Okradają niepełnosprawne dzieci!
Żerują na ludzkiej wrażliwości. Grupa kobiet od 20 do 40 lat podszywa się pod wolontariuszki zbierające pieniądze na niepełnosprawne dzieci. Oszustki od kilku miesięcy bezkarnie działają w okolicach Słupska. Twierdzą, że zbierają datki na szkołę specjalną w Damnicy. Dyrektor ośrodka nic o tym nie wie.
- Miała nóżki koślawe, rozszczep podniebienia i słabe serduszko. Wszyscy położyli na niej krzyżyk - opowiada Wiesława Pyśniak, matka niepełnosprawnej Weroniki.
Weronika bała się wyjść z domu. Nie mówiła, jeśli cokolwiek artykułowała, nawet matka nie rozumiała jej mowy. Musiała spać w pozycji siedzącej, bo inaczej mogłaby się zadławić. Pierwsze próby rehabilitacji Weroniki podjęła matka dziewczynki, potem postanowiła posłać ją do Specjalnego Ośrodka w Damnicy. Tam rozpoczęła się prawdziwa walka z kalectwem. Weronika zaczęła uczyć się żyć poza domem.
- Weronika chodzi do szkoły specjalnej w Damnicy. Z roku na rok jest coraz lepiej. Zaczęła pisać, składać proste wyrazy. Wie, gdzie mieszka - mówi Wiesława Pyśniak, matka niepełnosprawnej Weroniki.
Szkołę w Damnicy i jej sukcesy w rehabilitacji dzieci bardzo sprytnie wykorzystuje grupa oszustek, które od kilku miesięcy działają w okolicach Słupska. Kobiety podszywają się pod wolontariuszki różnych fundacji i wyłudzają od Słupszczan pieniądze - na chore dzieci.
- Przedstawiały to w taki sposób, iż dochód z zakupionych cegiełek, czy kartek będzie przeznaczony dla biednych dzieci w Damnicy. Nigdy nie podpisywałam żadnych porozumień ani z fundacjami, ani z osobami prywatnymi, które miałyby taką akcję przeprowadzać - zapewnia Władysława Januszewicz, dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Damnicy.
Oszustki są w różnym wieku. Od 20 do 40 lat. Odwiedzając słupszczan, często trafiały na ludzi pracujących w Ośrodku, na który zbierały pieniądze. Mimo, iż dyrekcja zawiadomiła policję, fałszywe wolontariuszki były bezkarne.
Panie, które wyłudzają pieniądze, powołują się na znajomości z wicedyrektor, która ich nie kojarzy. Co więcej posługują się tajemniczą pieczątką pani wicedyrektor.
- Była pieczątka na papierze. Nie zwróciłam na nią wtedy uwagi. Nie spodziewałam się, że ktoś może wykorzystać nasze dzieci, które potrzebują pomocy w tak ohydny sposób - mówi Elżbieta Szczypek, pracownica Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Damnicy
- Na pewno nie dysponowały moją pieczątką. Nie zaginęła mi. Mogły ją podrobić - mówi Mirosława Sawicka- wicedyrektor Ośrodka Szkolno Wychowawczego w Damnicy
Ośrodek w Damnicy uczy i rehabilituje aż 170 dzieci. Wiele z nich, tak jak Weronika, wymaga kosztownej rehabilitacji i prawdziwej pomocy finansowej.
- Uważam, że wykorzystują uczciwych ludzi, działają na szkodę mojego ośrodka, bo wtedy, kiedy będę potrzebowała pomocy, ci którzy stracili, zostali oszukani, nie pomogą mnie ani moim dzieciom - mówi Władysława Januszewicz, dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Damnicy. *
* skrót materiału
Reporter: Katarzyna Handerek