Warszawa bez miejsc dla wcześniaków
Dziecko pani Lucyny walczy o życie w szpitalu w Białej Podlaskiej. Ciąża kobiety była zagrożona, dlatego lekarz skierował ją do specjalistycznego szpitala w Warszawie. Niestety, pani Lucyny nie przyjęto na oddział patologii ciąży. Podobno zabrakło wolnych miejsc. Teraz jej dziecko jest w stanie krytycznym.
- Na dzień dzisiejszy, na stan wiedzy medycznej i na stan kliniczny pacjenta rokowania są poważne - mówi dr Riad Haidar, ordynator oddziału neonatologii szpitala w Białej Podlaskiej.
Szpital w Białej Podlaskiej, to tam mała Antosia została przewieziona po urodzeniu w szpitalu w Siedlcach. Szpital przy ulicy Karowej w Warszawie nie chciał przyjąć jej mamy. Teraz jej dziecko jest w stanie krytycznym i cały czas walczy o życie.
- "Karowa" to wielka klinika. Mój lekarz mnie tam skierował, mówiąc, że tam mi pomogą. Nie pomogli, wypchnęli, potraktowali jak zero - mówi Lucyna Kołodziejczyk, matka Antosi.
- Dziewczynka, wcześniak, rodzona w 30 tygodniu ciąży z objawami hipotromii wewnątrzmacicznej została wzięta do naszego oddziału na prośbę lekarza dyżurnego ze szpitala w Siedlcach - mówi dr Riad Haidar, ordynator oddziału neonatologii szpitala w Białej Podlaskiej.
Pani Lucyna w ciężkim stanie z bólami porodowymi nie została przyjęta do szpitala na Karowej w Warszawie. Nie znaleziono dla niej także miejsca w żadnym innym szpitalu w całej Warszawie. Powodem podobno był brak wolnych łóżek. Sprawdziliśmy.
- Z posiadanych przez Urząd Miasta i przez koordynatora zabezpieczenia medycznego informacji wiemy, że było kilkanaście wolnych łóżek ginekologicznych w tym czasie - informuje Krzysztof Zakrzewski z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Szpitalem, który przyjął Panią Lucynę był szpital w Siedlcach. Rodząca kobietę przewieziono około 100 kilometrów poza stolicę. Niestety, ze szpitala przy ulicy Karowej nikt nie pofatygował się i nie poinformował siedleckich lekarzy, że potrzebny będzie specjalistyczny sprzęt, aby ratować wcześniaka.
- Zapytałam czy jeżeli dziecko waży poniżej kilograma, to czy tamten szpital ma sprzęt. Odpowiedzieli, że oni maja Oddział Intensywnej Opieki Medycznej dla noworodków. Nikt mi nie powiedział, że ten OIOM nie ma respiratora, że nie ma inkubatora dla dziecka poniżej kilograma, a lekarz, który przyjmował mnie w Siedlcach nie został poinformowany, że ciąża jest do rozwiązania i że noworodek jest tak mały - opowiada Lucyna Kołodziejczyk, matka Antosi.
Noworodka natychmiast przewieziono na oddział neonatologii w szpitalu w Białej Podlaskiej. Tam okazało się, że Antosia nie może sama oddychać i ma objawy ciężkiej posocznicy.
Rodzice Antosi złożyli skargę na szpital w Warszawie do Narodowego Funduszu Zdrowia. Chcą aby sprawdzono czy rzeczywiście w tym dniu nie było wolnych łóżek w tym i żadnym innym szpitalu w Warszawie.
- Zakład opieki zdrowotnej ma obowiązek udzielić niezwłocznie świadczenie, w momencie zagrożenia życia bądź zdrowia. Tutaj ewidentnie było zagrożenie życia matki i dziecka. Jeżeli szpital nie miał warunków do udzielenia świadczeń zdrowotnych, powinien wyszukać miejsce dla matki i dziecka na odpowiednim poziomie referencyjności na terenie miasta - informuje Krzysztof Zakrzewski z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Próbowaliśmy skontaktować się z ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Warszawie na Karowej. Niestety bez skutku.
Rodzice dziecka chcą, aby sprawa się wyjaśniła. Wiedzą, że jeżeli Antosia będzie żyła, czeka ją długotrwałe i kosztowne leczenie. Chcą także, aby szpital przy ulicy Karowej przeprosił ich za to, co się stało.
- Chciałabym usłyszeć od tych ludzi, chociaż słowo "przepraszam" za to, że moje dziecko jest tak daleko od swojej mamy - mówi Lucyna Kołodziejczyk, matka Antosi. *
* skrót materiału
Reporter: Marta Myszkowska