Zapomniane ofiary górniczych tragedii

Zapomniane ofiary górniczych tragedii

- Gdyby mąż żył, nasza sytuacja finansowa byłaby znacznie lepsza. W tej chwili muszę o wszystko walczyć - mówi Beata Klon, wdowa po tragicznie zmarłym górniku. Rodzinom, w których zabrakło ojca pomaga śląska Fundacja Rodzin Górniczych. Niestety, Fundacja nie jest w stanie przyjść wszystkim z pomocą.

Półtora miesiąca temu wszyscy żyliśmy tymi wydarzeniami. Halemba. 21 listopada 2006r. Wybuch metanu odebrał życie 23 górnikom... Ból, rozpacz, żałoba. I ciągłe szukanie odpowiedzi: dlaczego musiało to spotkać mojego męża? Żony tragicznie zmarłych górników mierzą się z takimi pytaniami przez lata.

Mąż pani Zofii nie żyje od dziesięciu lat. Był jedynym górnikiem, który zginął tamtego dnia. Pani Zofia usłyszała po wypadku, że maszyna, którą obsługiwał mąż, wpadła w przepaść. Górnik osierocił dwie córki i czterech synów. Samotne wychowywanie dzieci - to najtrudniejszy problem, z jakim mierzą się wdowy po górnikach.  

- Żyjemy dla dzieci. Ktoś musi. Ważne, by poszły do szkoły, żeby sobie ułożyły życie - mówi Zofia Białecka, wdowa po tragicznie zmarłym górniku.

Pomocą rodzinom ofiar wypadków w kopalniach zajmuje się Fundacja Rodzin Górniczych.

Ma pod swoją opieką cztery i pół tysiąca sierot i wdów po górnikach zmarłych w ciągu dwudziestu lat. Wspólne spotkania pozwalają poczuć podopiecznym fundacji, że nie są pozostawieni sami sobie.

- Najbardziej poszkodowane są dzieci, wiec trzeba o nie zadbać. W związku z tym główną formą pomocy są stypendia dla uczących się dzieci. Są też jednorazowe zapomogi finansowe - mówi Kazimierz Służewski, prezes Fundacji Rodzin Górniczych.

Jednak Fundacja nie jest w stanie sprostać wszystkim potrzebom. Wiele rodzin jest w ciężkiej sytuacji materialnej. Problemy, z którymi nieustannie muszą borykać się wdowy, to kłopoty z uzyskaniem renty po mężu, czy też trudności ze znalezieniem pracy dla matek samotnie wychowujących dzieci.

- Kiedyś wdowy otrzymywały renty dożywotnie po śmierci męża.. Teraz cały czas obawiam się o przyszłość. Zostając z małymi dziećmi nie byłam w stanie pójść do pracy - mówi pani Marzena, wdowa po tragicznie zmarłym górniku. *

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska