20 tys zł za "Szkatułę"

20 tys zł za "Szkatułę"

Porywał ludzi, ściągał haracze, handlował bronią i narkotykami. Rafał Skatulski, pseudonim "Szkatuła", to jeden z najgroźniejszych przestępców w kraju. Stał na czele warszawskiego gangu. Był okrutny i bezwzględny. Kilka miesięcy temu jego grupa została rozbita. Po "Szkatule" ślad jednak zaginął.

Policjanci mówią o nim, że jest jak Yeti. Wszyscy o nim słyszeli, ale od dawna nikt go nie widział. Wiadomo, że jest okrutny i wyjątkowo bezwzględny. Mowa o Rafale Skatulskim, pseudonim "Szkatuła".

- Kiedy Skatulski przebywał w więzieniu, lepił szkatułki z chleba, stąd po jego wyjściu został mu ten pseudonim "Szkatuła" - mówi jeden z oficerów Centralnego Biura Śledczego.  

- Uchodzi za jednego z najniebezpieczniejszych polskich przestępców. To jest przykład bardzo burzliwej i dynamicznej kariery w półświatku - opowiada Rafał Pasztelański, dziennikarz kryminalny.

Rafał Skatulski zaczynał swoją przestępczą karierę jako złodziej samochodów. Niemal od razu zaczął piąć się w górę w gangsterskiej hierarchii. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych zajął się handlem narkotykami. Tak zarobił pierwsze duże pieniądze. Od tamtej pory zaczęło być o nim głośno.

- Skupił wokół siebie niedobitków różnych grup przestępczych i stworzył nową grupę tak zwanych "szkatułowych" - wspomina jeden z oficerów Centralnego Biura Śledczego.

- Postawił się bardzo mocnej wówczas grupie mokotowskiej, grupie "Korka". Tym wzbudził podziw młodych gangsterów z Warszawy, którzy widzieli, że młody chłopak nie boi się rzucić wyzwania groźnemu bandycie - dodaje Rafał Pasztelański, dziennikarz kryminalny.

Grupa "Szkatuły" szybko stała się jedną z najgroźniejszych w warszawskim półświatku. Zarabiała na haraczach, porwaniach, narkotykach i handlu bronią. W 2002 roku, jej członkowie wywołali strzelaninę w pełnym ludzi centrum handlowym. Policja była bezradna.

- Łączymy "Szkatułę" z kilkoma zabójstwami na terenie Warszawy. Słynne zabójstwo w Klifie, zabójstwo syna Dziada, oraz inne zabójstwa - mówi jeden z oficerów Centralnego Biura Śledczego.

- On miał ludzi, którzy byli na pensji i w ramach świadczenia o pracę - nazwijmy to tak - oni mieli obowiązek nawet wykonywać egzekucje. To nie było na zasadzie opłacenia kilera.

Człowiek dostawał pensję, oczywiście także bonus za mokrą robotę, ale on miał to zrobić. Jak tego nie zrobił, to szedł do piachu - opowiada Rafał Pasztelański, dziennikarz kryminalny.

Ze "Szkatułą" i jego grupą zaczęły walczyć wszystkie konkurencyjne gangi. Wydano na niego nieformalne wyroki śmierci. Kilka miesięcy temu, policji ostatecznie udało się dotrzeć do jego grupy. Po samym "Szkatule" zaginął jednak wszelki ślad.

- Od paru lat właściwie nikt go nie widział - mówi jeden z oficerów Centralnego Biura Śledczego.

- Weryfikujemy informację, że nie żyje, a jego zwłoki najprawdopodobniej zostały gdzieś ukryte - informuje Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.

Za wskazanie miejsca, w którym może przebywać "Szkatuła", policja wyznaczyła 20 tysięcy złotych nagrody. Po raz pierwszy jednak, pieniądze zostaną wypłacone nawet w przypadku, jeżeli "Szkatuła" okaże się martwy. Razem z nim poszukiwani są jego czterej najbliżsi współpracownicy. Najprawdopodobniej wszyscy są uzbrojeni i bardzo groźni.

- Dla niego byłoby lepiej, żeby go złapała policja, bo jeżeli go dopadną konkurenci, to w najlepszym wypadku zginie w spektakularnej egzekucji na ulicy. Najprawdopodobniej jednak zostanie wywieziony do lasu, zamordowany i zakopany, tak jak to teraz się robi w półświatku - podsumowuje Rafał Pasztelański, dziennikarz kryminalny. *

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)