Polski piłkarz w więzieniu
Igor Sypniewski był jednym z najzdolniejszych piłkarzy w kraju. Grał w reprezentacji Polski, strzelał bramki w Lidze Mistrzów. Dziś doprowadza się go do sądu skutego w kajdanki. Były piłkarz oskarżony jest o znęcanie się nad matką, grożenie konkubinie i policjantom. Sypniewski od lat zmaga się z chorobą alkoholową, która wyniszcza jego organizm.
Kiedyś ulubieniec publiczności. Strzelał piękne gole. Grał między innymi w ŁKS-ie Łódź, Wiśle Kraków i w zagranicznych klubach: greckim Panathinaikosie Ateny i szwedzkim Halmstad. Dwa razy wystąpił w reprezentacji Polski. Dziś to wyniszczony alkoholem, chory człowiek.
- Był bardzo dobrym piłkarzem, dynamicznym, szybkim. Poza tym piłka szukała go na boisku, był wysokiej klasy piłkarzem - opowiada Jan Tomaszewski, były piłkarz.
- Prowadziliśmy z nim różne rozmowy. Chcieliśmy go wysłać na leczenie. Niestety, nie było efektu. Trudno, każdy jest kowalem swojego losu - mówi Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Klubu Sportowego.
O problemach alkoholowych Igora Sypniewskiego zaczęło być głośno w 2002 roku, kiedy grał w Wiśle Kraków. Niestety, zagrał kilka spotkań i zniknął.
- U nas niejednokrotnie mówiło się, że pijany Igor jest lepszy od tej "dziesiątki", która gra, bo to jest talent. Igor miał pecha, że jego problem tolerowali w Polsce i w Grecji, zamiatali go pod dywan - twierdzi Jan Tomaszewski, były piłkarz.
Wiedzieliśmy, że ma problemy. Może jest to jednak nas wszystkich wina, że przymykało się na to oczy, bo wiedzieliśmy, że on nie prowadził się sportowo, ale na boisku nie było tego widać - wspomina Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Klubu Sportowego.
Sypniewski zmieniał kluby. Wiadomo było, że ma problemy psychiczne i alkoholowe. Z jednego ze szwedzkich klubów wyrzucono go, bo został zatrzymany przez policję za jazdę w stanie nietrzeźwym.
- My żeśmy mu podali dłoń, bo wiedzieliśmy. że w drugiej lidze nawet mając swoje słabości na pewno nam pomoże. Tak też się stało, bo przyczynił się do awansu ŁKS-u do pierwszej ligi. Rozmawiałem z nim, chciałem żeby z nami został, ale wybrał inna drogę - mówi Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Klubu Sportowego.
- Igor nie będzie chciał uzyskać pomocy i dopóki nie będzie chciał, żeby mu takiej pomocy udzielono, to niczego nie zmieni się - twierdzi Adriana Zagórska, psycholog sportu.
Dziś Sypniewskiego, skutego w kajdanki doprowadza się do sądu. Były piłkarz oskarżony jest o znęcanie się nad matką, grożenie konkubinie i policjantom. Jego najbliżsi nie chcą zeznawać przeciwko niemu. Chcą żeby się leczył.
- Skierowaliśmy do sądu wiele pism z prośbą o przymusowe leczenie, bo każdy lekarz mówi, że na leczenie trzeba się zgłosić dobrowolnie - mówi Stefan Sypniewski, ojciec Igora.
Sypniewskiemu grozi do 5 lat wiezienia. Do kolejnej rozprawy pozostanie w areszcie. Wyrok najprawdopodobniej już w maju. Być może były piłkarz zostanie skierowany na przymusowe leczenie. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Był bardzo dobrym piłkarzem, dynamicznym, szybkim. Poza tym piłka szukała go na boisku, był wysokiej klasy piłkarzem - opowiada Jan Tomaszewski, były piłkarz.
- Prowadziliśmy z nim różne rozmowy. Chcieliśmy go wysłać na leczenie. Niestety, nie było efektu. Trudno, każdy jest kowalem swojego losu - mówi Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Klubu Sportowego.
O problemach alkoholowych Igora Sypniewskiego zaczęło być głośno w 2002 roku, kiedy grał w Wiśle Kraków. Niestety, zagrał kilka spotkań i zniknął.
- U nas niejednokrotnie mówiło się, że pijany Igor jest lepszy od tej "dziesiątki", która gra, bo to jest talent. Igor miał pecha, że jego problem tolerowali w Polsce i w Grecji, zamiatali go pod dywan - twierdzi Jan Tomaszewski, były piłkarz.
Wiedzieliśmy, że ma problemy. Może jest to jednak nas wszystkich wina, że przymykało się na to oczy, bo wiedzieliśmy, że on nie prowadził się sportowo, ale na boisku nie było tego widać - wspomina Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Klubu Sportowego.
Sypniewski zmieniał kluby. Wiadomo było, że ma problemy psychiczne i alkoholowe. Z jednego ze szwedzkich klubów wyrzucono go, bo został zatrzymany przez policję za jazdę w stanie nietrzeźwym.
- My żeśmy mu podali dłoń, bo wiedzieliśmy. że w drugiej lidze nawet mając swoje słabości na pewno nam pomoże. Tak też się stało, bo przyczynił się do awansu ŁKS-u do pierwszej ligi. Rozmawiałem z nim, chciałem żeby z nami został, ale wybrał inna drogę - mówi Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Klubu Sportowego.
- Igor nie będzie chciał uzyskać pomocy i dopóki nie będzie chciał, żeby mu takiej pomocy udzielono, to niczego nie zmieni się - twierdzi Adriana Zagórska, psycholog sportu.
Dziś Sypniewskiego, skutego w kajdanki doprowadza się do sądu. Były piłkarz oskarżony jest o znęcanie się nad matką, grożenie konkubinie i policjantom. Jego najbliżsi nie chcą zeznawać przeciwko niemu. Chcą żeby się leczył.
- Skierowaliśmy do sądu wiele pism z prośbą o przymusowe leczenie, bo każdy lekarz mówi, że na leczenie trzeba się zgłosić dobrowolnie - mówi Stefan Sypniewski, ojciec Igora.
Sypniewskiemu grozi do 5 lat wiezienia. Do kolejnej rozprawy pozostanie w areszcie. Wyrok najprawdopodobniej już w maju. Być może były piłkarz zostanie skierowany na przymusowe leczenie. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)