Gehenna opuszczonych koni
Zmarznięte i wygłodniałe konie pozostawiono na pastwę losu. Ich gospodarz wypuścił je, by same szukały pożywienia. Jednego z nich znaleźliśmy podczas śnieżycy na dwumetrowym łańcuchu! Zwierzęta już dawno powinny być odebrane właścicielowi. Burmistrz czekał aż zrobi to prokuratura, a prokuratura czekała na decyzję burmistrza.
Właściciel koni, Antoni S. mieszka w Podkamionce na Podlasiu. Gospodarz nie karmił zwierząt. To schorowany, samotny, starszy człowiek. Puścił więc konie wolno, by same szukały wody i pożywienia. Kilka kilometrów od głównej drogi, w szczerym polu, znaleźliśmy jednego z koni. Jest uwiązany na poskręcanym łańcuchu. Za pożywienie służyła mu zmarznięta trawa. Zwierzę jest jednym z pięciu, które ma Antoni S.
Hodowca znany jest wymiarowi sprawiedliwości. W ubiegłym roku Sąd Rejonowy w Sokółce ukarał go grzywną w wysokości 320 zł za zaniedbywanie zwierząt. We wniosku do sądu prokurator nie żądał dodatkowej kary odebrania mu zwierząt, mimo, iż były do tego podstawy.
- Nie znaleźliśmy podstaw do stwierdzenia, że hodowca znęcał się nad zwierzętami - mówi Aneta Czokało-Deptuła, z Prokuratury Rejonowej w Sokółce.
To o czym mówi pani prokurator działo się latem ubiegłego roku. Gospodarstwo Antoniego S., popadło w ruinę, a jego konie, pozostawione bez opieki, niszczyły ludziom plony, samodzielnie poszukując pożywienia.
- Problem istnieje od 17 lat. Wszystkie konie wypasa na naszych polach - wspomina Sławomir Zuba, gospodarz z Podkamionki.
Końca konfliktu Antoniego S. z sąsiadami i z prawem nie widać. Prokuratura zbiera nowe dowody.
Obecny burmistrz Sokółki, podobnie jak jego poprzednik nie zdecydował się, by decyzją administracyjną odebrać zwierzęta Antoniemu S, mimo że pozwalała mu na to Ustawa o ochronie zwierząt.
- Ja mam takie uprawnienia, ale konie mógł zabrać sąd, on ma uprawnienia - mówi Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki
Burmistrz nie podjął decyzji. Oczekiwał jej od prokuratury, tymczasem prokurator czekał na taką samą decyzję, ze strony burmistrza.
Próbowaliśmy porozmawiać z hodowcą. Wśród wielu innych gospodarstw, jego dom wyróżnia się zaniedbaniem i zniszczeniami. Antoni S. boi się wychodzić z domu. Wszyscy twierdzą, że jest w nim na pewno.
Po naszej interwencji konie zostały odebrane przez policję i oddane pod opiekę innemu gospodarzowi. Tam poczekają na decyzję sądu. *
* skrót materiału
Reporter Tomasz Szczykutowicz e-mail(Telewizja Polsat)