Terror w zerówce?

Terror w zerówce?

- Moje dzieci mówią, że są bite i zamykane w łazience. Boję się wysłać je do szkoły. Dziś jedno mi zemdlało - mówi Iwona Lisowska, mama dwóch uczennic Doroty Andrzejewskiej. Dzieci twierdzą, że są bite i zastraszane przez wychowawczynię w zerówce.

Przyjma - mała miejscowość koło Konina. Od kilku dni uwagę wszystkich przyciąga tutejsza szkoła podstawowa i nauczycielka zerówki. Rodzice kilkorga dzieci zarzucają jej, że znęca się psychicznie i fizycznie nad swoimi uczniami.

- Psycholog powiedział, że dziecko trzęsie się, gdy rozmawiają o szkole. Każdej nocy budzi się z płaczem, a rano wymyśla, że brzuch go boli itp. - opowiada Agata Paluszek, mama ucznia zerówki.  

- Akurat w tej zerówce mam trzech chłopców, którzy często się kopią, biją i wyzywają. Mogło być tak, że dzieci w domu mówiły, że było bicie, ale nie powiedziały kto i kogo - twierdzi Dorota Andrzejewska, wychowawczyni klasy.

Rodzice nie wierzą w wyjaśnienia nauczycielki. Twierdzą, że dzieci wysyłają im czytelne sygnały, że w klasie dzieje się coś złego. Mówi się o krzykach, biciu, a nawet o nakłuwaniu szpilką rączek dzieci. Tymczasem wychowawczyni Dorota Andrzejewska odrzuca wszelkie oskarżenia.

Trudno uwierzyć, że te niedozwolone metody wychowawcze rzeczywiście są stosowane. Trudno zaakceptować to także dyrekcji szkoły i innym rodzicom. W tej sprawie odbyło się już kilka spotkań. Decyzji jednak jak dotąd nie ma żadnych.

O metodach nauczania pani Doroty mówią nie tylko dzieci z obecnej zerówki i ich rodzice - mówią też inni. Ci, którzy szkołę już skończyli.

- Pani Andrzejewska była moją wychowawczynią w zerówce 11 lat temu. Po prostu mnie biła. Ja to do dzisiaj pamiętam i mam do niej uraz. Biła moich kolegów i koleżanki - wspomina Daria Zboracka, była uczennica pani Doroty Andrzejewskiej.

Całej sprawie przygląda się Kuratorium Oświaty. Rodzice dzieci liczą na to, że zostaną podjęte odpowiednie decyzje i sytuacja w szkole wreszcie się zmieni. *

* skrót materiału

Reporter: Joanna Pecht