Gdzie jest Mateusz?
Gdzie jest Mateusz? To pytanie od prawie roku zadają sobie rodzice 11 - letniego chłopca, który w maju 2007 roku poszedł z kolegami do parku. Od tej pory ślad po nim zaginął. Ubranie Mateusza odnaleziono nad rzeką Wieprz. Rzekę dokładnie przeszukano, a płetwonurkowie, którzy brali udział w akcji twierdzą, że gdyby chłopiec utonął, to by go znaleźli.
- Nie było świadków, a więc nie ma stuprocentowej pewności, że ten chłopiec utonął w tym zbiorniku wodnym - informuje Ryszard Koper, płetwonurek Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
26 maja 2007 roku. Pani Marzenie Żukowskiej ta data nie kojarzy się jednak z Dniem Matki. Dla niej to najgorszy dzień w życiu. To wtedy ostatni raz widziała swego syna. 11-letni Mateusz pobiegł z kolegami z sąsiedniej miejscowości do pobliskiego parku. Wyszedł z domu i dotąd nie wrócił.
- Nad wodą znaleźliśmy jego ubrania. Zwinięte były w rulonik i przyduszone pokrzywami - mówi Andrzej Żukowski, ojciec Mateusza.
Ponieważ ubrania Mateusza znaleziono nad rzeką, przyjęto, że chłopiec utonął. Do akcji włączono nurków. Centymetr po centymetrze przeczesano okoliczne zarośla i ponad 20 kilometrów rzeki.
- Rzeka była przeczesywana kilkakrotnie, przy użyciu płetwonurków. Był również pies do poszukiwania zwłok, echosonda i sonar - mówi Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Po kilku tygodniach w utonięcie Mateusza rodzice zaczęli wątpić. Te wątpliwości potwierdzają biorący w akcjach płetwonurkowie.
- Myślę, że działania, które podjęliśmy w stu procentach udowodniły, że tego chłopca tam nie ma. Jestem sceptycznie nastawiony do tego, że chłopiec w ogóle utonął w tym zbiorniku - twierdzi Ryszard Koper, płetwonurek z Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
Zdaniem państwa Żukowskich o zniknięciu Mateusza może coś wiedzieć rodzina braci, którzy bawili się z nim tego dnia. Zdesperowani rodzice twierdzą, że koledzy Mateusza wiedzą, co stało się z ich synem, ale to ukrywają.
- Ci chłopcy za każdym razem twierdzili coś innego. Mówili nam, że rozstali się z nim przed naszym domem, później, że rozstali się w parku, a potem, że zostawili go nad rzeką. Z rodzicami tych chłopców nie udało nam się nigdy porozmawiać - mówi Marzena Żukowska, matka Mateusza.
- Chłopcy byli przesłuchiwani przez prokuratora w obecności psychologa - mówi Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
- Psycholog stwierdził, iż ci świadkowie są wiarygodni i te zeznania oceniliśmy, jako wiarygodne - dodaje Artur Kubik z Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Mimo upływu czasu, państwo Żukowscy wierzą, że Mateusz żyje. Jak mówią, nie spoczną, dopóki go nie odnajdą. Liczy się dla nich każdy, nawet najmniejszy, cień nadziei. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
26 maja 2007 roku. Pani Marzenie Żukowskiej ta data nie kojarzy się jednak z Dniem Matki. Dla niej to najgorszy dzień w życiu. To wtedy ostatni raz widziała swego syna. 11-letni Mateusz pobiegł z kolegami z sąsiedniej miejscowości do pobliskiego parku. Wyszedł z domu i dotąd nie wrócił.
- Nad wodą znaleźliśmy jego ubrania. Zwinięte były w rulonik i przyduszone pokrzywami - mówi Andrzej Żukowski, ojciec Mateusza.
Ponieważ ubrania Mateusza znaleziono nad rzeką, przyjęto, że chłopiec utonął. Do akcji włączono nurków. Centymetr po centymetrze przeczesano okoliczne zarośla i ponad 20 kilometrów rzeki.
- Rzeka była przeczesywana kilkakrotnie, przy użyciu płetwonurków. Był również pies do poszukiwania zwłok, echosonda i sonar - mówi Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Po kilku tygodniach w utonięcie Mateusza rodzice zaczęli wątpić. Te wątpliwości potwierdzają biorący w akcjach płetwonurkowie.
- Myślę, że działania, które podjęliśmy w stu procentach udowodniły, że tego chłopca tam nie ma. Jestem sceptycznie nastawiony do tego, że chłopiec w ogóle utonął w tym zbiorniku - twierdzi Ryszard Koper, płetwonurek z Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
Zdaniem państwa Żukowskich o zniknięciu Mateusza może coś wiedzieć rodzina braci, którzy bawili się z nim tego dnia. Zdesperowani rodzice twierdzą, że koledzy Mateusza wiedzą, co stało się z ich synem, ale to ukrywają.
- Ci chłopcy za każdym razem twierdzili coś innego. Mówili nam, że rozstali się z nim przed naszym domem, później, że rozstali się w parku, a potem, że zostawili go nad rzeką. Z rodzicami tych chłopców nie udało nam się nigdy porozmawiać - mówi Marzena Żukowska, matka Mateusza.
- Chłopcy byli przesłuchiwani przez prokuratora w obecności psychologa - mówi Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
- Psycholog stwierdził, iż ci świadkowie są wiarygodni i te zeznania oceniliśmy, jako wiarygodne - dodaje Artur Kubik z Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Mimo upływu czasu, państwo Żukowscy wierzą, że Mateusz żyje. Jak mówią, nie spoczną, dopóki go nie odnajdą. Liczy się dla nich każdy, nawet najmniejszy, cień nadziei. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)