Ścigali się samochodami i zabili

Ścigali się samochodami i zabili

Przez ich brawurę i głupotę zginął człowiek. Dwa lata temu Maciej K. i Paweł K. ścigali się samochodami w centrum Szczecinka. Doszło do tragedii. Pod kołami jednego z samochodów zginęła 34-letnia Lucyna, a jej 27-letnia koleżanka do dziś jest kaleką. Rok temu Maciej i Paweł zostali skazani na 4 lata więzienia. Mężczyźni do dziś jednak cieszą się wolnością.

- To jest nie do pomyślenia, żeby sprawcy, skazani prawomocnym wyrokiem, dalej chodzili po wolności i nic sobie z tego nie robili - mówi Józef Łukawski, ojciec poszkodowanej w wypadku Joanny.

Pierwszy października 2005. Szczecinek. Dwaj świeżo upieczeni 19-letni studenci urządzają sobie na ulicach miasta wyścigi. Mkną swymi samochodami z prędkością prawie 100 kilometrów na godzinę. Nagle ich zabawa zamienia się w koszmar.  

- Pamiętam, że weszłyśmy na przejście dla pieszych, doszłyśmy do połowy i później obudziłam się w szpitalu - opowiada Joanna Łukawska, poszkodowana w wypadku.

- Jeden z kierowców jechał wprost na nich, chyba chciał je ominąć, one się cofnęły i drugi samochód z całą siłą uderzył w nie - dodaje Dariusz Banaszkiewicz, który w wypadku stracił żonę.

W starciu z rozpędzonym samochodem kobiety nie miały żadnych szans. 34-letnia wówczas Lucyna zginęła na miejscu, 27-letnia Joanna jest kaleką.

- Byłam cała połamana. Ręce, nogi, miednica. W udzie miałam blachę i 13 śrub, w podudziu mam do tej pory blachę i śruby, tak samo w rękach - mówi Joanna Łukawska, poszkodowana w wypadku.

W sierpniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Szczecinku skazał młodych kierowców na cztery lata pozbawienia wolności. Biegli nie mieli wątpliwości. Winę za tę tragedię ponoszą obaj mężczyźni.

Oto fragment opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego: "Maciej K. był inicjatorem zabronionego "ścigania się" samochodów po drodze publicznej, a wyzwanie to podjął Paweł K. (...) Żaden z kierowców nie zachował nawet minimum wyobraźni i rozsądku, nie mówiąc już o zasadach bezpieczeństwa".

Od wyroku minął rok. Do dziś jednak żaden ze sprawców nie trafił za kratki. Dlaczego? Bo obrońcy Macieja K. i Pawła K. skutecznie odwlekają wykonanie kary.

- Najgorsze jest to, że oni nie odbywają tej kary. Piszą różne pisma, odwołują się, to jest przykre - mówi Joanna Łukawska, poszkodowana w wypadku.

Maciej K. i Paweł K. mieli także zapłacić nawiązki - sto tysięcy złotych dla rodziny Lucyny Banaszkiewicz i czterdzieści tysięcy złotych dla Joanny Łukawskiej. Mieli, bo żadna z rodzin pieniędzy jak dotąd nie zobaczyła.

- Nasz mecenas skierował sprawę do komornika o ściągniecie jakiejkolwiek należności, zadośćuczynienia. Komornik wszczął postępowanie, ale oni w ogóle nie zgłaszali się na wezwania. Tak jakby ich to nie dotyczyło - mówi Józef Łukawski, ojciec poszkodowanej w wypadku Joanny.

O niewinności jednego ze sprawców - Pawła K. - przekonani są jego rodzice. Nie uznają ani prawomocnego wyrok, ani faktu, że ich syn sam przyznał się do tego, że razem z kolegą sprawdzali możliwości swoich samochodów, w centrum miasta. *

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)