8 miesięcy chodziła z zaszytą chustą
Niewiarygodna pomyłka lekarzy. Pani Lidia urodziła syna w Świętokrzyskim Centrum Matki i Dziecka w Kielcach. Podczas porodu konieczny był zabieg cesarskiego cięcia. Po powrocie do domu kobieta czuła się coraz gorzej. Bolał ją brzuch, miała zawroty głowy. W końcu trafiła do szpitala w Chmielniku. Tam okazało się, że pani Lidii zaszyto w brzuchu chustę chirurgiczną.
- Mam wielki bardzo żal i złość, że lekarze, popełnili właśnie taki błąd - opowiada Lidia Moskwa, która przez ponad 8 miesięcy miała zaszyta chustę.
31 lipca 2007 Pani Lidia Moskwa nie zapomni nigdy. Tego dnia bowiem urodziła syna w Świętokrzyskim Centrum Matki i Dziecka w Kielcach. Nie wszystko układało się dobrze i konieczne było cesarskie cięcie.
- Po porodzie czułam się niezbyt dobrze. Miałam wyjść po sześciu dobach, wyszłam po dziewięciu, bo coś się nie goiło - wspomina Lidia Moskwa, która przez ponad 8 miesięcy miała zaszytą chustę.
Po powrocie do domu kobieta czuła się coraz gorzej. Jednak pomimo wielokrotnych badań nie można było znaleźć przyczyny złego samopoczucia.
- Cały czas skarżyła się na bóle w dolnej części brzucha. Po kontroli w poradni ginekologicznej, lekarz stwierdził, że przez pół roku mogą utrzymywać się takie bóle. Ale te bóle z biegiem czasu, zamiast uspakajać, nasilały się - opowiada Robert Moskwa, mąż pani Lidii.
- Miałam bóle przy chodzeniu, wstawaniu. Chudłam, nie miałam apetytu - dodaje Lidia Moskwa, która przez ponad 8 miesięcy miała zaszytą chustę.
Bóle, zawroty głowy, pani Lidia słaniała się na nogach. W końcu doszło do tego, że kobieta tylko leżała. Mąż zawiózł ją na pogotowie. Tam lekarz dał jej skierowanie do szpitala w Chmielniku.
- Po rutynowym badaniu, pani miała wykonane badania dodatkowe: rentgenowskie i tomograficzne brzucha. Na ich podstawie podejrzewano obecność obcego ciała w brzuchu. Kobieta została zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego - opowiada Marek Czerwaty z Powiatowego Szpitala w Chmielniku.
- Żonie usunięto chustę chirurgiczną wielkości 20 na 20 centymetrów - mówi Robert Moskwa, mąż pani Lidii.
10 kwietnia, po przeszło 8 miesiącach od porodu i feralnego cesarskiego cięcia, kobiecie usunięto zaszytą chustę chirurgiczną. Podczas operacji byli obecni dwaj lekarze ze szpitala w Kielcach, w tym jeden, który w lipcu ubiegłego roku operował kobietę.
- Dla mnie dziwne jest to, że cały skład, który brał udział w operacji mojej żony przy cesarskim cięciu, nie dopatrzył się braku chusty - mówi Robert Moskwa, mąż pani Lidii.
Lekarze z kieleckiego szpitala, w którym chusta została zaszyta, nie wiedzą, jak do tego mogło dojść. Twierdza wręcz, że sytuacja jest niejednoznaczna?
- Moim zdaniem ten przypadek medyczny nie jest jasny, bo jelito nie jest miejscem, które podczas cesarskiego cięcia jest operowane - mówi Krzysztof Maciejewski ze Świętokrzyskiego Centrum Matki i Noworodka w Kielcach.
- Zespół operacyjny, który wówczas pracował, jest bardzo doświadczony. Sam zabieg wykonany był normalnie, nawet w godzinach przedpołudniowych, także nie było problemów z ewentualnym zmęczeniem i do momentu informacji z Chmielnika, tak też uważaliśmy - dodaje Rafał Szpak ze Świętokrzyskiego Centrum Matki i Noworodka w Kielcach.
Jedno jest pewne. Tylko podczas tej operacji chusta mogła zostać zaszyta. Pani Lidia bowiem oprócz cesarskiego cięcia nie miała innych operacji .
Jej rodzina ma żal do lekarzy ze szpitala w Kielcach. Nie wyrazili oni żadnej skruchy, nie przyznali się przed nimi do błędu i nie przeprosili.
- Fakt faktem, że nie rozmawialiśmy z panią Moskwą ani jej rodziną. Ja sądzę, że takie słowo padnie, jeśli się okaże, że jest to na pewno nasza wina. Czy ja mam w tej chwili powiedzieć -"przepraszam"? Mogę to w tej chwili powiedzieć, oczywiście, że tak. Przepraszamy - mówi Krzysztof Maciejewski ze Świętokrzyskiego Centrum Matki i Noworodka w Kielcach. *
* skrót materiału
reporter: Aneta Mierzwa