"Taxi" radiowóz
Samochód służbowy rozwoził po imprezie policjantów do domów! W listopadzie 2006 roku funkcjonariusz Komendy Powiatowej Policji w Koluszkach będąc na służbie rozwoził swoich kolegów do domów. Takie polecenie wydała mu Małgorzata D., zastępca miejscowego komendanta. Kobieta złamała prawo, a karą było przeniesienie do wydziału... walki z korupcją komendy wojewódzkiej.
- Nie wszyscy wobec prawa są równi, jedynie ponoszą odpowiedzialność osoby z nizin społecznych, a nie te, które piastują wysokie stanowiska. To jest bulwersujące dla społeczeństwa - mówi anonimowo były policjant.
24 listopada 2006 roku był dniem żałoby narodowej po zmarłych górnikach z kopalni "Halemba". Tego dnia na imprezie na sali bankietowej "Batory" w Słotwinach koło Koluszek bawili się policjanci. Wśród nich była zastępca komendanta powiatowego policji w Koluszkach - Małgorzata D. Na jej polecenie nieoznakowany samochód służbowy rozwoził po imprezie policjantów do domów.
- W listopadzie 2006 roku zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne w związku z podejrzeniem, że pani nadkomisarz przekroczyła obowiązki służbowe. To postępowanie potwierdziło ten fakt - informuje Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Pani wicekomendant pokryła koszt w wysokości około 200 zł zużytej wówczas benzyny. Prokuratura Rejonowa w Rawie Mazowieckiej postawiła jej zarzut przekroczenia uprawnień. Sąd Rejonowy w Brzezinach umorzył jednak sprawę.
- Zapadł wyrok umarzający postępowanie karne wobec tej osoby z uwagi na znikomy stopień szkodliwości społecznej czynu. Wprawdzie nastąpiło naruszenie publicznego interesu, bo policjant, który jechał samochodem służbowym nie był obecny tam, gdzie powinien, tzn. komisariacie policji, to ten okres nieobecności był, po pierwsze: krótki, po drugie: przekroczenie obszaru jego działania było minimalne, po trzecie: nic w tym czasie w macierzystej jednostce, czy na terenie działania tej jednostki nie zdarzyło się, co wymagałoby interwencji tego funkcjonariusza policji - uzasadnia decyzję Jarosław Papis z Sądu Okręgowego w Łodzi.
- Prokuratura prowadziła postępowanie w szerokim zakresie, natomiast w jego wyniku ustalono, iż jedynie w stosunku do oskarżonej można sformułować zarzuty - mówi Andrzej Nowak z Prokuratury Rejonowej w Rawie Mazowieckiej.
Prowadzone w sprawie postępowanie wykazało także, że samochód służbowy odwiózł po imprezie do domu dwóch innych policjantów. W opinii sądu za to nie ponosi odpowiedzialności Małgorzata D. Tydzień później w tragicznym wypadku zginęło dwoje policjantów, którzy także samochodem służbowym odwozili do domu byłego już urzędnika MSWiA.
- Przyjęto, że kobieta ta wykorzystała samochód służbowy dla celów prywatnych tylko w zakresie własnej osoby. Samochód ten odwoził w różnym czasie inne osoby, ale nie miało to już związku z poleceniem oficera policji, o którym wypowiadam się. Natomiast nie posiadam informacji, czy wobec innych osób, które były przewożone toczyło się jakieś postępowanie. Sądzę, że nie - mówi Jarosław Papis z Sądu Okręgowego w Łodzi.
Fakty budzą wątpliwości. Po pierwsze: była pani wicekomendant nadal pracuje w policji, choć w momencie, kiedy próbowaliśmy się z nią skontaktować była na urlopie. Po drugie: żaden z policjantów biorących udział w tym incydencie nie poniósł konsekwencji, łącznie z oficerem dyżurnym, który tego dnia pełnił służbę.
- Została uznana winną. Wymierzono jej karę nagany i wyznaczono niższe stanowisko służbowe. Obecnie pełni służbę w wydziale do walki z korupcją w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi - mówi Magdalena Zielińska, rzecznik prasowy tej komendy.
- Uważam, że zarówno wobec policjantki, jak i policjantów, którzy byli winni, powinny być wyciągnięte konsekwencje. Komendant główny powiedział na konferencji, że jeżeli się potwierdzą doniesienia prasowe, to ci policjanci już nie będą mieli czego szukać w policji. Tak się nie stało. Te osoby nadal piastują stanowiska w policji i moim zdaniem, to jest nieetyczne - twierdzi anonimowo były policjant.*
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk