Nie chcą barów mlecznych
Koniec jednego z najstarszych barów mlecznych w Warszawie! Bar Średnicowy przy Alejach Jerozolimskich istniał prawie 50 lat. Można tam było zjeść smacznie i tanio. Niestety, lokal został zamknięty. Zdaniem urzędników z powodu złych warunków sanitarnych. Co innego twierdzą klienci baru, którzy stanęli w obronie jadłodajni.
- Restauracje chcą 100 zł za obiad. Emeryt i rencista nie może sobie pójść do czystego baru i zjeść - twierdzi Bogdan Stachurski, klient "Baru Średnicowego".
Istniał niemal 50 lat. Bar mleczny "Średnicowy" w samym centrum Warszawy. Podobno najtańszy w stolicy. Tam stołowali się emeryci, renciści, studenci i bezdomni. Od końca marca bar jest zamknięty.
- Ceny są niskie w stosunku do innych barów, najniższe w Warszawie. Ten bar to jest historia, on musi zostać - mówi Bogdan Stachurski, klient "Baru Średnicowego".
- Studentowi zależy na każdym groszu, jak może zjeść taniej, to te pieniądze może przeznaczyć na coś innego, bo w Warszawie przeważnie życie nie jest tanie - twierdzi Ewa Gołowaczyk, studentka z Warszawy.
- Tam dla diabetyków były specjalnie gotowane obiady. Od nas z kół przychodziło tam kilkanaście osób. Pisaliśmy petycje, żeby tego baru nie kasować. Gdzie teraz będziemy się stołować? - pyta Józef Grotek z Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków.
Jednak decyzja władz miasta jest ostateczna. Umowy wynajmu nie przedłużono. Bar przestał istnieć. Głównym powodem - jak twierdzą urzędnicy - były złe warunki sanitarne.
- Zarząd dzielnicy podjął decyzję o nieprzedłużeniu umowy z byłym najemcą tego baru. Sanepid nakazał zamknięcie baru z powodu zagrożenia dla zdrowia klientów. Nie ma zorganizowanej wentylacji, ten lokal nie nadaje się do prowadzenia tam gastronomii. Trzecim powodem są zadłużenia - informuje Urszula Majewska z Urzędu Dzielnicy Warszawa-Śródmieście.
- Ja wiem, że jest dużo osób chętnych na ten lokal. Już od bardzo dawna, a ten bar istnieje od 50 lat i nikomu do tej pory nie przeszkadzał - twierdzi Romulad Maziejuk, właściciel baru.
Baru mlecznego nie chcą zarówno władze miasta, jak i mieszkańcy kamienicy, w której do tej pory był "Średnicowy". Jak twierdzi przedstawicielka wspólnoty mieszkaniowej główny powód to kłopotliwi klienci baru.
- Mieszkańcy już od 20 lat proszą o to, żeby w ten lokal nie był w tym budynku. Odkąd bar jest zamknięty, zaczęliśmy normalnie żyć, oddychać pełną piersią. Nie mamy już tutaj różnych ludzi, którzy przesiadują na klatkach schodowych i załatwiają się pod barem - mówi Ewa Czerwińska, przewodnicząca wspólnoty mieszkaniowej.
Jedno jest pewne. Barów mlecznych jest za mało. Jeszcze kilka lat temu było ich kilkadziesiąt, teraz zostało 16. Szkoda, bo korzystają z nich zazwyczaj ci, których nie stać na obiad w restauracji.
Bar mleczny "Sady" na warszawskim Żoliborzu jest jednym z nielicznych w stolicy. W godzinach obiadowych panuje tam tłok. Dlaczego? Bo zjeść można tam smacznie i tanio.
- Powinno się wrócić do takiej liczby, jaka była kiedyś, bo dziś jest dużo biedy i nędzy. Takie bary są potrzebne - mówi klient baru mlecznego "Sady".
Klienci baru " Średnicowego" nie chcą pogodzić się z zamknięciem jadłodajni. Zbierają podpisy pod protestem. Czy uda im się ocalić to miejsce?
- Emerytury są bardzo niskie, tu się stołujemy. Tu jest najtaniej po prostu - mówi Józef Grotek z Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
Istniał niemal 50 lat. Bar mleczny "Średnicowy" w samym centrum Warszawy. Podobno najtańszy w stolicy. Tam stołowali się emeryci, renciści, studenci i bezdomni. Od końca marca bar jest zamknięty.
- Ceny są niskie w stosunku do innych barów, najniższe w Warszawie. Ten bar to jest historia, on musi zostać - mówi Bogdan Stachurski, klient "Baru Średnicowego".
- Studentowi zależy na każdym groszu, jak może zjeść taniej, to te pieniądze może przeznaczyć na coś innego, bo w Warszawie przeważnie życie nie jest tanie - twierdzi Ewa Gołowaczyk, studentka z Warszawy.
- Tam dla diabetyków były specjalnie gotowane obiady. Od nas z kół przychodziło tam kilkanaście osób. Pisaliśmy petycje, żeby tego baru nie kasować. Gdzie teraz będziemy się stołować? - pyta Józef Grotek z Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków.
Jednak decyzja władz miasta jest ostateczna. Umowy wynajmu nie przedłużono. Bar przestał istnieć. Głównym powodem - jak twierdzą urzędnicy - były złe warunki sanitarne.
- Zarząd dzielnicy podjął decyzję o nieprzedłużeniu umowy z byłym najemcą tego baru. Sanepid nakazał zamknięcie baru z powodu zagrożenia dla zdrowia klientów. Nie ma zorganizowanej wentylacji, ten lokal nie nadaje się do prowadzenia tam gastronomii. Trzecim powodem są zadłużenia - informuje Urszula Majewska z Urzędu Dzielnicy Warszawa-Śródmieście.
- Ja wiem, że jest dużo osób chętnych na ten lokal. Już od bardzo dawna, a ten bar istnieje od 50 lat i nikomu do tej pory nie przeszkadzał - twierdzi Romulad Maziejuk, właściciel baru.
Baru mlecznego nie chcą zarówno władze miasta, jak i mieszkańcy kamienicy, w której do tej pory był "Średnicowy". Jak twierdzi przedstawicielka wspólnoty mieszkaniowej główny powód to kłopotliwi klienci baru.
- Mieszkańcy już od 20 lat proszą o to, żeby w ten lokal nie był w tym budynku. Odkąd bar jest zamknięty, zaczęliśmy normalnie żyć, oddychać pełną piersią. Nie mamy już tutaj różnych ludzi, którzy przesiadują na klatkach schodowych i załatwiają się pod barem - mówi Ewa Czerwińska, przewodnicząca wspólnoty mieszkaniowej.
Jedno jest pewne. Barów mlecznych jest za mało. Jeszcze kilka lat temu było ich kilkadziesiąt, teraz zostało 16. Szkoda, bo korzystają z nich zazwyczaj ci, których nie stać na obiad w restauracji.
Bar mleczny "Sady" na warszawskim Żoliborzu jest jednym z nielicznych w stolicy. W godzinach obiadowych panuje tam tłok. Dlaczego? Bo zjeść można tam smacznie i tanio.
- Powinno się wrócić do takiej liczby, jaka była kiedyś, bo dziś jest dużo biedy i nędzy. Takie bary są potrzebne - mówi klient baru mlecznego "Sady".
Klienci baru " Średnicowego" nie chcą pogodzić się z zamknięciem jadłodajni. Zbierają podpisy pod protestem. Czy uda im się ocalić to miejsce?
- Emerytury są bardzo niskie, tu się stołujemy. Tu jest najtaniej po prostu - mówi Józef Grotek z Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)