Paliwowy klan z Ostrołęki
Twierdzą, że przebywają w areszcie i są niewinni. Kilka miesięcy temu w Ostrołęce aresztowano dwa małżeństwa podejrzane o pranie brudnych pieniędzy. Zatrzymani za pośrednictwem mediów przekonują, że są niewinni. Sprawdziliśmy jak jest naprawdę.
Przed kilkoma miesiącami do aresztu trafiła rodzina Zygmunta M., założyciela Benzolu - rodzinnej firmy paliwowej z Ostrołęki, jego córka Agnieszka K. i synowa Agnieszka M. oraz ich mężowie Adam K. i Dariusz M.
Kilka dni przed naszą rozmową kobiety wróciły do domu po półrocznym areszcie. Ich mężowie zostali za kratami. Na tych dwóch małżeństwach ciążą zarzuty prokuratury.
- Zarzucono im, że prali brudne pieniądze. Uzyskiwali je ze sprzedaży paliwa poza oficjalną ewidencją - mówi Maciej Kujawski, z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zdaniem obrony, aby aresztować dwa małżeństwa, ostrołęckiej Temidzie wystarczyły pomówienia byłego pracownika, który wcześniej z rodzinnej firmy paliwowej został wyrzucony. Chodzi o Andrzeja P. Były prezes zarządu firmy Benzol w Ostrołęce twierdzi, że oszustwa paliwowe były pod ścisłą kontrolą właściciela firmy.
Wiarygodność Andrzeja P. kwestionuje podejrzana rodzina i jej adwokat. Adwokat, który jest łącznikiem między dziennikarzami i właścicielami Benzolu. To mecenas Wojciech Brochwicz, były wiceminister MSWiA i pułkownik UOP.
Półtora roku temu mecenas zasłynął z tego, że wyprowadził w pole Komisję Orlenowską i przerwał kampanię prezydencką Włodzimierza Cimoszewicza. Skontaktował Annę Jarucką, asystentkę Cimoszewicza z Komisją Orlenowską. Tam oskarżyła ona swojego szefa o sfałszowanie oświadczenia majątkowego.
Teraz Anna Jarucka odpowie za składanie fałszywych zeznań i posługiwanie się sfałszowanym upoważnieniem szefa. Pierwsza rozprawa już za kilka dni. Dziś natomiast mecenas Brochwicz zabiega o uchylenie aresztu wobec czterech podejrzanych w sprawie ostrołęckiej firmy paliwowej Benzol. I ma już pewne sukcesy. Po blisko 6 miesiącach, areszt opuściły dwie z czterech osadzonych: Agnieszka K. i Agnieszka M., córka i synowa założyciela firmy.
Półroczny areszt nie złamał kobiet. Przekonane o swojej niewinności nadal nie rozumieją koszmaru, który ich spotkał.
- Nie jestem żadnym udziałowcem w firmie. Czasami pomagałam księgowej. Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi Agnieszka M., synowa Zygmunta M.
To właśnie kontrola dokumentów i pomoc księgowej w Benzolu - zdaniem prokuratury - było wyjątkowo twórczym zajęciem. Adwokat podejrzewa z kolei, że kobiety trafiły do aresztu bez powodu, bo prokuratura nie ma dowodów. Dopiero szuka. I to po omacku. Inaczej twierdzą byli pracownicy Benzolu. Ich zdaniem w firmie funkcjonował specjalny system sprzedaży paliwa poza ewidencją - system oszukiwania klientów.
- To nie było za zgodą właściciela, tylko na jego rozkaz. Na każdej stacji były elektronicznie przestawione liczniki, które wydawały mniejszą ilość paliwa. Na 100 litrach zaoszczędzano około 2 litry - mówi Andrzej P., były prezes Benzolu.
Podrasowane dystrybutory, fikcyjne dostawy - to zdaniem pracowników codzienność rodzinnej firmy paliwowej z Ostrołęki. Ale to nie wszystko. Istnieją powody by sądzić, że prokuratura poznała również metody właścicieli Benzolu zagwarantowania swojej firmie przychylności u ważnych osób w mieście.
- Myślę, że chodzi o materiały kompromitujące znanych dostojników ostrołęckich. Sam byłem przy rozmowach telefonicznych, gdy mój szef, podpinał pod telefon komórkowy kabelek i prosił żebym milczał. Na kogo chciał coś znaleźć, to nagrywał - mówi Andrzej P.*
* skrót materiału
Reporter: Łukasz Kurtz