64 stopnie od świata
Mariusz Miecznikowski jest niepełnosprawny i porusza się na wózku. Mieszka na III piętrze. Od mieszkania dzielą go 64 strome stopnie schodów. Gmina nie znalazła dla niego mieszkania na parterze - urzędnicy twierdzą, że pomocy powinna udzielić mu rodzina...
Dramat rodziny Miecznikowskich zaczął się 2 lata temu. Pan Mariusz pracował na budowie. Spadł z czwartego piętra. Mimo poważnych obrażeń, przeżył. Od tamtej pory porusza się na wózku.
Teraz najważniejszy problem państwa Miecznikowskich to mieszkanie. Pięcioosobowa rodzina gnieździ się w 30-metrowym pokoju. Co gorsza, znajduje się on na trzecim piętrze starej kamienicy na warszawskiej Pradze.
- Jak chcę opuścić własne mieszkanie, to zazwyczaj dzwonię do swoich znajomych, którzy pomagają mi schodzić - mówi Mariusz Miecznikowski, niepełnosprawny.
Przed wypadkiem pan Mariusz był osobą bardzo aktywną. Teraz, kiedy odzyskał władzę w rękach chciałby wrócić do pracy. Niestety nie może jej podjąć, bo od świata zewnętrznego dzielą go 64 strome stopnie schodów.
- Powrót do mieszkania jest dużo gorszy, bo mąż waży swoje. Potrzeba dwóch silnych osób. Czasami radzimy sobie sami i zmieniamy się z dziećmi co kilka schodków. Ktoś inny ciągnie, ktoś inny męża pcha. Jest ciężko - mówi Dorota Miecznikowska, żona pana Mariusza.
Państwo Miecznikowscy już rok temu zwrócili się do gminy z prośbą o zamianę mieszkania z trzeciego piętra na parter.
- Burmistrz powiedział mi, że nie ma problemu. Podobno wyznaczył kilka mieszkań dla mnie. Po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź, że niestety nic nie dostanę - wspomina Mariusz Miecznikowski.
Zdaniem urzędników gmina zrobiła wszystko, by pomóc państwu Miecznikowskim, bo zezwoliła im na pozostanie w zajmowanym lokalu! Wcześniej mieszkał tam ojciec pana Mariusza - teraz gmina radzi, by schorowany sześćdziesięciolatek znów zamieszkał na trzecim piętrze.
"... w pierwszej kolejności pomocy winna udzielić najbliższa rodzina. W państwa przypadku istnieje taka możliwość poprzez dokonanie zamiany między stronami z rodzicami pana Mariusza Miecznikowskiego, zamieszkałymi (?) w Jabłonnej w mieszkaniu usytuowanym na parterze." - czytamy w piśmie skierowanym do pana Mariusza.
Próbowaliśmy umówić się na rozmowę z odpowiedzialnymi za decyzję pracownikami gminy. Niestety, mimo że gmina nie ma sobie nic do zarzucenia, nikt z nami nie chciał rozmawiać. No cóż, to były ostatnie dni urzędowania gminnych władz poprzedniej kadencji.
Mimo trudności państwo Miecznikowscy wciąż mają nadzieję, że zamieszkają na parterze i znowu będą mogli żyć tak, jak przed wypadkiem.
- To jest jak w tej bajce. Dajcie mi tylko wędkę, a ja sobie poradzę. Dla nas tą wędką jest mieszkanie na parterze - mówi Dorota Miecznikowska, żona niepełnosprawnego Mariusza. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)
Teraz najważniejszy problem państwa Miecznikowskich to mieszkanie. Pięcioosobowa rodzina gnieździ się w 30-metrowym pokoju. Co gorsza, znajduje się on na trzecim piętrze starej kamienicy na warszawskiej Pradze.
- Jak chcę opuścić własne mieszkanie, to zazwyczaj dzwonię do swoich znajomych, którzy pomagają mi schodzić - mówi Mariusz Miecznikowski, niepełnosprawny.
Przed wypadkiem pan Mariusz był osobą bardzo aktywną. Teraz, kiedy odzyskał władzę w rękach chciałby wrócić do pracy. Niestety nie może jej podjąć, bo od świata zewnętrznego dzielą go 64 strome stopnie schodów.
- Powrót do mieszkania jest dużo gorszy, bo mąż waży swoje. Potrzeba dwóch silnych osób. Czasami radzimy sobie sami i zmieniamy się z dziećmi co kilka schodków. Ktoś inny ciągnie, ktoś inny męża pcha. Jest ciężko - mówi Dorota Miecznikowska, żona pana Mariusza.
Państwo Miecznikowscy już rok temu zwrócili się do gminy z prośbą o zamianę mieszkania z trzeciego piętra na parter.
- Burmistrz powiedział mi, że nie ma problemu. Podobno wyznaczył kilka mieszkań dla mnie. Po dwóch tygodniach dostałem odpowiedź, że niestety nic nie dostanę - wspomina Mariusz Miecznikowski.
Zdaniem urzędników gmina zrobiła wszystko, by pomóc państwu Miecznikowskim, bo zezwoliła im na pozostanie w zajmowanym lokalu! Wcześniej mieszkał tam ojciec pana Mariusza - teraz gmina radzi, by schorowany sześćdziesięciolatek znów zamieszkał na trzecim piętrze.
"... w pierwszej kolejności pomocy winna udzielić najbliższa rodzina. W państwa przypadku istnieje taka możliwość poprzez dokonanie zamiany między stronami z rodzicami pana Mariusza Miecznikowskiego, zamieszkałymi (?) w Jabłonnej w mieszkaniu usytuowanym na parterze." - czytamy w piśmie skierowanym do pana Mariusza.
Próbowaliśmy umówić się na rozmowę z odpowiedzialnymi za decyzję pracownikami gminy. Niestety, mimo że gmina nie ma sobie nic do zarzucenia, nikt z nami nie chciał rozmawiać. No cóż, to były ostatnie dni urzędowania gminnych władz poprzedniej kadencji.
Mimo trudności państwo Miecznikowscy wciąż mają nadzieję, że zamieszkają na parterze i znowu będą mogli żyć tak, jak przed wypadkiem.
- To jest jak w tej bajce. Dajcie mi tylko wędkę, a ja sobie poradzę. Dla nas tą wędką jest mieszkanie na parterze - mówi Dorota Miecznikowska, żona niepełnosprawnego Mariusza. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)