Kamienica narkomanów i prostytutek?

Kamienica narkomanów i prostytutek?

W centrum Katowic straszy opuszczona kamienica. Mimo, że nic na to nie wskazuje, obiekt ma właściciela, który od lat kłóci się o tę nieruchomość z władzami miasta. Kamienica żyje własnym życiem. Jest nie tylko brzydka, ale i niebezpieczna. Pożary, narkotyki i napady, to w tym miejscu codzienność.

- Lokatorów nie ma, cześć sama wyprowadziła się, część dostała po wyrokach eksmisyjnych lokale socjalne. Kamienica jest w katastrofalnym stanie, na remont trzeba w tej chwili wydać 5 mln złotych - mówi Jerzy Seifert, właściciel kamienicy.

Kamienica znajduje się w samym centrum Katowic, u zbiegu ruchliwych ulic, kilkadziesiąt metrów od dworca kolejowego. Mimo wymeldowania już kilka lat temu wszystkich mieszkańców często można tu spotkać nowych lokatorów.  

- Od kiedy wyprowadzili się ostatni lokatorzy, zbiera się tam szemrana społeczność. Jest to miejsce zbierania się narkomanów, czy patologii katowickiej. Wiele lat zaniedbań doprowadziło do tego, że kamienica stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa, a jest nadzorowana przez straż miejską - mówi Krzysztof Król, ze Straży Miejskiej w Katowicach.

- Ja zabezpieczałem kilkakrotnie tę kamienicę, ale w dalszym ciągu wchodzą tam narkomani i prostytutki. Pasuje to prezydentowi miasta, bo straż miejska i policja kieruje bezdomnych z dworca do tej kamienicy. Wtedy na dworcu jest cicho - twierdzi Jerzy Seifert, właściciel kamienicy.

- To jest jakaś fikcja. Od tej kamienicy w odległości 150 m jest ogrzewalnia dla bezdomnych i tam te osoby straż miejska przewozi - zapewnia Krzysztof Król, ze Straży Miejskiej w Katowicach.

Właściciel i urzędnicy toczą spory, a kamienica żyje własnym życiem. Jak mówią jej nowi mieszkańcy codziennie nocuje tam przynajmniej kilka osób. Powstaje tam nawet tak zwany "squat" - czyli dziki dom założony przez młodych, zbuntowanych ludzi.

- Tutaj ludzie mieszkają, to jest ogólnie na razie "squat" Nigdy nikogo nie zabiliśmy, owszem spożywa się tu czasem alkohol, ale to lepiej tutaj niż gdzieś na ulicy. To jest miejsce, gdzie mieszkamy, więc o co ludziom chodzi? Prostytutki to tylko raz widziałem, a narkomani już tu nie przychodzą, bo się nas boją. Jak my tu przyszliśmy, to oni automatycznie zrezygnowali z tego miejsca - mówi Piotr, nielegalny mieszkaniec kamienicy.

- Prowadzimy postępowania w sprawie tej kamienicy. Zdarzają się tam kradzieże, przebywają tam narkomani, jak również doszło do tego, że w październiku 2006 miało tam miejsce okrutne zabójstwo, gdzie czterech sprawców, po uprzednim pozbawieniu człowieka życia, podpaliło zwłoki - informuje Beata Woźniak-Tuszyńska z Prokuratury Rejonowej Katowice Centrum-Zachód.

Kamienica jest obiektem sporu właściciela z władzami miasta. Najpierw chodziło o przydzielonych przez gminę lokatorów, teraz o niebezpieczeństwo, jakie to miejsce stwarza dla sąsiadów i przechodniów.

- Czynsze w tej kamienicy ustalała gmina. 60 groszy za metr kwadratowy. I mimo tych 60 groszy, 90 procent lokatorów tej kamienicy czynszów nie płaciło - twierdzi Jerzy Seifert, właściciel kamienicy.

Nie mamy takich problemów z innymi właścicielami nieruchomości. To jest jeden jedyny przypadek i świadczy to o tym, że nie uregulowania prawne były złe, nie ustalane stawki czynszu były złe, tylko myślę, że problem leży gdzieś zupełnie indziej. Być może właściciel nie radzi sobie z zarządzaniem tą nieruchomością - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy prezydenta Katowic.

Stanem technicznym kamienicy zainteresował się inspektor nadzoru budowlanego. Nakazał zasłonięcie budynku siatką, by odpadające cegły i tynk nie zagrażały przechodniom.

- Tych siatek nadal ma. Została nałożona grzywna w celu przymuszenia - mówi Longin Laprus, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Katowicach.

W towarzystwie naszej ekipy właściciel postanowił sprawdzić, czy ktoś w budynku przebywa. Zainteresował się nawet warunkami lokalowymi dzikich lokatorów.

Tego samego dnia wieczorem w kamienicy wybuchł kolejny pożar.

- Znowu mamy pożar, dwudziesty któryś. Przy osiemnastym przestałem liczyć - mówi Jerzy Seifert, właściciel kamienicy.

Sprawa znana jest w Katowicach od lat. Kamienica niszczeje, a jej wartość dziś jest niewielka, być może więcej właściciel zyskałby na sprzedaży samej działki, gdy kamienica w końcu się zawali. Czy do tego chce doprowadzić jej właściciel? *

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło