Staranował go radiowóz

Staranował go radiowóz

Radiowóz staranował samochód pana Pawła. Do wypadku doszło, kiedy mężczyzna z włączonym kierunkowskazem skręcał w lewo, na posesję znajomego. Mimo, iż sygnalizował swój manewr, policjanci zdecydowali się go wyprzedzić. Oba samochody zostały poważnie zniszczone. Pan Paweł twierdzi, że jest niewinny. Mimo, to został uznany za sprawcę wypadku.

- Jeżeli zwykły obywatel by we mnie tak uderzył jak policja, to podejrzewam, że na drugi dzien, wszytko byłoby załatwione - mówi Paweł Walkowski, który zderzył się z radiowozem.

- Głównym argumentem, jaki określił biegły, było to, że Pan Walkowski wykonując manewr skrętu w lewo nie zachował zasady ograniczonego zaufania wobec innych uczestników. Niewątpliwie kierunkowskaz był włączony, ale pan Walkowski skręcając w lewo powinien skorzystać z lusterek - twierdzi Krzysztof Chojnacki z Komendy Powiatowej w Świdwinie.  

- Przede wszystkim nie mam możliwości udowodnienia takiemu kierowcy, że on nie spojrzał w lusterko, a poza tym może być taka sytuacja, że jeśli pojazd jest w zaawansowanej fazie wyprzedzania, to spoglądający w lusterko wsteczne nie zobaczy tego pojazdu, bo on będzie w martwym polu - uważa Wojciech Kotowski, ekspert do spraw ruchu drogowego.

13 marca 2008 roku pan Paweł Walkowski jechał swoim samochodem ulicą 1 Maja w Białogardzie.

Włączył kierunkowskaz i zaczął skręcać w lewo, na posesję znajomego.

Nagle w bok jego samochodu uderzył z impetem jadący za nim granatowy ford.

Busa rzuciło na drugą stronę jezdni. Ford odbił się od samochodu mężczyzny i uderzył w drzewo. Oba auta zostały poważnie uszkodzone.

Chwilę później okazało się, że ford, to nieoznakowany radiowóz. Paweł Walkowski został uznany przez policję za sprawcę wypadku.

- Wersja wszystkich policjantów jest taka, że ja nie miałem na pewno włączonego kierunkowskazu. Nikt z nich nie widział, że był kierunkowskaz u mnie włączony, a biegły stwierdził, że kierunkowskaz był włączony na 100 procent, wiec 3 policjantów akurat w tej sprawie kłamało - mówi Paweł Walkowski, który zderzył się z radiowozem.

Pan Walkowski został przesłuchany jako sprawca tego wykroczenia. Sprawa została skierowana do Komendy Powiatowej w Świdwinie, a następnie trafił akt oskarżenia do Sądu Grodzkiego w Białogardzie

- Sprawę przekazali najbliższej jednostce, pod którą podlegają, czyli komendzie w Świdwinie, z tego względu, że nie chcą w to niby palców maczać. Najlepsze w tym jest to, że były komendant Białogardu jest teraz komendantem w Świdwinie - mówi Paweł Walkowski, który zderzył się z radiowozem.

Obydwa samochody są tak zniszczone, że nie jest możliwe, by do zderzenia doszło przy prędkości 40 km na godzinę. Zostali przesłuchani świadkowie, powołano biegłych.

- Prędkość została ustalona przez biegłego na podstawie uszkodzeń pojazdów i śladów, jakie zostały zabezpieczone na miejscu zdarzenia. W przypadku pana Walkowskiego było to około 20 kilometrów na godzinę, natomiast jeśli chodzi o samochód policyjny prędkość wynosiła 53, 5 kilometra na godzinę - informuje Krzysztof Chojnacki z Komendy Powiatowej w Świdwinie.

- Podejrzewam, że zniszczenia, które są na samochodzie nie potwierdzają nawet tego. Moim zdaniem oni jechali 90 albo nawet do 100 kilometrów na godzinę - twierdzi Paweł Walkowski, który zderzył się z radiowozem.

Pan Paweł skręcał zaraz za przejściem dla pieszych, więc nikt nie powinien tam go wyprzedzać. Tym bardziej, że znajduje się tam także duży sklep, jest dużo przechodniów i trzeba naprawdę uważać?

- Zostali przesłuchani świadkowie i tak aby nie by nie było żadnych wątpliwości został powołany biegły z zakresu ruchu drogowego, który po prostu wskazał, że sprawcą tej kolizji jest pan Walkowski - opowiada Krzysztof Chojnacki z Komendy Powiatowej Policji w Świdwinie.

- Samochód mam do kasacji. Podejrzewam, że policja chce siebie oczyścić, a mnie wkopać, tak abym pokrył koszta związane z tym wypadkiem - mówi Paweł Walkowski, który zderzył się z radiowozem.

Sprawa ciągnie się już ponad 2 miesiące. W połowie czerwca powinna się odbyć rozprawa w sądzie. Dopiero wówczas się okaże, kto tak naprawdę ponosi winę. *

* skrót materiału

Reporter: Aneta Mierzwa