Jeden donos i trzy lata rozpraw
Jak zniszczyć firmę lub utrudnić jej działalność? Wystarczy złożyć bezpodstawny donos na policji. Pięć lat temu ktoś powiadomił organy ścigania, że telewizja kablowa w Hajnówce nadaje piracki program. Sprawa trafiła do sądu i gazet, przez co telewizja straciła rzeszę klientów. I choć w czerwcu 2006 r zapadł uniewinniający wyrok, właściciele kablówki na odszkodowanie nie mają co liczyć.
- Policjanci byli zadowoleni. Uważali, że odkryli aferę na skalę krajową - wspomina Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Musieliśmy to zrobić tak, a nie inaczej. Wtedy to było nowe przestępstwo. Dopiero się uczyliśmy. Teraz mamy większe doświadczenie. Przypadek pana Kiryluka też nas wiele nauczył - przyznaje Tomasz Snarski z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Afera w Hajnówce ma swój początek w 2003 roku. To wtedy do policji wpłynął donos na właścicieli miejscowej Telewizji Kablowej. Życzliwy donosił o piractwie. To wystarczyło by kablówką zajął się prokurator i dwie brygady policyjne.
- W jednym dniu przyjechały dwie brygady, to byli policjanci z Białegostoku do spraw przestępczości zorganizowanej - mówi Jan Kiędyś, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce
- Byli zadowoleni, ponieważ odkryli duża aferę, przynajmniej w ich mniemaniu. Staraliśmy się tłumaczyć, że to wszystko jest legalnie retransmitowane, ale nie dało się ich przekonać, twierdzili, że nielegalnie - dodaje Michał Kiryluk, inny współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Przepraszamy za ewentualne kłopoty. Przypadek sprzed 4 lat z perspektywy czasu pokazał, że policja nie była przygotowana do przeprowadzania tego typu operacji - mówi Tomasz Snarski z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Ale ponad 4 lata temu policja uwierzyła donosicielowi. Według niego Telewizja Kablowa nielegalnie rozpowszechniała znany kanał sportowy i używała pirackich programów do komputerów. Prokurator wniósł oskarżenie, a policja w Hajnówce ochoczo przekazała informacje prasie o swoim sukcesie.
- Prasa podawała, że nasza firma oszukała firmę dystrybuującą pewien program na kwotę 400 tys. zł, i że w firmie posiadamy nielegalne dekodery do rozprowadzania telewizji pirackiej - mówi Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Informację opublikowano we wszystkich mediach. Zrobili z nas złodziei - dodaje Jan Kiędyś, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
Sprawę potraktowano priorytetowo. Prokurator oskarżył właścicieli kablówki o nielegalne rozpowszechnianie znanego kanału sportowego i używanie pirackich programów komputerowych. Groziło za to do dwóch lat więzienia. Ruszyła lawina rozpraw sądowych. Trwały aż trzy lata!
W końcu, po trzech latach zapadł prawomocny wyrok. Wszystkie zarzuty odrzucono, odrzucono także apelację prokuratora.
- Pan Kiryluk został uniewinniony, bo sąd uznał za niezasadną apelację prokuratora - informuje Antoni Tokarzewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Wszystkie programy i dekodery Telewizja Kablowa w Hajnówce miała legalne. To jednak nie pomogło właścicielom kablówki. Przez kilka lat stracili ponad 100 tys. złotych. Ich firma traciła abonentów i wiarygodność, a policja tym razem nie spieszyła się z przeprosinami w prasie.
- Prosiłem policję, żeby sprostowała, że w naszej firmie nie ma nic nielegalnego, żeby nasi klienci nie szukali nielegalnego oprogramowania, nielegalnych kart do reemisji programów konkurencyjnych - opowiada Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Jestem w trakcie uzgadniania formy oświadczenia z lokalnymi mediami i chcemy takie oświadczenie zamieścić w prasie. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale - mówi Tomasz Snarski z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Wyrok zapadł w czerwcu 2006 r. Od tego czasu policja chce się przyznać do błędu. Chce, ale jakoś nie przeprasza. Za skutki bezpodstawnego donosu - koszt 13 rozpraw, kilkunastu opinii biegłych zapłacą podatnicy. Pieniędzy, które stracili właściciele kablówki - nie zwróci nikt.
- Dekodery, które w sądzie leżały przez trzy lata są do wyrzucenia. Dwa dekodery kosztują 15 tysięcy złotych - mówi Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Musieliśmy to zrobić tak, a nie inaczej. Wtedy to było nowe przestępstwo. Dopiero się uczyliśmy. Teraz mamy większe doświadczenie. Przypadek pana Kiryluka też nas wiele nauczył - przyznaje Tomasz Snarski z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Afera w Hajnówce ma swój początek w 2003 roku. To wtedy do policji wpłynął donos na właścicieli miejscowej Telewizji Kablowej. Życzliwy donosił o piractwie. To wystarczyło by kablówką zajął się prokurator i dwie brygady policyjne.
- W jednym dniu przyjechały dwie brygady, to byli policjanci z Białegostoku do spraw przestępczości zorganizowanej - mówi Jan Kiędyś, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce
- Byli zadowoleni, ponieważ odkryli duża aferę, przynajmniej w ich mniemaniu. Staraliśmy się tłumaczyć, że to wszystko jest legalnie retransmitowane, ale nie dało się ich przekonać, twierdzili, że nielegalnie - dodaje Michał Kiryluk, inny współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Przepraszamy za ewentualne kłopoty. Przypadek sprzed 4 lat z perspektywy czasu pokazał, że policja nie była przygotowana do przeprowadzania tego typu operacji - mówi Tomasz Snarski z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Ale ponad 4 lata temu policja uwierzyła donosicielowi. Według niego Telewizja Kablowa nielegalnie rozpowszechniała znany kanał sportowy i używała pirackich programów do komputerów. Prokurator wniósł oskarżenie, a policja w Hajnówce ochoczo przekazała informacje prasie o swoim sukcesie.
- Prasa podawała, że nasza firma oszukała firmę dystrybuującą pewien program na kwotę 400 tys. zł, i że w firmie posiadamy nielegalne dekodery do rozprowadzania telewizji pirackiej - mówi Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Informację opublikowano we wszystkich mediach. Zrobili z nas złodziei - dodaje Jan Kiędyś, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
Sprawę potraktowano priorytetowo. Prokurator oskarżył właścicieli kablówki o nielegalne rozpowszechnianie znanego kanału sportowego i używanie pirackich programów komputerowych. Groziło za to do dwóch lat więzienia. Ruszyła lawina rozpraw sądowych. Trwały aż trzy lata!
W końcu, po trzech latach zapadł prawomocny wyrok. Wszystkie zarzuty odrzucono, odrzucono także apelację prokuratora.
- Pan Kiryluk został uniewinniony, bo sąd uznał za niezasadną apelację prokuratora - informuje Antoni Tokarzewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Wszystkie programy i dekodery Telewizja Kablowa w Hajnówce miała legalne. To jednak nie pomogło właścicielom kablówki. Przez kilka lat stracili ponad 100 tys. złotych. Ich firma traciła abonentów i wiarygodność, a policja tym razem nie spieszyła się z przeprosinami w prasie.
- Prosiłem policję, żeby sprostowała, że w naszej firmie nie ma nic nielegalnego, żeby nasi klienci nie szukali nielegalnego oprogramowania, nielegalnych kart do reemisji programów konkurencyjnych - opowiada Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce.
- Jestem w trakcie uzgadniania formy oświadczenia z lokalnymi mediami i chcemy takie oświadczenie zamieścić w prasie. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale - mówi Tomasz Snarski z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Wyrok zapadł w czerwcu 2006 r. Od tego czasu policja chce się przyznać do błędu. Chce, ale jakoś nie przeprasza. Za skutki bezpodstawnego donosu - koszt 13 rozpraw, kilkunastu opinii biegłych zapłacą podatnicy. Pieniędzy, które stracili właściciele kablówki - nie zwróci nikt.
- Dekodery, które w sądzie leżały przez trzy lata są do wyrzucenia. Dwa dekodery kosztują 15 tysięcy złotych - mówi Michał Kiryluk, współwłaściciel Telewizji Kablowej w Hajnówce. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)