Oszpecona przez lekarzy
Żyje z ogromną dziurą w brzuchu. 9 lat temu u pani Małgorzaty z Popielewa niedaleko Połczyna-Zdroju lekarze stwierdzili niedrożność przewodu pokarmowego. Konieczna była operacja. Po niej pacjentka miała wrócić do zdrowia. Niestety, tak się nie stało. Kobieta musiała przejść kilkanaście kolejnych operacji, które zniszczyły jej ciało. Kto popełnił błąd - nie wiadomo.
- Ja już sama siebie się brzydzę. Nie mogę nic jeść, mam małą chrześnicę, a boję się jej nawet dotknąć - rozpacza Małgorzata Boryta.
Pani Małgorzata ma trzydzieści siedem lat. Mieszka sama w Popielewie - małej wiosce niedaleko Połczyna-Zdroju. Pani Małgorzata od kilku lat jest niepełnosprawna. Choć porusza się samodzielnie, to jej ciało jest w tragicznym stanie. Kobieta ma ogromną dziurę w brzuchu.
Wszystko zaczęło się dziewięć lat temu. Lekarze stwierdzili u pani Małgorzaty niedrożność przewodu pokarmowego. Przeszła pierwszą operację i miała wrócić do zdrowia. Niestety, to był dopiero początek leczenia. Takich operacji kobieta przeszła jeszcze kilkanaście.
- Te operacje, szczerze mówiąc, były dosyć dziwne. Nie można bezkarnie operować człowieka w nieskończoność. Teraz już nikt nie jest w stanie opanować tego, co się stało. Ona narażona jest na leczenie do końca życia - mówi prof. Józef Kładny z Kliniki Chirurgii i Onkologii w Szczecinie.
- Chciałbym, żeby któryś z lekarzy powiedział mi, że nie będę miała już nigdy więcej żadnej operacji. To jest moje marzenie - opowiada Małgorzata Boryta, która ma dziurę w brzuchu.
Kołobrzeg, Opole, Wrocław, Połczyn-Zdrój, Piła to tylko nieliczne z kilkunastu miast, w których leczyła się pani Małgorzata. Ostatnim szpitalem, do którego trafiła, była klinika w Szczecinie.
- Przyjechała do nas w średnio ciężkim stanie z - co jest dziwne dla nas, a my dużo rzeczy widzieliśmy - martwicą powłok jamy brzusznej. Pacjentka wymagała operacji plastycznej, bo jelita miała na wierzchu - mówi prof. Jozef Kładny z Kliniki Chirurgii i Onkologii w Szczecinie.
Pomimo choroby pani Małgorzata nie poddawała się. Ukrywała swoją chorobę. Starała się pracować, żeby opłacać leczenie. Niestety, jej stan pogarszał się i pracę musiała przerwać.
- Ja ją przyjąłem do pracy przy sprzątaniu. Nie wiedziałem, że jest taka chora. Dopiero po badaniu przez lekarza zakładowego dowiedziałem się, że ona nie może podnieść więcej niż 5 kilo - opowiada Czesław Zabrocki, u którego pracowała pani Małgorzata.
Dziś trudno jest po tylu latach i tylu operacjach stwierdzić kto i gdzie popełnił błąd. Jedno jest pewne. Pani Małgorzata kolejny raz będzie operowana. W prywatnej klinice. Do tych państwowych straciła już zaufanie. Operacja i leczenie będzie ją kosztować około dziesięciu tysięcy złotych. A kobieta ma niecałe 600 złotych renty.
- Ja sobie sama nie poradzę. Nie chcę od ludzi pieniędzy na rękę, chcę tylko, żeby ta dziura, którą mam w brzuchu zniknęła, bo ja nie mogę spać nocami, nie mogę już nic robić - rozpacza Małgorzata Boryta. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk