Dług za nie swoje mieszkanie

Dług za nie swoje mieszkanie

Ma spłacić 10 tys. zł. długu za mieszkanie, w którym nie mieszkał. 23-letni Artur Leśniak większość swojego życia spędził w domu dziecka. Matka nie chciała się nim opiekować. Wybrała alkohol. Ponieważ nie płaciła za mieszkanie, spółdzielnia obciążyła długiem jej syna.

- Dzieci, które przebywały pół swojego życia w placówkach, nie mogą odpowiadać za długi i błędy swoich rodziców, bo oni nigdy nie wyjdą na prostą - Anna Rykała z Zakładu Opiekuńczo-Wychowawczego nr 1 w Sosnowcu.

Czym jest szczęśliwe dzieciństwo dla pana Artura? Tym, co chce dać swej córce Laurze. I tym, czego sam nigdy nie zaznał. Jako pięciolatek trafił do domu dziecka. Po dziesięciu latach matka przypomniała sobie o jego istnieniu. Postanowiła zabrać go do domu. Tego, co tam przeżył, dziś nie wspomina jednak z sentymentem.  

- Te dwa lata spędzone z matką wolałbym wyciąć ze swojego życia. Był alkohol, libacje, byłem bity - opowiada Artur Leśniak, który ma spłacić długi matki.

- Wielokrotnie w mieszkaniu tej pani były przeprowadzane interwencje policji. Są one prowadzone od wielu lat i związane są z nadużywaniem alkoholu w tym domu - informuje Hanna Michta z Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.

- Usłyszałam jakąś awanturę i zainteresowałam się, co się dzieje. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Artur siedzi na schodach bez butów, w samych krótkich spodniach, bez kurtki i płacze. Powiedział, że matka go wyrzuciła i nie chce go wpuścić - wspomina sąsiadka matki Artura.

Po interwencji policji pan Artur został odwieziony do kolejnej placówki. Tym razem został w niej aż do pełnoletności. Po osiemnastych urodzinach, w 2003 roku, wyprowadził się do swojej obecnej żony. 31 stycznia tego roku do drzwi ich mieszkania nieoczekiwanie zapukał komornik.

- Powiedział, że jest zadłużenie do spłacenia i musi ze mnie je ściągnąć, bo moja matka nie pracuje i nie ma pieniędzy - opowiada Artur Leśniak, który ma spłacić długi matki.

- Pojechaliśmy do sądu aby odebrać nakaz zapłaty. Tam dowiedzieliśmy się za jaki okres były należności naliczane - dodaje Sylwia Leśniak, żona pana Artura.

W sądzie okazało się, że pan Artur ma zapłacić za lata 2002 - 2005, czyli za okres, kiedy przebywał w placówce i kiedy na nowo układał sobie życie u boku żony. Przez trzy lata pan Leśniak nie miał pojęcia, że ciąży na nim ponad 10 tysięcy złotych długu jego matki.

- Dla mnie to jest wstrząs. Nie rozumiem, dlaczego mamy płacić za długi matki, która w ogóle nie wychowywała syna, nie sprawowała nad nim żadnej opieki - zastanawia się Sylwia Leśniak, żona pana Artura.

Postanowiliśmy sprawdzić, jak to możliwe, że pan Artur ma płacić za mieszkanie, w którym nie przebywał. Dlaczego sąd wydał nakaz zapłaty?

- Powództwo zostało wytoczone przez spółdzielnię. Sąd opiera się na dokumentach przedstawionych przez stronę powodową. Spółdzielnia miała obowiązek ustalić przed wytoczeniem powództwa, kto faktycznie ten lokal zajmuje i pozwać te osoby, które faktycznie tam przebywają. Jeśli ten pan tam nie mieszkał, to spółdzielnia miała obowiązek pominąć go w tym pozwie - wyjaśnia Krzysztof Zawała z Sądu Okręgowego w Katowicach.

- Spółdzielnia przyjęła, że skoro dana osoba jest zameldowana, to istnieje domniemanie, że ona tam przebywa na stałe. Niestety, większość osób przyjmuje, że zameldowanie jest równoznaczne z zamieszkaniem, ale to nie jest jednak to samo - mówi Jakub Markiewicz, prawnik.

Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem spółdzielni mieszkaniowej "LOKUM". Niestety, pan prezes nie przyszedł na umówione spotkanie. Okazało się, że nagle wziął urlop.

Udało nam się dodzwonić do prezesa. Przedstawiciel spółdzielni dziwił się, że interesujemy się tą sprawą.

- Spółdzielnia nie ma obowiązku ustalenia, gdzie mieszka pan Leśniak - powiedział prezes spółdzielni.

Państwo Leśniakowie są załamani nakazem zapłaty. Nie rozumieją, dlaczego mają spłacać nie swoje długi. Obawiają się najgorszego. *

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl

Po naszej interwencji w spółdzielni pan Artur dostał pismo o zawieszeniu egzekucji komorniczej. Spółdzielnia po 3 latach od wydania sądowego nakazu zapłaty w końcu zorientowała się, że popełniła błąd.