Maciej zaginął - koledzy wyjechali

Maciej zaginął - koledzy wyjechali

Tragedia w Morągu. W lipcu 2006 roku czterech kolegów wyruszyło pływać skuterami po jeziorze Narie. Niestety, na brzeg powróciło tylko trzech. Do dziś nie odnalazł się 26-letni Maciej Steć. Ci, którzy byli razem z nim twierdzą, że mężczyzna przestraszył się wodnej kontroli i wpław ruszył do brzegu. Tej wersji nie potwierdza jednak ochrona regat. Wkrótce po zaginięciu Macieja Tomasz B., Rafał K. i Łukasz Sz. wynajęli adwokatów i wyjechali za granicę. Czy wiedzą, co stało się z Maciejem?

Tragedia w Morągu. W lipcu 2006 roku czterech kolegów wyruszyło pływać skuterami po jeziorze Narie. Niestety, na brzeg powróciło tylko trzech. Do dziś nie odnalazł się 26-letni Maciej Steć. Ci, którzy byli razem z nim twierdzą, że mężczyzna przestraszył się wodnej kontroli i wpław ruszył do brzegu. Tej wersji nie potwierdza jednak ochrona regat. Wkrótce po zaginięciu Macieja Tomasz B., Rafał K. i Łukasz Sz. wynajęli adwokatów i wyjechali za granicę. Czy wiedzą, co stało się z Maciejem?

- Całą prawdę, co się wydarzyło tego krytycznego dnia znają dokładnie uczestnicy tych zdarzeń - mówi Adam Steć, ojciec zaginionego Macieja.

22 lipca 2006 roku, Morąg. Pod blok, w którym mieszkał 26-letni Maciej Steć podjeżdżają Tomasz B., Rafał K. i Łukasz Sz. Chcą, żeby Maciek pojechał z nimi nad jezioro. Mężczyzna wychodzi z domu.  

- To był ostatni raz, kiedy widziałam Maćka żywego. O godz. 17. otrzymałam telefon z policji, że szukają Maciusia, bo być może utonął - opowiada Łucja Steć, matka zaginionego Macieja.

Tego dnia nad jeziorem Narie odbywały się regaty. Na brzegu było mnóstwo ludzi. Świadkowie widzieli młodych mężczyzn szalejących na skuterze, który ciągnął za sobą ponton.

- W pewnym momencie, jak jechali wzdłuż wyspy, ten ponton podskoczył i poleciał, a człowiek wypadł z niego - wspomina Andrzej Bąk, świadek zdarzenia.

Tomasz B. Łukasz Sz. i Rafał K. twierdzą, że kiedy Maciek wypadł z pontonu, nic mu się nie stało. Dalej pływali na skuterze. Ich zdaniem Maciek zaginął później. Utonął.

- Opowiadali, że zauważyli płynącą motorówkę, myśleli, że to policja, a to była ochrona regat. Maciek podobno się przestraszył i zszedł do wody. Płynął do wyspy - mówi Łucja Steć, matka zaginionego Macieja.

- W zeznaniach ochrony regat ta osoba, z którą rozmawiali, która była w wodzie, została rozpoznana i w zeznaniach jest wyraźnie zaznaczone, że to nie był Maciej Steć - dodaje Adam Steć, ojciec zaginionego Macieja.

Na miejsce przybyła policja, ale Maćka nie znaleziono. Tomasz B. Rafał K. i Łukasz Sz., zdaniem rodziny zaginionego mężczyzny, zachowywali się dziwnie.

- Dziwi mnie, że kiedy trwała akcja poszukiwawcza, oni bawili się na imprezie urodzinowej jednego z uczestników - mówi Adam Steć, ojciec zaginionego Macieja.

- Nikt z tych chłopców nie pomagał nam w poszukiwaniach syna, jeden z nich wyjechał na drugi dzień za granicę, drugi na następny dzień wyjechał do Mikołajek na wczasy - opowiada Łucja Steć, matka zaginionego Macieja.

Prokuratura w Morągu trzykrotnie umarzała postępowanie w sprawie zaginięcia Maćka. Nie ma sobie nic do zarzucenia, a może powinna, bo jak się okazało, nie wszystko dobrze zbadano i zabezpieczono.

- Ci mężczyźni niestety nie zostali przebadani na obecność alkoholu, trudno mi powiedzieć dlaczego - mówi Zdzisław Łukasiak, kierownik ośrodka zamiejscowego Prokuratury Rejonowej w Ostródzie z siedzibą w Morągu

- Dowiedzieliśmy się, że wcześniej chłopcy byli w restauracji, pili alkohol - opowiada Łucja Steć, matka zaginionego Macieja.

- Dziwię się, że nie zabezpieczono wszystkich dowodów, to znaczy pontonu, kapoka, liny holowniczej. Do dnia dzisiejszego nie ma tych rzeczy - mówi Adam Steć, ojciec zaginionego Maćka

Tomasz B. i Rafał K. do tej pory przebywają w Niemczech, a Łukasz Sz. w Holandii. Nie chcą z nami rozmawiać. Ich adwokaci o całej sprawie też wypowiadają się niechętnie.

- On nie ma przedstawionych żadnych zarzutów, w związku z tym nie występuje w roli podejrzanego. Z jego informacji wynika, że on z tą sprawą nie ma nic wspólnego - mówi Mirosław Gosiewski, adwokat Tomasza B.

Rodzice Maćka od dwóch lat przeżywają prawdziwy dramat. Czują się bezsilni. Chcą tylko jednego - poznać prawdę, nawet najgorszą. Codziennie zastanawiają się, co się stało z ich synem.

- Chciałabym zapalić świeczkę na grobie mojego syna, móc sobie popłakać, a w tej chwili jestem w amoku, cała rodzina, wszystko skupia się wokół tego, czy zrobiliśmy wszystko, żeby odnaleźć Maćka - mówi Łucja Steć, matka zaginionego. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)