Most strachu
Skrzyżowanie dwóch linii kolejowych w Nowej Soli. Tylko jedną z nich jeżdżą pociągi. Druga od kilkunastu lat jest zamknięta. To na niej znajduje się śmiertelny most, na którym spotyka się młodzież. Dla dorosłych to most strachu. Wielu z nich straciło tu swoje dzieci.
Danuta Drewniak kilka tygodni temu na tym moście straciła syna, 16-letniego Pawła. W sobotnie popołudnie przyjechał tu z grupą kolegów. Kiedy przechodził przez most, koledzy usłyszeli jego krzyk.
- Prokuratura jeszcze nie określiła, w jaki sposób to się mogło stać: czy noga mu się poślizgnęła, czy to było samo rażenie prądem. Na lewej nodze miał ewidentny ślad porażenia prądem, spadł na torowisko - mówi Danuta Drewniak, matka Pawła.
Prokuratura sprawdza czy PKP-Polskie Linie Kolejowe, właściciel mostu, nie popełniły żadnych błędów w zabezpieczeniu tego miejsca.
- Na ten most może sobie każdy wejść, nie ma tabliczek, które by mówiły: "wstęp wzbroniony", "zakaz wchodzenia", "pod napięciem" - opowiada Danuta Drewniak, matka Pawła.
Dyrektor Zakładu Linii Kolejowych twierdzi, że tabliczki były. Innego zdania są mieszkańcy Nowej Soli. Do tragedii na moście dochodziło już wcześniej. Dotarliśmy do ojca chłopca, którego prąd na tym moście poraził już 15 lat temu. Damian miał wtedy 10 lat.
- On spadł. Jak leciał, to jeszcze tych drutów się łapał, bo miał rączki spalone - mówi Edward Tokarek, ojciec Damiana.
PKP-Polskie Linie Kolejowe nie mają prawnego obowiązku ustawiania ostrzegawczych tabliczek. Dlaczego? Bo wejście na obiekt kolejowy z założenia jest niebezpieczne. To według prawa, a po ludzku? Na pomysł żeby rozebrać most nikt z dyrekcji nie wpadł. Jest za to wiele innych planów. Na przykład wznowienie przewozów albo uruchomienie kolejki turystycznej. Kiedy to nastąpi - nie wiadomo.
- To jest straszne, żeby taki most nie był zabezpieczony przed wejściem kogokolwiek. Młodzież nie myśli o konsekwencjach swojego postępowania, kiedy tam wchodzi - mówi Danuta Drewniak, matka Pawła*
* skrót materiału
Reporter: Katarzyna Betcher