opowiada pan Krzysztof , który został skazany za pomówienie.

- Do szpitala przyjechali policjanci służb patrolowych. Ich rolą było spełnienie trzeźwości lekarza, który pełnił w tym dniu dyżur i tak też uczynili. Badanie wykazało, że kobieta była trzeźwa - informuje Krzysztof Nowak z Komendy Rejonowej Policji w Warszawie.

Pan Krzysztof o całej sprawie dawno już zapomniał. Po roku od sprawy skontaktowała się z nim policja. Pan Krzysztof musiał złożyć zeznania.

Na wyjaśnieniach się jednak nie skończyło. Sprawą telefonu pana Krzysztofa zajęła się prokuratura i - uwaga - oskarżyła go o pomówienie lekarki. Podstawą była rozmowa telefoniczna pana Krzysztofa z policją sprzed roku! A to jej fragment:

"- Chirurg pediatra, który w tej chwili dyżuruje. No mojemu dziecku akurat nie zaszkodziła. Natomiast mam wrażenie, że ta impreza, w której uczestniczyła, skończyła się wcześnie rano i tak naprawdę chyba jeszcze...

- Gabinet nr 6?

- Tak, gabinet numer 6 (...)

- Widziałem tam dwa patrole stojące, jak odjeżdżałem. Dla świętego spokoju wszedłby i powiedział, że chciałby na chwilę zająć pani doktor czas."


- Ja uważam, że każda osoba, która pracuje z człowiekiem, czy to policjant, czy to sędzia, czy to pielęgniarka, czy lekarz, musi być przekonany o tym, że jeżeli ktoś wykonuje taką sytuację, czyli prosi o zbadanie trzeźwości, to nie dlatego, że wstał lewą nogą i chce tej osobie po prostu zorganizować popołudnie czy przedpołudnie, tylko chce być pewnym, że ta osoba jest trzeźwa - mówi pan Krzysztof, który został skazany za pomówienie.

Pan Krzysztof nie miał możliwości złożyć wyjaśnień w prokuraturze, bo prokurator ani razu go nie przesłuchiwał. Sprawa trafiła do sądu. Po dwóch latach od feralnego telefonu pan Krzysztof, wyrokiem nakazowym został skazany. Na sprawie bez jego udziału.

- W tej sprawie został wydany tzw. wyrok nakazowy tzn. bez przeprowadzenia sprawy sąd stwierdził, że zachodzą formalne podstawy do wydania takiego wyroku. Jeżeli obie strony zgodziłyby się z treścią tego nakazu, to całe postępowanie na tym by się skończyło, jeżeli któraś ze stron się nie godzi z tego rodzaju nakazem, składa sprzeciw. Wtedy dopiero idzie sprawa do normalnego postępowania - informuje Wojciech Małek z Sądu Okręgowego w Warszawie.

- Jeśli by była taka sytuacja że ten pacjent wystąpił do organów ścigania i został ukarany, to nie rozumiem decyzji sądu, przecież on występował w imieniu dobra publicznego, w imieniu zabezpieczenia bezpieczeństwa pacjentów, tych, których przyjmował ten lekarz - mówi Stanisław Maćkowiak z Federacji Pacjentów Polskich.

Prokuratura nie chce sprawy komentować, bo akta są w sądzie. Pan Krzysztof może się od wyroku odwołać. I już to zrobił. Czeka, go sprawa sądowa. *

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)