Hobby - konstrukcja bomb

Hobby - konstrukcja bomb

Przerażające treści w Internecie. Dotarliśmy do stron, na których internauci wymieniają się przepisami na domowe bomby. Niektóre mogą nawet zabić! Domorośli pirotechnicy zamieszczają też filmy z ich detonacji. Im potężniejsza eksplozja, tym lepiej. Eksperci alarmują - w tej niebezpiecznej zabawie mogą zginąć ludzie.

- Rzecz polega na tym, by sprawdzić kto jest większym chojrakiem. Kto większą bombę zbuduje i kto podejmie większe ryzyko - mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog.

Miłakowo koło Olsztyna. W październiku 2005 roku, tamtejsza policja otrzymuje zawiadomienie o tajemniczej eksplozji, jaka miała miejsce na jednym z osiedli. Zniszczony zostaje garaż i samochód jednego z mieszkańców. W ten sposób bawiło się trzech nastolatków: Łukasz, Adrian i Mariusz.  

- Bawiło nas to - mówi Mariusz K., jeden z zatrzymanych nastolatków.

Działalność chłopców z Miłakowa w porę przerwała policja. Jednak podobnych do nich młodych ludzi dzisiaj w Polsce jest znacznie więcej. To fragment maila, który przysłał nam jeden z widzów:

"Natknąłem się po śladach internetowych mojego 17-letniego syna na strony niebezpieczne zarówno dla niego, jak i dla całego kraju. Znajdują się tam przepisy, jak z łatwo dostępnych składników wyprodukować materiały wybuchowe - RDX, C4 lub nitroglicerynę."

Strona, którą opisał nasz widz, to internetowy portal chemiczny. Z pozoru jest nieszkodliwy i zupełnie niewinny. Po bliższym zbadaniu okazuje się jednak, że oprócz chemików, coś dla siebie znaleźć mogą tu również ludzie innego pokroju...

Oto fragmenty przepisów na skonstruowanie bomby, jakie można znaleźć na stronie:

"Dinitrobenzen - jeden z lepszych materiałów wybuchowych i kruszących. Prędkość detonacji - 6100 m/s. Otrzymać go można na dwa sposoby..."

"Płyn samozapalający wojskowy - wszystkie składniki są wysoce toksyczne. Przepis jedynie w celach edukacyjnych..."

"Proch chloranowy - Osobiście preferuję modyfikowany proch. To mój przepis. A jak wy robicie proch? I co zrobić, żeby miał wielkiego kopa?"

- To jest tak, jakby zamieścić w Internecie dokładny instruktaż, jak z prostych, ogólnie dostępnych materiałów skonstruować pistolet - mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog.

Oprócz dokładnych przepisów na bomby, internauci umieszczają na portalu również zapisy swoich osiągnięć. Można tu obejrzeć dziesiątki filmów z detonacji - często bardzo silnych ładunków.

- Zwycięża każdy, kto doprowadził do eksplozji i nie urwało mu ani ręki, ani nogi - mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog.

Pirotechniczne eksperymenty w Miłakowie omal nie zakończyły się kalectwem lub śmiercią. Łukasz, Mariusz i Adrian wysadzali bowiem coraz silniejsze ładunki. Podczas detonacji odłamki szybowały w górę na kilkanaście metrów.

Stronę internetową i jej zawartość zgłosiliśmy policji. Okazało się jednak, że to, co robią domorośli chemicy jest... w pełni legalne. Dopóki nie zrobią krzywdy sobie lub komuś, ze strony organów ścigania - nie grozi im zupełnie nic.

- Informacje, które są wymieniane na tej witrynie, są dostępne w każdym podręczniku chemii, a nasze prawo nie zabrania publikacji tego typu informacji - mówi Jarosław Buczek z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

- To może zabić. Dochodzi do tragedii, ale my nic nie możemy zrobić. Takie witryny mogą funkcjonować, bo takie mamy przepisy - dodaje Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji.

Ładunki konstruowane z opisywanych w Internecie składników mogą być naprawdę silne. Takiej bomby do zamachu użył Timothy McVeigh - terrorysta z Oklahoma City. Zginęło wtedy 170 osób.

- Jeśli coś jest zrobione domowym sposobem, to nie oznacza, że nie jest niebezpieczne, czy mało skuteczne. Wręcz przeciwnie - twierdzi dr hab. Kuba Jaroszyński - ekspert do spraw materiałów wybuchowych. *

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)