Psy Wiesława G. w schronisku
Kilkanaście półdzikich psów w niewielkim mieszkaniu w centrum Łodzi! Wiesław G. trzymał na zaledwie 16 metrach kwadratowych kilkanaście psów. Mężczyzna nadużywa alkoholu. Nie jest w stanie nad nimi zapanować, ani zapewnić im należytej opieki. Trzy tygodnie temu razem ze Strażą dla Zwierząt udało nam się odebrać mu część zwierząt. Resztę udało nam się odebrać pod koniec kwietnia.
Wiesław G. przekonuje, że kocha zwierzęta. Kocha tak bardzo, że postanowił podzielić się z nimi swoją przestrzenią życiową: jednym pokojem na drugim piętrze kamienicy.
Sąsiedzi pana Wiesława zwierzęta też kochają. Mówią, że w znacznej mierze dzięki nim, i ich współczuciu, psy Wiesława G. żyją.
- To sąsiedzi żywią te zwierzęta, bo to każdemu szkoda jest, żeby chodziły głodne - mówi jeden z sąsiadów Wiesława G.
- One atakują niektórych ludzi. Biegają beztrosko, bez smyczy - mówi, sąsiad Wiesława G.
- Tu co chwila ktoś pogryziony chodzi. Ja byłam już 3 razy pogryziona przez psa. Wzywałam policję, szłam do dzielnicowego i nikt się za to nie wziął. Szkoda słów - mówi Paulina Oleksiak.
Straż dla zwierząt była dwa razy u Wiesława G. Właściciel psów za każdym razem obiecywał, że poprawi psom warunki życia. Słowa nie dotrzymywał.
Podczas jednej z interwencji towarzyszyliśmy im z kamerą. Miesiąc temu Wiesław G. dobrowolnie zrzekł się prawa do dwóch szczeniaków. Straży nie udało się jednak dostać do dwóch pomieszczeń, zajmowanych przez dorosłych synów Wiesława G. W nich też zamknięte były psy. Ze strażą wróciliśmy do mieszkania 25 kwietnia.
- Dostaliśmy oficjalną decyzję prezydenta miasta na tymczasowy odbiór zwierząt panu G. - mówi Agnieszka Rutkowska ze Straży dla Zwierząt.
Oto fragment rozmowy Agnieszki Rutkowskiej ze Straży dla Zwierząt z Wiesławem G.:
"- Dlaczego pan przywiązywał psa do łóżka?
- Bo uciekał. Tego żółtego, co pani zabrała, przywiązywałem zawsze, bo uciekał.
- Niech pan wyjmie tego psa.
- Jak wyjmie, jak uciekł?
- Przecież jest pan właścicielem, niech pan go zawoła i wyjmie. Czy jest taki dziki, że nie przychodzi do pana?
- No co robita? Ludzie, k..wa? To ma być w telewizji. Wszystkich panów pokazać, jacy mordercy są tu."
Dzięki pomocy administracji udało się też otworzyć sąsiednie pomieszczenie. Tam też zamknięte były psy. A wraz z nimi dwaj dorośli synowie Wiesława G.
- Do czasu sprawy psy będą przebywały w schronisku. Taka jest decyzja prezydenta. Psy biegają po osiedlu, panowie nadużywają alkoholu, biją te psy i nie wiadomo, co jeszcze robią - mówi Agnieszka Rutkowskiej ze Straży dla Zwierząt.
Psy Wiesława G. i jego synów zostały przewiezione do tego łódzkiego schroniska. Mają tam przebywać tymczasowo. To sąd ma postanowić o ich dalszym losie.
- Przywieźliśmy od pana G. 12 psów. W tym 4 dorosłe suki, 7 dorosłych psów i jedno szczenię. Po chwilowym zastanowieniu koledzy moi zdecydowali się zabrać tego szczeniaka do siebie do domu. Nie chcieli, żeby siedział w klatce - informuje Grażyna Walczak, prezes łódzkiego oddziału Straży dla Zwierząt.
- To jest olbrzymi kłopot dla schroniska. Na pewno będą dostawały tutaj jedzenie, na pewno będą tutaj leczone. Na pewno lekarz weterynarii dzisiaj je obejrzy. Dla tych psów trzeba będzie szukać domu - mówi dyrektor schroniska dla zwierząt.
- Ja sobie znajdę jakiegoś pieska. Na ulicy lub od kogoś. Jednego będę miał - zapowiada syn Wiesława G. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
Sąsiedzi pana Wiesława zwierzęta też kochają. Mówią, że w znacznej mierze dzięki nim, i ich współczuciu, psy Wiesława G. żyją.
- To sąsiedzi żywią te zwierzęta, bo to każdemu szkoda jest, żeby chodziły głodne - mówi jeden z sąsiadów Wiesława G.
- One atakują niektórych ludzi. Biegają beztrosko, bez smyczy - mówi, sąsiad Wiesława G.
- Tu co chwila ktoś pogryziony chodzi. Ja byłam już 3 razy pogryziona przez psa. Wzywałam policję, szłam do dzielnicowego i nikt się za to nie wziął. Szkoda słów - mówi Paulina Oleksiak.
Straż dla zwierząt była dwa razy u Wiesława G. Właściciel psów za każdym razem obiecywał, że poprawi psom warunki życia. Słowa nie dotrzymywał.
Podczas jednej z interwencji towarzyszyliśmy im z kamerą. Miesiąc temu Wiesław G. dobrowolnie zrzekł się prawa do dwóch szczeniaków. Straży nie udało się jednak dostać do dwóch pomieszczeń, zajmowanych przez dorosłych synów Wiesława G. W nich też zamknięte były psy. Ze strażą wróciliśmy do mieszkania 25 kwietnia.
- Dostaliśmy oficjalną decyzję prezydenta miasta na tymczasowy odbiór zwierząt panu G. - mówi Agnieszka Rutkowska ze Straży dla Zwierząt.
Oto fragment rozmowy Agnieszki Rutkowskiej ze Straży dla Zwierząt z Wiesławem G.:
"- Dlaczego pan przywiązywał psa do łóżka?
- Bo uciekał. Tego żółtego, co pani zabrała, przywiązywałem zawsze, bo uciekał.
- Niech pan wyjmie tego psa.
- Jak wyjmie, jak uciekł?
- Przecież jest pan właścicielem, niech pan go zawoła i wyjmie. Czy jest taki dziki, że nie przychodzi do pana?
- No co robita? Ludzie, k..wa? To ma być w telewizji. Wszystkich panów pokazać, jacy mordercy są tu."
Dzięki pomocy administracji udało się też otworzyć sąsiednie pomieszczenie. Tam też zamknięte były psy. A wraz z nimi dwaj dorośli synowie Wiesława G.
- Do czasu sprawy psy będą przebywały w schronisku. Taka jest decyzja prezydenta. Psy biegają po osiedlu, panowie nadużywają alkoholu, biją te psy i nie wiadomo, co jeszcze robią - mówi Agnieszka Rutkowskiej ze Straży dla Zwierząt.
Psy Wiesława G. i jego synów zostały przewiezione do tego łódzkiego schroniska. Mają tam przebywać tymczasowo. To sąd ma postanowić o ich dalszym losie.
- Przywieźliśmy od pana G. 12 psów. W tym 4 dorosłe suki, 7 dorosłych psów i jedno szczenię. Po chwilowym zastanowieniu koledzy moi zdecydowali się zabrać tego szczeniaka do siebie do domu. Nie chcieli, żeby siedział w klatce - informuje Grażyna Walczak, prezes łódzkiego oddziału Straży dla Zwierząt.
- To jest olbrzymi kłopot dla schroniska. Na pewno będą dostawały tutaj jedzenie, na pewno będą tutaj leczone. Na pewno lekarz weterynarii dzisiaj je obejrzy. Dla tych psów trzeba będzie szukać domu - mówi dyrektor schroniska dla zwierząt.
- Ja sobie znajdę jakiegoś pieska. Na ulicy lub od kogoś. Jednego będę miał - zapowiada syn Wiesława G. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)