Tama we Włocławku może runąć!
Zapora we Włocławku może runąć - mówią przerażeni mieszkańcy Włocławka i okolicznych miast. Ci, którzy mieszkają nad Wisłą, poniżej zapory drżą o swoje życie. Specjaliści ostrzegają, jeśli przyjdzie duża powódź, może dojść do tragedii.
- Tama we Włocławku po 40 latach pracy jest w takim stanie, że rzeczywiście może ulec awarii, może pęknąć - mówi prof. Zygmunt Bobiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
- Ludzie się boją, że dojdzie do katastrofy ekologicznej - mówi Beata Belter, mieszkanka Nieszawa.
Ludzie się boją! Włocławianie, Nieszawianie, wszyscy ci, którzy mieszkają nad Wisłą, poniżej zapory wodnej we Włocławku. Ta może runąć, gdy pojawią się warunki ekstremalne, gdy przyjdzie "wielka woda".
- Grozi katastrofą ponieważ 40-letnia praca tej zapory, jako samodzielnego stopnia zaplanowanego w systemie kaskadowym doprowadziła do tego, że poniżej wystąpiły procesy erozyjne szkodliwe tej zaporze. Po prostu, część otworów obnażyła zaporę w dolnej części - prof. Zygmunt Bobiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Na zaporę we Włocławku działają zbyt duże siły nacisku wody. Różnica poziomu wód przed zaporą i za nią jest niezgodna z projektem. Powinna wynosić do 11 metrów, jest aż 14. Napór wody z zapory wymywa dno Wisły. Powstają głębokie doły w dnie rzeki, tuż za tamą. To grozi naruszeniem stateczności zapory.
- Około czterometrowa warstwa piasku została wymyta. To jest najgroźniejsze, ponieważ to zmienia stateczność tej zapory. Zapora jest po prostu podmywana - mówi prof. Zygmunt Bobiński, hydrolog Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Nadmierny napór wody i obniżenie dna rzeki aż o trzy metry spowodowały popękania i przechylenie filara oraz zniekształcenia mostu drogowego we Włocławku.
- Przęsło straciło stateczność w wyniku procesu erozji, dodam tylko, że w tym miejscu dno średnio obniżyło się o ponad 3 metry - opowiada prof. Zygmunt Bobiński - hydrolog z Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Do tragedii ekologicznej już doszło. Woda wymyła ponad 3 metry z dna Wisły. W listopadzie ubiegłego roku rurociąg pękł.
- Nastąpił wyciek oleju opałowego i mieliśmy katastrofę dość znaczną - mówi Andrzej Nawrocki, burmistrz Nieszawy.
W kwietniu ubiegłego roku mieszkańców Nieszawy zerwał z łóżek alarm o awarii na zaporze we Włodawie. Na szczęście fałszywy.
- Panika straszna. Każdy albo biegł do cmentarza na górę, albo nad Wisłę zobaczyć, kogo już zalało - wspomina Beata Belter, mieszkanka Nieszawy.
- Wybuchła panika. Niektóre osoby starsze to przeżyły. Dwie osoby dostały zawału serca, jedna niestety nie przeżyła - dodaje Andrzej Nawrocki, burmistrz Nieszawy.
Po roku 2000 były już cztery awarie zapór. Najgłośniejsza w Górowie Iławieckim. Tam zapora puściła i zginęły trzy osoby.
Problemu nie byłoby, gdyby oprócz zapory we Włocławku wybudowano - tak jak planowano, jeszcze sześć zapór na Wiśle. Wtedy nacisk wody rozłożyłby się między wszystkie zapory. Władza ciągle obiecywała budowę następnej tamy, ale na słowach się kończyło! Wyrzuca tylko pieniądze w remont obecnej - we Włocławku.
- W tym roku planujemy wydać 4 miliony na utrzymanie, na remonty tego obiektu, żeby zwiększyć bezpieczeństwo - informuje Jerzy Zieliński z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- Sprawa toczy się już kilkanaście lat. Stale obiecują i nic się nie posuwa do przodu - mówi Stanisław Morawski, przewodniczący Społecznego Komitetu ds. Popierania Budowy Stopnia Wodnego w Nieszawie.
Jest kilka pomysłów na zaporę - staruszkę - we Włocławku. Od jej rozebrania, po budowę nowej zapory lub jazu. Decyzja o wyborze wariantu będzie najwcześniej za rok, po analizie oddziaływania na środowisko i konsultacjach z ekologami. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)