Dajmy im szansę!
Bałam się, bo nie wiedziałam, w jakim on będzie stanie. Mówiono mi, że może być roślinką, że umrze zaraz po porodzie - mówi Renata Skoczek, matka Filipa. Jej roczny syn ma przepuklinę oponowo-rdzeniową. Dziecko wymaga intensywnej rehabilitacji, na którą jego rodziców nie stać. Bez niej Filip nie będzie chodził.
Pani Renata rok temu urodziła Filipa. Już w czasie ciąży dowiedziała się, że jej synek jest chory. Diagnoza lekarzy: przepuklina oponowo-rdzeniowa. Ani pani Renata, ani jej mąż nigdy o tej chorobie nie słyszeli. Nie było nawet wiadomo, czy chłopczyk przeżyje.
- Przepuklina oponowo-rdzeniowa jest wadą wrodzoną. Najczęściej występuje w odcinku lędźwiowo-krzyżowym kręgosłupa. Już w łonie matki dochodzi do porażenia mięśni dziecka, a w konsekwencji do zniekształceń kości w obrębie stawów skokowych, biodrowych - opowiada Wanda Drożdż, rehabilitantka.
Na szczęście poród odbył się bez żadnych komplikacji. Pierwsze badania potwierdziły jednak wcześniejszą diagnozę. Filip natychmiast został poddany operacji przepukliny.
Choroba niestety postępuje. Filip nie rozwija się tak, jak jego rówieśnicy. Choć wygląda jak zdrowe dziecko, niestety, nie ma czucia w nogach. Rodzice przez cały czas rehabilitują syna.
- Filip sam nie siedzi, sam się nie podnosi, nie siada. Wymaga całodobowej opieki - mówi Robert Skoczek ojciec Filipa.
Ośmioletnią Małgosię los dotknął w podobny sposób jak Filipa. Jej matka, pani Ewa, o chorobie Małgosi dowiedziała się tuż po jej narodzinach. Badania u wielu specjalistów potwierdziły przepuklinę oponowo-rdzeniową. Lekarze nie dawali żadnych szans na to, by Małgosia mogła chodzić.
Rodzice nie poddawali się. Przez osiem lat intensywnie rehabilitowali Małgosię. Zapożyczali się, by móc jej kupić jak najlepszy sprzęt ortopedyczny.
- Z zaopatrzeniem ortopedycznym jest duży problem. Małgosia chodzi w specjalnych aparatach, z których wyrasta po półtora roku. No i trzeba kupić nowe, a koszt takich aparatów przekracza nasze możliwości, bo sięga 14 tys. zł. - Ewa Grzegrzółka, matka Małgosi.
Dla Kubusia i Małgosi szansą na życie bez wózka inwalidzkiego jest rehabilitacja i specjalistyczny sprzęt ortopedyczny. Dla tych dzieci to jedyny ratunek. Koszty przekraczają jednak możliwości finansowe rodzin. Tylko dzięki wsparciu innych osób będą mogli ratować życie swoich dzieci.
- Każda wpłata, każda darowizna, to szansa na następny etap leczenia córki. To możliwość kupienia środków potrzebnych dla jej dalszego rozwoju - mówi Roman Grzegrzółka, ojciec Małgosi.*
*skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk