Śmierć przez zaniedbanie?

Śmierć przez zaniedbanie?

Siedemdziesięcioletni pensjonariusz Domu Pomocy Społecznej zaginął. Znaleziono go w kabinie prysznicowej ośrodka - po czterech dniach poszukiwań. Dwa dni po przewiezieniu do szpitala mężczyzna zmarł.

Pan Bolesław mieszkał w Domu Pomocy Społecznej od kilku lat. 27 grudnia ubiegłego roku, jak zwykle rano, poszedł się wykąpać. Niestety od tamtej pory nikt go nie widział. Dyrekcja Domu Pomocy Społecznej powiadomiła rodzinę i policję o zaginięciu mężczyzny.

- Zapytałem współlokatora o pana Bolesława. Powiedział, że poszedł się kąpać. Współlokator położył się spać i od tamtej pory go nie widział - mówi Karol Ruzik, znajomy rodziny.  

Cztery dni po zgłoszeniu zaginięcia pan Bolesław odnalazł się. To szokujące, bo mimo intensywnych poszukiwań personelu i policji pacjent był w Domu Pomocy Społecznej. Leżał nieprzytomny w kabinie prysznicowej. Personel cały czas utrzymywał, że pan Bolesław opuścił budynek, chociaż nikt tego nie widział.

- Po zgłoszeniu, policjanci dwukrotnie udawali się do Domu Pomocy Społecznej, gdzie rozpytywali personel ma temat zaginięcia tego pana - opowiada Włodzimierz Stańczak, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Starachowicach.

Pan Bolesław trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Był wyziębiony, miał liczne odparzenia i wylew krwi do mózgu. Zmarł dwa dni później. Zdaniem rodziny, pan Bolesław padł ofiarą rażącego zaniedbania ze strony personelu Domu Pomocy Społecznej. Tymczasem dyrekcja odpiera wszelkie zarzuty.

Do tej pory pojawiło się kilka wersji tego zdarzenia. Dyrekcja i personel Domu Pomocy Społecznej utrzymują, że pan Bolesław wyszedł 28 grudnia, po czym wrócił 31 grudnia i poszedł się wykąpać. Zwracają również uwagę na to, że pan Bolesław nadużywał alkoholu.

- Zauważyliśmy, że jego łóżko nie było zasłane. A on zawsze wychodząc gdzieś zostawał po sobie porządek - mówi Lidia Lewkowicz, bratowa pana Bolesława.

Tłumaczenia dyrekcji i personelu Domu Pomocy Społecznej nie były również przekonujące dla starosty. Kilka godzin po naszej rozmowie z panią dyrektor, starosta podjął decyzję o jej odwołaniu. Sprawą zajęła się prokuratura.

- Doszliśmy do wniosku, że w tym ośrodku nie było właściwych procedur, które zapewniłyby bezpieczeństwo pensjonariuszom. A to jest wystarczający powód, żeby odwołać panią dyrektor - wyjaśnia Andrzej Matynia, Starosta Starachowic. *

* skrót materiału

Reporter: Joanna Pecht