NFZ naraża wcześniaki
NFZ naraża życie setki polskich wcześniaków! Narodowy Fundusz Zdrowia wstrzymał finansowanie Synagisu - leku, który zabezpiecza noworodki przed najgroźniejszym dla nich zapaleniem płuc. Według specjalistów, ma on stuprocentową skuteczność! Mimo to, urzędnicy wstrzymali jego dofinansowanie.
- Zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Jako rodzice nie bardzo wiemy co robić. Czekamy na decyzje NFZ-u. Boimy się o każdy dzień Madzi, o to, co może się stać. O każdą infekcję, o to, że Madzia ponownie może znaleźć się na oddziale intensywnej terapii, pod respiratorem - mówi Izabella Mandys-Szydłowska, matka jedenastomiesięcznej Magdy.
Rocznie w Polsce przychodzi na świat 600 wcześniaków, które ważą niespełna kilogram. Są narażone na setki zarazków. Spośród nich jednym z najbardziej niebezpiecznych jest wirus oddechowy RS. Można je przed nim zabezpieczyć, podając lek o nazwie Synagis. Jest to immunoglobulina, która działa podobnie jak szczepionka.
Na Dolnym Śląsku 12 wcześniaków otrzymało tylko 1 dawkę immunoglobuliny, podanie kolejnych dwóch stanęło pod znakiem zapytania, bowiem NFZ wstrzymał nagle finansowanie leku.
- NFZ stwierdził, że póki nie będzie miał zgody Agencji Oceny Technologicznej Leku, to nie może wyrazić zgody na płacenie za taką terapię - informuje Wanda Poradowska-Jeszke, dyrektor Szpitala im. Janusz Korczaka we Wrocławiu.
- Nie mogę się zgodzić z opinią, na podstawie której podjęto taką decyzję. Wydana została przez jakąś agencję, która nawet nie kontaktowała się z nami - specjalistami, neonatologami - mówi prof. Ryszard Lauterbach, kierownik Kliniki Neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Immunoglobuliny mają za zadanie chronić dzieci przed wirusem zapalenia płuc. Lek Synagis jest stosowany w ramach tzw. terapii niestandardowej, która każdorazowo wymaga zgody urzędników. Dyrektorzy szpitali nie mogą więc sami decydować.
- Musimy przestrzegać procedur. Jeżeli mamy napisane, że nie może to być refundowane ze środków publicznych, to wówczas nie możemy takiego środka kupować - tłumaczy Wanda Poradowska-Jeszke, dyrektor Szpitala im. Janusz Korczaka we Wrocławiu.
- Wątpliwości pojawiły się w momencie, gdy lekarze zaczęli podawać lek w ramach terapii niestandardowej. Farmakoterapia niestandardowa to procedura, która jest prowadzona w ramach hospitalizacji, a w przypadku Synagisu, gdzie lek podawany jest w ramach profilaktyki, ta hospitalizacja nie jest potrzeba. Jest to po prostu nieuregulowane prawnie - informuje Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ.
Lek podaje się w trzech dawkach. Koszt terapii jednego dziecka to 15 tys. zł. Co prawda lek jest dostępny w aptekach, jednak płacić za niego trzeba w całości. A rzadko kogo stać na wyjęcie z kieszeni takiej niebagatelnej sumy.
Synagis był już od paru lat w Polsce finansowany i jak twierdzą eksperci ma stuprocentową skuteczność. Stosowany jest na całym świecie, a u nas od 5 lat. Zabezpiecza wcześniaki przed najgroźniejszym dla nich wirusem zapalenia płuc. Jego niepodawanie zwiększa ryzyko ich śmierci.
- Wirus RS wywołuje ciężkie zakażenie dróg oddechowych i w wielu przypadkach doprowadza do śmierci noworodka - tłumaczy prof. Elzbieta Gajewska, która koordynuje program podawania Synagisu na Dolnym Śląsku.
Miesiąc leczenia jednego dziecka na oddziale intensywnej terapii kosztuje Skarb Państwa ponad 70 tys. zł. Leki uodparniające są trzy razy tańsze. Choćby ze względów ekonomicznych dzieci powinny dostawać immunoglobulinę, aby nie musiały wracać do szpitali.
- Koszt uratowania życia dziecka to ponad 50 do 100 tys. zł. Dlaczego nie zapłacić tych 15 tys. zł? Przecież, jak później dziecko będzie chorowało, to znowu państwo będzie za nie płaciło - mówi prof. Elżbieta Gajewska, która koordynuje program podawania Synagisu na Dolnym Śląsku.
Zrozpaczeni rodzice, oburzeni neonatolodzy apelują o lek. Miejmy nadzieję, że urzędnicy nie będą dłużej zwlekać i wznowią finansowanie Synagisu. W tej sytuacji jest ważny każdy dzień. To walka o życie niewinnych dzieci. Nie wolno im odbierać szansy. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Mierzwa (Telewizja Polsat)
Rocznie w Polsce przychodzi na świat 600 wcześniaków, które ważą niespełna kilogram. Są narażone na setki zarazków. Spośród nich jednym z najbardziej niebezpiecznych jest wirus oddechowy RS. Można je przed nim zabezpieczyć, podając lek o nazwie Synagis. Jest to immunoglobulina, która działa podobnie jak szczepionka.
Na Dolnym Śląsku 12 wcześniaków otrzymało tylko 1 dawkę immunoglobuliny, podanie kolejnych dwóch stanęło pod znakiem zapytania, bowiem NFZ wstrzymał nagle finansowanie leku.
- NFZ stwierdził, że póki nie będzie miał zgody Agencji Oceny Technologicznej Leku, to nie może wyrazić zgody na płacenie za taką terapię - informuje Wanda Poradowska-Jeszke, dyrektor Szpitala im. Janusz Korczaka we Wrocławiu.
- Nie mogę się zgodzić z opinią, na podstawie której podjęto taką decyzję. Wydana została przez jakąś agencję, która nawet nie kontaktowała się z nami - specjalistami, neonatologami - mówi prof. Ryszard Lauterbach, kierownik Kliniki Neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Immunoglobuliny mają za zadanie chronić dzieci przed wirusem zapalenia płuc. Lek Synagis jest stosowany w ramach tzw. terapii niestandardowej, która każdorazowo wymaga zgody urzędników. Dyrektorzy szpitali nie mogą więc sami decydować.
- Musimy przestrzegać procedur. Jeżeli mamy napisane, że nie może to być refundowane ze środków publicznych, to wówczas nie możemy takiego środka kupować - tłumaczy Wanda Poradowska-Jeszke, dyrektor Szpitala im. Janusz Korczaka we Wrocławiu.
- Wątpliwości pojawiły się w momencie, gdy lekarze zaczęli podawać lek w ramach terapii niestandardowej. Farmakoterapia niestandardowa to procedura, która jest prowadzona w ramach hospitalizacji, a w przypadku Synagisu, gdzie lek podawany jest w ramach profilaktyki, ta hospitalizacja nie jest potrzeba. Jest to po prostu nieuregulowane prawnie - informuje Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ.
Lek podaje się w trzech dawkach. Koszt terapii jednego dziecka to 15 tys. zł. Co prawda lek jest dostępny w aptekach, jednak płacić za niego trzeba w całości. A rzadko kogo stać na wyjęcie z kieszeni takiej niebagatelnej sumy.
Synagis był już od paru lat w Polsce finansowany i jak twierdzą eksperci ma stuprocentową skuteczność. Stosowany jest na całym świecie, a u nas od 5 lat. Zabezpiecza wcześniaki przed najgroźniejszym dla nich wirusem zapalenia płuc. Jego niepodawanie zwiększa ryzyko ich śmierci.
- Wirus RS wywołuje ciężkie zakażenie dróg oddechowych i w wielu przypadkach doprowadza do śmierci noworodka - tłumaczy prof. Elzbieta Gajewska, która koordynuje program podawania Synagisu na Dolnym Śląsku.
Miesiąc leczenia jednego dziecka na oddziale intensywnej terapii kosztuje Skarb Państwa ponad 70 tys. zł. Leki uodparniające są trzy razy tańsze. Choćby ze względów ekonomicznych dzieci powinny dostawać immunoglobulinę, aby nie musiały wracać do szpitali.
- Koszt uratowania życia dziecka to ponad 50 do 100 tys. zł. Dlaczego nie zapłacić tych 15 tys. zł? Przecież, jak później dziecko będzie chorowało, to znowu państwo będzie za nie płaciło - mówi prof. Elżbieta Gajewska, która koordynuje program podawania Synagisu na Dolnym Śląsku.
Zrozpaczeni rodzice, oburzeni neonatolodzy apelują o lek. Miejmy nadzieję, że urzędnicy nie będą dłużej zwlekać i wznowią finansowanie Synagisu. W tej sytuacji jest ważny każdy dzień. To walka o życie niewinnych dzieci. Nie wolno im odbierać szansy. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Mierzwa (Telewizja Polsat)