Katował dwójkę małych dzieci?
Pobił konkubinę, znęcał się nad dziećmi? Dariusz Sz. z Wałbrzycha pobił swoją partnerkę, Ewę Z. Kobieta trafiła do szpitala. Jej dzieci: 2-letni Maks i 11-miesięczny Filip zostały pod opieką konkubenta. Kilka dni później jedno z nich zostało najprawdopodobniej pobite. Zarówno sąsiedzi, jak i pracownicy socjalni wiedzieli, że Ewa Z. i Dariusz Sz. nadużywali alkoholu. Podobno także narkotyków. Niestety, nikt nie zareagował na czas.
Wałbrzych. Ulica Daszyńskiego. To tam mieszkała Ewa Z. ze swoim konkubentem i dwojgiem dzieci: 2-letnim Maksem i 11-miesięcznym Filipem. Na początku marca Dariusz Sz. pobił swoją konkubinę. Kobieta trafiła do szpitala. Dzieci zostawiła pod opieką swojego oprawcy. Ten po dwóch dniach zawiózł Filipa do znajomej - pani Urszuli.
- Miało posiniaczoną główkę, buźkę, masakra. Strasznie to dziecko wyglądało. Zawinęłam je w kocyk i zaniosłam do przychodni, a tam lekarka od razu wezwała pogotowie i policję - mówi Urszula, koleżanka Ewy Z.
- Zasadniczą przyczyną skierowania do nas było złamanie kości udowej. Przy przyjęciu stwierdziliśmy liczne otarcia naskórka, siniaki w obrębie twarzy i szyi, a dodatkowo zaburzenie ruchomości stawu łokciowego, co może świadczyć o urazie doznanym w przeszłości - informuje Maciej Bagłaj z Kliniki Chirurgii i Urologii Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Następnego dnia Dariusz Sz. został zatrzymany. Obecnie przebywa w areszcie, nie przyznaje się do winy.
- Dariusz Sz. jest podejrzany o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dwójką dzieci swojej konkubiny. Za to grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności, przy czym Dariuszowi Sz. przedstawiono zarzut działania w warunkach recydywy, zatem w jego przypadku kara może być wyższa - mówi Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Matka dzieci również była wielokrotnie karana, między innymi za kradzieże i oszustwa. Tajemnicą nie było także jej zamiłowanie do alkoholu.
- Dwa razy zastałam taka sytuację, że się upiła i nie wiedziała o bożym świecie - mówi Urszula, koleżanka Ewy Z.
- Tam w grę wchodziły jeszcze inne rzeczy. Narkotyki, od kiedy mieszkał ten konkubent - dodaje sąsiadka Ewy Z.
Ewa Z. nie chce rozmawiać przed kamerą. Broni swojego konkubenta. Twierdzi, że nigdy nie był agresywny w stosunku do dzieci.
- Każdy się kłóci, każdy się sprzecza, każdy ma jakieś problemy. Nie przypuszczałam, że tak to się skończy. On miał swoje problemy, może ja go sprowokowałam - mówi Ewa Z., matka Maksa i Filipa.
Ewę Z. wielokrotnie odwiedzał pracownik socjalny. Już w październiku ubiegłego roku zastał kobietę pijaną. O tym zdarzeniu poinformował pisemnie policję.
- Gdyby pracownik socjalny zadzwonił na policję i podał nam informację, że ta kobieta jest nietrzeźwa, moglibyśmy zareagować natychmiast, natomiast w tym przypadku zareagowaliśmy dopiero po otrzymaniu pisma - mówi Artur Staniszewski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
- Kolejny sygnał był od kuratora, który zgłosił, że sytuacja w rodzinie jest nieprawidłowa, w związku z tym pracownicy się tam udali - mówi Grażyna Urbańska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wałbrzychu.
Oto fragment notatki pracownika socjalnego:
"Nagle usłyszano wrzask pani Z.: "W...alać k...wa nie ma mnie". Zawołano: "Pani Ewo proszę otworzyć, złożyła pani podanie o pomoc, pracownik socjalny". Pani Ewa Krzyknęła: "Powiedziałam, w...alać, nie ma mnie".
Po tym zdarzeniu pracownicy MOPS-u zawiadomili sąd o niepokojącej sytuacji w domu Ewy Z. Na miejsce udał się kurator, który stwierdził, że kobieta nie radzi sobie z dziećmi i należy ograniczyć jej władzę rodzicielską. Do rozprawy jednak nie doszło.
- Ograniczenie władzy rodzicielskiej jest bardzo poważną konsekwencją dla matki, dlatego należy to robić rozsądnie i dać szansę zarówno na to, żeby ta pani mogła poprawić swoje zachowanie, ale także żeby mogła się należycie bronić w sądzie - mówi Jacek Szerer, prezes Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Ewa Z. wyszła ze szpitala. Odwiedza Maksa i Filipa w domu dziecka. W sądzie toczy się sprawa o ograniczenie jej praw rodzicielskich. Ale kobieta twierdzi, że będzie walczyć o chłopców. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Miało posiniaczoną główkę, buźkę, masakra. Strasznie to dziecko wyglądało. Zawinęłam je w kocyk i zaniosłam do przychodni, a tam lekarka od razu wezwała pogotowie i policję - mówi Urszula, koleżanka Ewy Z.
- Zasadniczą przyczyną skierowania do nas było złamanie kości udowej. Przy przyjęciu stwierdziliśmy liczne otarcia naskórka, siniaki w obrębie twarzy i szyi, a dodatkowo zaburzenie ruchomości stawu łokciowego, co może świadczyć o urazie doznanym w przeszłości - informuje Maciej Bagłaj z Kliniki Chirurgii i Urologii Akademii Medycznej we Wrocławiu.
Następnego dnia Dariusz Sz. został zatrzymany. Obecnie przebywa w areszcie, nie przyznaje się do winy.
- Dariusz Sz. jest podejrzany o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dwójką dzieci swojej konkubiny. Za to grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności, przy czym Dariuszowi Sz. przedstawiono zarzut działania w warunkach recydywy, zatem w jego przypadku kara może być wyższa - mówi Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Matka dzieci również była wielokrotnie karana, między innymi za kradzieże i oszustwa. Tajemnicą nie było także jej zamiłowanie do alkoholu.
- Dwa razy zastałam taka sytuację, że się upiła i nie wiedziała o bożym świecie - mówi Urszula, koleżanka Ewy Z.
- Tam w grę wchodziły jeszcze inne rzeczy. Narkotyki, od kiedy mieszkał ten konkubent - dodaje sąsiadka Ewy Z.
Ewa Z. nie chce rozmawiać przed kamerą. Broni swojego konkubenta. Twierdzi, że nigdy nie był agresywny w stosunku do dzieci.
- Każdy się kłóci, każdy się sprzecza, każdy ma jakieś problemy. Nie przypuszczałam, że tak to się skończy. On miał swoje problemy, może ja go sprowokowałam - mówi Ewa Z., matka Maksa i Filipa.
Ewę Z. wielokrotnie odwiedzał pracownik socjalny. Już w październiku ubiegłego roku zastał kobietę pijaną. O tym zdarzeniu poinformował pisemnie policję.
- Gdyby pracownik socjalny zadzwonił na policję i podał nam informację, że ta kobieta jest nietrzeźwa, moglibyśmy zareagować natychmiast, natomiast w tym przypadku zareagowaliśmy dopiero po otrzymaniu pisma - mówi Artur Staniszewski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
- Kolejny sygnał był od kuratora, który zgłosił, że sytuacja w rodzinie jest nieprawidłowa, w związku z tym pracownicy się tam udali - mówi Grażyna Urbańska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wałbrzychu.
Oto fragment notatki pracownika socjalnego:
"Nagle usłyszano wrzask pani Z.: "W...alać k...wa nie ma mnie". Zawołano: "Pani Ewo proszę otworzyć, złożyła pani podanie o pomoc, pracownik socjalny". Pani Ewa Krzyknęła: "Powiedziałam, w...alać, nie ma mnie".
Po tym zdarzeniu pracownicy MOPS-u zawiadomili sąd o niepokojącej sytuacji w domu Ewy Z. Na miejsce udał się kurator, który stwierdził, że kobieta nie radzi sobie z dziećmi i należy ograniczyć jej władzę rodzicielską. Do rozprawy jednak nie doszło.
- Ograniczenie władzy rodzicielskiej jest bardzo poważną konsekwencją dla matki, dlatego należy to robić rozsądnie i dać szansę zarówno na to, żeby ta pani mogła poprawić swoje zachowanie, ale także żeby mogła się należycie bronić w sądzie - mówi Jacek Szerer, prezes Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Ewa Z. wyszła ze szpitala. Odwiedza Maksa i Filipa w domu dziecka. W sądzie toczy się sprawa o ograniczenie jej praw rodzicielskich. Ale kobieta twierdzi, że będzie walczyć o chłopców. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)