Gwiazdy kontra plotki
Agnieszka Frykowska grozi "Pudelkowi" procesem o zniesławienie. Portal plotkarski poinformował, że uczestniczka reality show - "Big Brother" za uprawianie seksu na oczach widzów dostała 50 tys zł. "Frytka" zaprzecza. Z portalem walczy także "Doda" oraz Kamil Bulonis.
"Pudelek", "Plotek", "Ukaraj", "Egoiści", "Lansik", "Pomponik", "Chlewik" - to tylko niektóre z kilkunastu działających w Polsce plotkarskich portali. Codziennie donoszą o skandalach, w których brały udział zagraniczne i polskie gwiazdy.
- Lubię czytać, jak komuś po prostu się spociła pacha, nie ma zęba, ma doczepki na włosach, przewrócił się, albo jej chłopak to po prostu gej. To jest zajebiste. Nawet jak jest sytuacja prawdziwa, jest tak zdeformowana, że dopiero się dowiaduję pod koniec, że i ja tam uczestniczyłam. Na przykład opisują mój koncert, którego w ogóle nigdy w życiu nie zagrałam - mówi Dorota Rabczewska, "Doda".
"Pudelek", najbardziej znany portal, odwiedza dziennie około pół miliona osób. Gwiazdy twierdzą jednak, że w serwisach plotkarskich znajduje się mnóstwo informacji nieprawdziwych, ukazujących je w niekorzystnym świetle. Co więcej, niemal każdy może stać się autorem plotki, wystarczy wysłać ją na adres: "donosy".
- Dla bardzo wielu ludzi wiedza o tym, kto z kim aktualnie chodzi, kto się obraził, kto jest w trakcie rozwodu albo zrobił skandal i zażywał narkotyki, jest autentyczną i prawdziwą wiedzą - mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
- Przeraża mnie fakt, że na przykład 10-latek może napisać historię i wysłać ją tam, a oni to przepisują, twierdząc, że mają to od bardzo wiarygodnego źródła. Sama kilka takich eksperymentów zrobiłam - opowiada Dorota Rabczewska, "Doda".
"Pudelek" napisał, że Kamil Bulonis, który wystąpił w programie "Bar" w 2004 r., był kochankiem jednego z uczestników "Big Brothera". Dwa miesiące temu aktor złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o naruszenie dóbr osobistych. Domaga się 150 tys. zł odszkodowania.
- Na swoim blogu opisuję swoje życie, swoje uczucia, swoje przemyślenia. I ktoś w sposób bezczelny, bez mojej wiedzy ani zgody zmanipulował zamieszczone tam informacje - mówi Kamil Bulonis, uczestnik reality show "Bar".
- Te swojego rodzaju gwiazdy, tych "celebrytów" portale traktują jako swoją własność. I tym samym uważają, że te postacie nie mają sfery intymnej. Wtedy pojawia się mnóstwo konfliktów - mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
O swoje dobre imię na drodze sądowej walczyć chce także Agnieszka Frykowska. Na "Pudelku" znalazła się bowiem informacja, że otrzymała ona 50 tys. zł za uprawianie seksu w jacuzzi na oczach widzów programu "Big Brother".
- Granice dobrego smaku zostały przekroczone, co mnie bardzo zabolało i nie ukrywam, że zdenerwowało. Z tego względu, że chciałabym uchodzić za osobę kompetentną i wiarygodną, a przez wierutne kłamstwa i oszczerstwa, za taką osobę nie uchodzę. Nie pozwolę sobie na to, aby ktoś szukając sensacji, nazywał mnie prostytutką. Bo jeśli bierze się pieniądze za seks, to uprawia się prostytucję - twierdzi Agnieszka Frykowska, uczestniczka reality show "Big Brother".
Poprosiliśmy "Pudelka", żeby skomentował konflikt, który ma z Agnieszką Frykowską. Niestety, dwukrotnie odmówił. Dostaliśmy jedynie odpowiedź drogą mailową: "Nie chcemy, aby nas łączyć z osobami, wobec których toczy się postępowanie karne o poważne sprawy (...). Nie będziemy wyróżniać tej osoby komentarzem na antenie. (...) Nasze stanowisko w sprawie publikujemy co dzień w serwisie. "Frytka" już straszyła nas pozwem, sądząc, że samo wysłanie zastraszającego pisma do naszej firmy zapewni jej milczenie."
- Rozważam też wystąpienie do sądu o ochronę prawno-karną z zarzutem zniesławienia i pomówienia mojej osoby - mówi Agnieszka Frykowska, uczestniczka reality show "Big Brother".
Na koniec zostają nam tylko pocieszające słowa "Dody", która twierdzi, że w Polsce nie jest jeszcze tak źle.
- Za granicą jest totalna masakra, tam się już jedzie, jak z g...nem. Redaktorów "Pudelka", "Kozaczka", "Pomponika" i innych po prostu to bawi - mówi Dorota Rabczewska, "Doda".*
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk (Telewizja Polsat)
- Lubię czytać, jak komuś po prostu się spociła pacha, nie ma zęba, ma doczepki na włosach, przewrócił się, albo jej chłopak to po prostu gej. To jest zajebiste. Nawet jak jest sytuacja prawdziwa, jest tak zdeformowana, że dopiero się dowiaduję pod koniec, że i ja tam uczestniczyłam. Na przykład opisują mój koncert, którego w ogóle nigdy w życiu nie zagrałam - mówi Dorota Rabczewska, "Doda".
"Pudelek", najbardziej znany portal, odwiedza dziennie około pół miliona osób. Gwiazdy twierdzą jednak, że w serwisach plotkarskich znajduje się mnóstwo informacji nieprawdziwych, ukazujących je w niekorzystnym świetle. Co więcej, niemal każdy może stać się autorem plotki, wystarczy wysłać ją na adres: "donosy".
- Dla bardzo wielu ludzi wiedza o tym, kto z kim aktualnie chodzi, kto się obraził, kto jest w trakcie rozwodu albo zrobił skandal i zażywał narkotyki, jest autentyczną i prawdziwą wiedzą - mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
- Przeraża mnie fakt, że na przykład 10-latek może napisać historię i wysłać ją tam, a oni to przepisują, twierdząc, że mają to od bardzo wiarygodnego źródła. Sama kilka takich eksperymentów zrobiłam - opowiada Dorota Rabczewska, "Doda".
"Pudelek" napisał, że Kamil Bulonis, który wystąpił w programie "Bar" w 2004 r., był kochankiem jednego z uczestników "Big Brothera". Dwa miesiące temu aktor złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o naruszenie dóbr osobistych. Domaga się 150 tys. zł odszkodowania.
- Na swoim blogu opisuję swoje życie, swoje uczucia, swoje przemyślenia. I ktoś w sposób bezczelny, bez mojej wiedzy ani zgody zmanipulował zamieszczone tam informacje - mówi Kamil Bulonis, uczestnik reality show "Bar".
- Te swojego rodzaju gwiazdy, tych "celebrytów" portale traktują jako swoją własność. I tym samym uważają, że te postacie nie mają sfery intymnej. Wtedy pojawia się mnóstwo konfliktów - mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
O swoje dobre imię na drodze sądowej walczyć chce także Agnieszka Frykowska. Na "Pudelku" znalazła się bowiem informacja, że otrzymała ona 50 tys. zł za uprawianie seksu w jacuzzi na oczach widzów programu "Big Brother".
- Granice dobrego smaku zostały przekroczone, co mnie bardzo zabolało i nie ukrywam, że zdenerwowało. Z tego względu, że chciałabym uchodzić za osobę kompetentną i wiarygodną, a przez wierutne kłamstwa i oszczerstwa, za taką osobę nie uchodzę. Nie pozwolę sobie na to, aby ktoś szukając sensacji, nazywał mnie prostytutką. Bo jeśli bierze się pieniądze za seks, to uprawia się prostytucję - twierdzi Agnieszka Frykowska, uczestniczka reality show "Big Brother".
Poprosiliśmy "Pudelka", żeby skomentował konflikt, który ma z Agnieszką Frykowską. Niestety, dwukrotnie odmówił. Dostaliśmy jedynie odpowiedź drogą mailową: "Nie chcemy, aby nas łączyć z osobami, wobec których toczy się postępowanie karne o poważne sprawy (...). Nie będziemy wyróżniać tej osoby komentarzem na antenie. (...) Nasze stanowisko w sprawie publikujemy co dzień w serwisie. "Frytka" już straszyła nas pozwem, sądząc, że samo wysłanie zastraszającego pisma do naszej firmy zapewni jej milczenie."
- Rozważam też wystąpienie do sądu o ochronę prawno-karną z zarzutem zniesławienia i pomówienia mojej osoby - mówi Agnieszka Frykowska, uczestniczka reality show "Big Brother".
Na koniec zostają nam tylko pocieszające słowa "Dody", która twierdzi, że w Polsce nie jest jeszcze tak źle.
- Za granicą jest totalna masakra, tam się już jedzie, jak z g...nem. Redaktorów "Pudelka", "Kozaczka", "Pomponika" i innych po prostu to bawi - mówi Dorota Rabczewska, "Doda".*
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk (Telewizja Polsat)