Najbogatszy komornik w Gorzowie
Jarosław A. to najbogatszy komornik w mieście - mówią mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego. Mężczyzna pobrał z depozytu sądowego 4 miliony 400 tys zł i przelał je na swoje prywatne konto! Zawyżał też opłaty egzekucyjne. Jego działalnością zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli i prokuratura. Jednak ze względu na zły stan zdrowia, śledczy nie mogą go nawet przesłuchać.
- Uczestniczył w egzekwowaniu tych największych i można powiedzieć najlepszych długów, między innymi najbardziej zadłużonego szpitala w Polsce - mówi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
- Funkcjonariusz publiczny, który przez niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień działa na szkodę interesu społecznego albo na szkodę interesu konkretnego obywatela, popełnia przestępstwo i tak niewątpliwie było w tym przypadku - informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Jarosław A. to jedna z najbogatszych i najbardziej wpływowych osób w Gorzowie Wielkopolskim. Absolwent najlepszego liceum, wzorowy student, potem prezes Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim. W 1998 roku Jarosław A. zrezygnował z kariery sędziego i został komornikiem.
- Wszyscy dziwili się, że u szczytu kariery rezygnuje z niej i wybiera zawód komornika. Był to na pewno zawód bardziej intratny, przynoszący większe dochody - twierdzi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Jarosław A. przez osiem lat był najbogatszym komornikiem w mieście, miał największy rewir, w którym znajdowały się najbardziej zadłużone instytucje w regionie. Do dziś w Gorzowie emocje wzbudza jego 350-metrowy lokal kancelarii.
- Mieli tam Wersal, wszystko w marmurach. Mogli sobie jeździć na wrotkach. Gigantyczne pieniądze zostały w to włożone - opowiada jeden z klientów kancelarii Jarosława A.
Kłopoty Jarosława A. zaczęły się w październiku 2006 roku. Od błahej z pozoru sprawy - kradzieży jego samochodu.
- Kiedy policja odzyskała tego mercedesa, okazało się, że w środku znajdują się akta archiwalnych spraw sądowych z lat 1988-1994, które komornik, jak później tłumaczył, chciał odwieźć do gorzowskiego sądu. Zainteresowała się nim policja i prokuratura. Postawiono mu 9 zarzutów, m.in. bezprawnego wyniesienia akt z sądu, a także niesporządzania uzasadnień do wydawanych wyroków, kiedy był jeszcze sędzią - mówi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Okazuje się, że na krótko przed porzuceniem zawodu sędziego, Jarosław A. sądził w sprawie Marka M., pseudonim "Oczko". Hurtownicy kupili od gangstera ciężarówkę amerykańskich papierosów, które przy rozładunku okazały się trocinami. Sędzia A. uniewinnił "Oczkę" i nie napisał w terminie uzasadnienia wyroku. Prokuratura tłumaczy, że wskutek tego nie mogła się odwołać.
- Nie było dostatecznych dowodów winy. Wtedy "Oczko" nie był "Oczkiem". Był zwykłym człowiekiem ze Szczecina, o którym gazety nie pisały - mówi Jerzy Synowiec, adwokat "Oczki" i Jarosława A.
- W tym zakresie toczą się jeszcze oddzielne postępowania zmierzające do poznania przyczyn tego stanu rzeczy, również w zakresie postępowania sądu. Przecież każdy sędzia w jakimś tam zakresie podlega nadzorowi w przedmiocie np. złożenia uzasadnienia w terminie - informuje Dariusz Domaradzki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Nadzór w sądzie szwankował również w innych sprawach prowadzonych przez Jarosława A., już jako komornika III-go rewiru. Kontrola Najwyższej Izby Kontroli wykazała, że komornik nie wypłacał wierzycielom ściągniętych należności, fałszował dokumentację i zawyżał opłaty egzekucyjne. Rzecznik prasowy gorzowskiego szpitala, najbardziej zadłużonego w Polsce twierdzi, że działania komornika powiększyły dług placówki przynajmniej o 20 milionów złotych.
- Te sprawy były dzielone na kilkaset. Po to żeby pobierać zawyżone według nas opłaty. Ostatnim przykładem jest sprawa, w której komornik naliczył sobie około 1 miliona 400 tysięcy złotych kosztów, a według nas nie powinien wziąć więcej niż około 60 tysięcy - mówi Krzysztof Cichowlas ze Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim.
- Sprawy, które już były raz zarejestrowane, komornik zamiast prowadzić pod tą samą nazwą i symbolem, prowadził jako całkiem nowe. Na nowo naliczając koszty postępowania. Komornik pobierał zawyżone wysokości opłat egzekucyjnych. Pomijał w zaspakajaniu wierzycieli tych, którzy wnieśli maksymalną opłatę egzekucyjną - twierdzi Andrzej Aleksandrowicz z delegatury NIK w Zielonej Górze.
We wrześniu 2006 roku komornik pobrał z depozytu sądowego kilka milionów złotych. Pieniądze przelał na swoje prywatne konto.
- Kwota, która była w depozycie sądowym - 4 mln 400 tys złotych została przelana na prywatny rachunek komornika, który, jak ustaliliśmy, nie potrzebował jej do postępowania egzekucyjnego - informuje Andrzej Aleksandrowicz z delegatury NIK w Zielonej Górze.
- Ten sam komornik kupił udziały warte 12 mln złotych w szczecińskiej spółce, która jest właścicielem kilku obiektów hotelowych w Dziwnówku - mówi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Po zarzutach postawionych przez prokuraturę Jarosław A. trafił do aresztu. Wyszedł jednak za kaucją. W październiku 2006 roku minister sprawiedliwości zawiesił go w czynnościach. Jarosław A. trzy razy próbował popełnić samobójstwo.
- Pracownica hotelu, którego właścicielem był Jarosław A. poinformowała miejscowe pogotowie ratunkowe, że w apartamencie znajduje się mężczyzna, który przyjął dużą dawkę leków. Ratownicy chcieli mu pomóc, wtedy Jarosław A. wyszedł do drugiego pokoju, otworzył balkon i chciał wyskoczyć. Ratownik w ostatniej chwili wciągnął go do pokoju. - opowiada Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Dwa dni później Jarosław A. próbował wyskoczyć z dziesiątego piętra hotelu w Kołobrzegu. Przekonał go policyjny negocjator. Trzecia próba samobójcza o mało nie zakończyła się śmiercią..
- Tym razem Jarosław A. w swoim rodzinnym domu, będąc pod opieką rodziny i przyjaciół, powiesił się. Został odcięty, w ostatniej chwili. Trafił na oddział intensywnej opieki medycznej gorzowskiego szpitala. Tam lekarze twierdzili, że był w stanie krytycznym, doszło do niedotlenienia mózgu - wspomina Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Stan komornika Jarosława A. poprawił się nieznacznie. Jego adwokat uważa jednak, że nigdy już prokuratura nie będzie w stanie go przesłuchać. Prokurator co pół roku zleca kolejne badanie przez biegłego.
- W tej chwili przebywa poza szpitalem. Zajmują się nim specjaliści, głównie rehabilitanci - mówi Jerzy Synowiec, adwokat Jarosława A.
- Zarzuty, które mu przedstawiono mają kilkunastoletni okres przedawnienia. Zatem jeszcze przez kilkanaście lat będą podejmowane próby przesłuchania Jarosława A. - zapewnia Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Funkcjonariusz publiczny, który przez niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień działa na szkodę interesu społecznego albo na szkodę interesu konkretnego obywatela, popełnia przestępstwo i tak niewątpliwie było w tym przypadku - informuje Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Jarosław A. to jedna z najbogatszych i najbardziej wpływowych osób w Gorzowie Wielkopolskim. Absolwent najlepszego liceum, wzorowy student, potem prezes Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim. W 1998 roku Jarosław A. zrezygnował z kariery sędziego i został komornikiem.
- Wszyscy dziwili się, że u szczytu kariery rezygnuje z niej i wybiera zawód komornika. Był to na pewno zawód bardziej intratny, przynoszący większe dochody - twierdzi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Jarosław A. przez osiem lat był najbogatszym komornikiem w mieście, miał największy rewir, w którym znajdowały się najbardziej zadłużone instytucje w regionie. Do dziś w Gorzowie emocje wzbudza jego 350-metrowy lokal kancelarii.
- Mieli tam Wersal, wszystko w marmurach. Mogli sobie jeździć na wrotkach. Gigantyczne pieniądze zostały w to włożone - opowiada jeden z klientów kancelarii Jarosława A.
Kłopoty Jarosława A. zaczęły się w październiku 2006 roku. Od błahej z pozoru sprawy - kradzieży jego samochodu.
- Kiedy policja odzyskała tego mercedesa, okazało się, że w środku znajdują się akta archiwalnych spraw sądowych z lat 1988-1994, które komornik, jak później tłumaczył, chciał odwieźć do gorzowskiego sądu. Zainteresowała się nim policja i prokuratura. Postawiono mu 9 zarzutów, m.in. bezprawnego wyniesienia akt z sądu, a także niesporządzania uzasadnień do wydawanych wyroków, kiedy był jeszcze sędzią - mówi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Okazuje się, że na krótko przed porzuceniem zawodu sędziego, Jarosław A. sądził w sprawie Marka M., pseudonim "Oczko". Hurtownicy kupili od gangstera ciężarówkę amerykańskich papierosów, które przy rozładunku okazały się trocinami. Sędzia A. uniewinnił "Oczkę" i nie napisał w terminie uzasadnienia wyroku. Prokuratura tłumaczy, że wskutek tego nie mogła się odwołać.
- Nie było dostatecznych dowodów winy. Wtedy "Oczko" nie był "Oczkiem". Był zwykłym człowiekiem ze Szczecina, o którym gazety nie pisały - mówi Jerzy Synowiec, adwokat "Oczki" i Jarosława A.
- W tym zakresie toczą się jeszcze oddzielne postępowania zmierzające do poznania przyczyn tego stanu rzeczy, również w zakresie postępowania sądu. Przecież każdy sędzia w jakimś tam zakresie podlega nadzorowi w przedmiocie np. złożenia uzasadnienia w terminie - informuje Dariusz Domaradzki z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Nadzór w sądzie szwankował również w innych sprawach prowadzonych przez Jarosława A., już jako komornika III-go rewiru. Kontrola Najwyższej Izby Kontroli wykazała, że komornik nie wypłacał wierzycielom ściągniętych należności, fałszował dokumentację i zawyżał opłaty egzekucyjne. Rzecznik prasowy gorzowskiego szpitala, najbardziej zadłużonego w Polsce twierdzi, że działania komornika powiększyły dług placówki przynajmniej o 20 milionów złotych.
- Te sprawy były dzielone na kilkaset. Po to żeby pobierać zawyżone według nas opłaty. Ostatnim przykładem jest sprawa, w której komornik naliczył sobie około 1 miliona 400 tysięcy złotych kosztów, a według nas nie powinien wziąć więcej niż około 60 tysięcy - mówi Krzysztof Cichowlas ze Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim.
- Sprawy, które już były raz zarejestrowane, komornik zamiast prowadzić pod tą samą nazwą i symbolem, prowadził jako całkiem nowe. Na nowo naliczając koszty postępowania. Komornik pobierał zawyżone wysokości opłat egzekucyjnych. Pomijał w zaspakajaniu wierzycieli tych, którzy wnieśli maksymalną opłatę egzekucyjną - twierdzi Andrzej Aleksandrowicz z delegatury NIK w Zielonej Górze.
We wrześniu 2006 roku komornik pobrał z depozytu sądowego kilka milionów złotych. Pieniądze przelał na swoje prywatne konto.
- Kwota, która była w depozycie sądowym - 4 mln 400 tys złotych została przelana na prywatny rachunek komornika, który, jak ustaliliśmy, nie potrzebował jej do postępowania egzekucyjnego - informuje Andrzej Aleksandrowicz z delegatury NIK w Zielonej Górze.
- Ten sam komornik kupił udziały warte 12 mln złotych w szczecińskiej spółce, która jest właścicielem kilku obiektów hotelowych w Dziwnówku - mówi Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Po zarzutach postawionych przez prokuraturę Jarosław A. trafił do aresztu. Wyszedł jednak za kaucją. W październiku 2006 roku minister sprawiedliwości zawiesił go w czynnościach. Jarosław A. trzy razy próbował popełnić samobójstwo.
- Pracownica hotelu, którego właścicielem był Jarosław A. poinformowała miejscowe pogotowie ratunkowe, że w apartamencie znajduje się mężczyzna, który przyjął dużą dawkę leków. Ratownicy chcieli mu pomóc, wtedy Jarosław A. wyszedł do drugiego pokoju, otworzył balkon i chciał wyskoczyć. Ratownik w ostatniej chwili wciągnął go do pokoju. - opowiada Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Dwa dni później Jarosław A. próbował wyskoczyć z dziesiątego piętra hotelu w Kołobrzegu. Przekonał go policyjny negocjator. Trzecia próba samobójcza o mało nie zakończyła się śmiercią..
- Tym razem Jarosław A. w swoim rodzinnym domu, będąc pod opieką rodziny i przyjaciół, powiesił się. Został odcięty, w ostatniej chwili. Trafił na oddział intensywnej opieki medycznej gorzowskiego szpitala. Tam lekarze twierdzili, że był w stanie krytycznym, doszło do niedotlenienia mózgu - wspomina Piotr Żytnicki, dziennikarz Gazety Wyborczej.
Stan komornika Jarosława A. poprawił się nieznacznie. Jego adwokat uważa jednak, że nigdy już prokuratura nie będzie w stanie go przesłuchać. Prokurator co pół roku zleca kolejne badanie przez biegłego.
- W tej chwili przebywa poza szpitalem. Zajmują się nim specjaliści, głównie rehabilitanci - mówi Jerzy Synowiec, adwokat Jarosława A.
- Zarzuty, które mu przedstawiono mają kilkunastoletni okres przedawnienia. Zatem jeszcze przez kilkanaście lat będą podejmowane próby przesłuchania Jarosława A. - zapewnia Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)