Pod dziurawą strzechą

Pod dziurawą strzechą

Czasami brakuje mi już sił. Wtedy zastanawiam się, dlaczego spotyka mnie taki los? Dlaczego mam chore dziecko i dlaczego to moje córki muszą wychowywać się bez ojca? - pyta Anna Żuk. Jej rodzina mieszka w rozpadającym się domu. Panujące w nim warunki szkodzą ciężko chorej córce pani Anny. Wójt nie chce jej pomóc.

W ponad stuletnim, rozpadającym się domu pod strzechą mieszka pani Anna z dwójką małych dzieci i ze swoją matką. Starsza córka - 4 letnia Julia jest chora na nieuleczalną chorobę: zespół cri du chat. Jeśli nie będzie rehabilitowana nigdy nie będzie mówiła!

- Julka ma 4 lata, ale rozwój ruchowy dziecka jest na poziomie dziecka rocznego. Wymaga stałej rehabilitacji - mówi dr Maria Wolak, lekarz rodzinny.  

Pani Anna wyprowadziła się od męża, ponieważ pił - dochodziło do awantur, nieraz rękoczynów. Pani Anna nie chciała dla swoich dzieci takiego życia.

Kobieta z dwójką małych dzieci mieszka teraz w koszmarnych warunkach. Bez ciepłej wody, ogrzewania i łazienki. Bardzo stara, kryta strzechą chata grozi zawaleniem.

Pani Anna utrzymuje się z zasiłku pielęgnacyjnego i dodatków. Otrzymuje w sumie 720 zł miesięcznie. To zbyt mało, żeby wynająć mieszkanie, a czteroletnia Julka bardzo często choruje. Lekarz twierdzi, że w takich warunkach jej stan zdrowia będzie się tylko pogarszał.

Niestety ani wójt, ani pracownik ośrodka opieki społecznej nie zadali sobie trudu, by sprawdzić w jakich warunkach mieszka pani Anna z nieuleczalnie chorą córką. Wójt twierdzi, że w gminie jest wiele rodzin w dużo trudniejszej sytuacji, a wolnych mieszkań komunalnych w tej chwili nie ma.

- Strzecha jest dosyć modna. Ludzie kryją sobie teraz strzechą mieszkania. Należy zobaczyć tylko, co jest wewnątrz mieszkania - twierdzi Hieronim Zonik, wójt Gminy Siedliszcze.

Pani Anna zwróciła się do wójta gminy z prośbą o pomoc. Niestety nie może na nią liczyć. Wójt najwyraźniej nie widzi nic złego w tym, że w jego gminie matka z dwójką małych dzieci, w tym jednym bardzo poważnie chorym, mieszka w tak strasznych warunkach.

- Moim marzeniem jest dobro dzieci. Pragnę, by Julia zaczęła chodzić i powiedziała: mamo. Czekam i wierze w to, bo wiem, że marzenia się spełniają - mówi Anna Żuk, matka chorej dziewczynki.*

* skrót materiału

Reporter: Justyna Burdon