Wieś ostrzeliwana przez wojsko!

Wieś ostrzeliwana przez wojsko!

Wojsko ostrzeliwuje polską wieś! Mieszkańcy Chomęcisk Dużych koło Zamościa, kiedy tylko usłyszą, że na pobliskim poligonie żołnierze rozpoczynają ćwiczenia, chowają się w domach i piwnicach. Już wiele razy przez przypadek zostali ostrzelani przez polskie wojsko. Kule lądują w ich samochodach, drzwiach i szybach!

- Przeżyłem wojnę, a tutaj na własnym polu w czasie pokoju mogę zginąć - mówi Alfred Kwoka, mieszkaniec Chomęcisk Dużych.

- Od powstania strzelnicy podczas ćwiczeń wybijane od kul są szyby, krowa dostała w wymię i róg - mówi Bogdan Mróż, sołtys wsi Chomęciska Duże.  

- Jak strzelają to kule świszczą cały czas. Tam można zobaczyć 8-10 dziurek. Tutaj dach od garażu jest podziurawiony - dodaje Zofia Łukaszczuk, mieszkanka Chomęcisk Dużych.

Dramat mieszkańców trwa od początku lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Wówczas prawie dwustuhektarowy teren wokół Chomęcisk zamieniono na poligon. Od tamtego czasu nie było tygodnia, żeby jakiś pocisk nie spadł na wioskę.

W końcu dwa lata temu wojsko zamknęło strzelnice i przeprowadziło modernizację obiektu. Wybudowano nowe wały i kulochwyty. Spokój trwał aż do tegorocznej wiosny, kiedy znów na Chomęciska posypał się grad kul. Miarka się przebrała kilkanaście dni temu, kiedy to Zbigniew Mróz zobaczył ostrzelane drzwi swojej stodoły.

- Pocisk tkwił w drzwiach. Był wbity w deski, gdyby trafił w moją głowę, to byśmy nie rozmawiali - mówi Zbigniew Mróz, mieszkaniec wsi Chomęciska.

Pocisk pochodził z karabinu kałasznikow. Tym razem mieszkańcy wioski powiadomili nie tylko żandarmerię, ale wezwali także policję.

- Policjanci zabezpieczyli nabój. Został on wystrzelony z pobliskiej strzelnicy. Sprawę przekazaliśmy do prokuratury garnizonowej - informuje Joanna Kopeć z Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.

Zanim wojskowa prokuratura zbada sprawę, może minąć kilka miesięcy. A na poligonie wciąż odbywają się ćwiczenia ze strzelania i detonowania materiałów wybuchowych. Oprócz wojska ze strzelnicy korzysta straż graniczna. Mundurowi przyznają, że zasięg broni maszynowej, z której korzystają jest olbrzymi.

- Możliwości techniczne broni pozwalają na to, że wieś, o której mówimy jest w zasięgu karabinów. Uważam, że strzelnica jest bezpieczna, choć nie ulega wątpliwości, że pocisk został znaleziony - mówi ppłk Zbigniew Pazura, dowódca 3 Batalionu Obrony Terytorialnej w Zamościu.

Wojskowi twierdzą, że posiadają wszystkie pozwolenia i certyfikaty bezpieczeństwa. Sugerują, że znaleziony pocisk w drzwiach od stodoły mógł pochodzić z okresu sprzed modernizacji obiektu. Jednak mimo, że pewności stuprocentowej nie mają, to nawet do czasu wyjaśnienia sprawy nie zdecydowali się zamknąć strzelnicy

- Jeżeli poligon jest niebezpieczny, a dowodem na to są spadające na wioskę pociski, to osoba, która nie wstrzymuje działań, może odpowiadać za narażenie ludzi na utratę zdrowia lub życia - ostrzega dr Włodziemierz Wróbel, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Podczas realizacji reportażu jeden z mieszkańców pokazał nam dwa kolejne świeże pociski znalezione na jego podwórku. Sołtys natychmiast wezwał policję, aby funkcjonariusze zabezpieczyli znalezione pociski od karabinów kałasznikow oraz beryl.

Odkryliśmy, że poligon w wielu miejscach jest niezabezpieczony i każdy, zwłaszcza dziecko, może się dostać na jego teren i zrobić sobie krzywdę. Wśród gąszczu traw i krzewów kryją się śmiertelne pułapki - kilkumetrowe doły, betonowe rowy, fosy, okopy. O braku ogrodzenia nie wie nawet dowódca batalionu.

- Ogrodzenie tam jest. Uważam, że dzieci by się tam nie dostały - twierdzi ppłk Zbigniew Pazura, dowódca 3 Batalionu Obrony Terytorialnej w Zamościu. *



* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)