Kaleka mieszka w oborze
Dramat niepełnosprawnego. 32-letni Piotr Chomkowicz stracił zdrowie, rodzinę i pracę. Mężczyzna od ośmiu lat mieszka w oborze! Żyje w skandalicznych warunkach. Bez toalety i łazienki. Pan Piotr co miesiąc dostaje niecałe 600 zł renty. Kiedy dwa lata temu zwrócił do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej dostał pieniądze na zakup... kaczek, które miał hodować w swoim stawie.
- Nawet miałem taką sytuację, że odleżyny mi się zrobiły. Gorączkowałem, byłem sam, nikt nie pomógł, więc sam tą martwą tkankę usuwałem - opowiada Piotr Chomkowicz, który mieszka w oborze.
Trzydziestodwuletni Piotr Chomkowicz osiem lat temu był zdrowym pełnym marzeń mężczyzną. Jego narzeczona Anna, była w trzecim miesiącu ciąży. Miał być ślub, wspólne życie, dom. Skończyło się jednak na ogromnym dramacie. Pan Piotr spadł z dachu.
- Ja nie dowierzałem, to był dla mnie szok, że spadł i jest niewładny, że resztę życia spędzi na wózku Jacek Kosiorowski, kolega pana Piotra.
- Tego, co się przeżywa w takiej chwili, to się nie da opowiedzieć. Płakać chciało - mówi Piotr Chomkowicz, który mieszka w oborze.
Pan Piotr był leczony w kilku szpitalach. Przeszedł czternaście operacji. Lekarzom udało się uratować życie panu Piotrowi. Niestety, nic nie można było zrobić, by mężczyzna mógł chodzić.
Życie pana Piotra legło w gruzach. Stracił pracę i zdrowie. Ale to nie wszystko. Po kilkunastu miesiącach zostawiła go też narzeczona. Pozbawiła pana Piotra praw rodzicielskich do córki Oliwii i wyjechała za granicę.
- Doszła do wniosku, że z kaleką nie będzie siedzieć. Pozbawiła mnie wszelkich praw do dziecka i wyjechała do Irlandii - wspomina Piotr Chomkowicz, który mieszka w oborze.
Odwiedziliśmy pana Piotra w jego rodzinnej wiosce Buczynka, niedaleko Lubina. Pan Piotr mieszka tu z sześćdziesięciosiedmioletnią matką. To co zobaczyliśmy jest wręcz nie do opisania.
Od ośmiu lat niepełnosprawny Piotr Chomkowicz mieszka w oborze. Obok stoi zdewastowany dom, w którym mieszka jego matka, pani Krystyna. Mieszkają osobno, bo po schodach nikt pana Piotra do domu nie wniesie.
- Najpierw mieszkałem w samochodzie, bo wózka nie mogłem na pierwsze piętro wnosić. Obora stała pusta, postanowiłem w niej zamieszkać. Nie mam łazienki, a jak są duże mrozy to woda mi zamarza - opowiada Piotr Chomkowicz, który mieszka w oborze.
Dwa lata temu pan Piotr zwrócił się o pomoc do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pomoc jaką otrzymał była zadziwiająca zarówno dla pana Piotra, jak i jego matki.
- Dwa lata temu zaproponowali mi pomoc finansową, dali mi pieniądze na kaczki - mówi Piotr Chomkowicz, który mieszka w oborze.
- Ta pomoc jest udzielana, ale jeśli pani mówi, że jest inaczej i państwo zgłaszacie problem to ja obiecuje od zaraz ta sprawą się zająć - mówi Irena Rogowska, wójt gminy Lubin.
Pan Piotr przestał liczyć na pomoc urzędników. Ma niecałe 600 złotych renty. Na ile potrafi, dorabia. Reperuje samochody. Dorabia by przeżyć. Jednak i tak to nie wystarcza na godne życie. Tym bardziej, że trudno o takim życiu mówić mieszkając w oborze. *
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk