Lekcje z esbekiem

Lekcje z esbekiem

Były esbek uczy dzieci w szkole! Zbigniew Łyczek jest nauczycielem języka polskiego w Wilczycach koło Sandomierza. Za swoją pracę dostaje wyróżnienia, a nawet medale. Z takiej strony znają go też uczniowie i ich rodzice. Mało kto wie, że pan Łyczek przez 12 lat był oficerem Służby Bezpieczeństwa. Wtedy też dostawał wyróżnienia - za zwalczanie ludzi Kościoła. Dziś kształtuje postawy moralne i obywatelskie młodych Polaków.

Zbigniew Łyczek już po raz trzeci otrzymał wyróżnienie od Ministra Edukacji Narodowej. Nauczyciel polskiego z Wilczyc koło Sandomierza dostał nawet medal Komisji Edukacji Narodowej

- Pani Krystyna Łybacka mi dała w ramach programu "Europa w szkole" - mówi Zbigniew Łyczek, nauczyciel jęz. polskiego.  

Szkolny Klub Europejski, pismo "Europejczyk" to dzieło pana Zbigniewa. Polonista nie kryje swoich osiągnięć. I wie, do czego służy kamera - A tą nagrodę wręczał nam Wiesław Myśliwski. Może pan kamerą tu przejechać, to jest właśnie to - instruuje Zbigniew Łyczek operatora kamery.

Zasługi Zbigniewa Łyczka doceniali nie tylko Ministrowie Edukacji Narodowej, ale również zupełnie inny resort.

Oto fragment opinii służbowej z dawnej pracy Zbigniewa Łyczka. A właściwie kapitana Łyczka, który przez 12-cie lat był oficerem Służby Bezpieczeństwa:

" W ocenianym okresie mianowany na stanowisko naczelnika Wydziału IV. Wykazuje wysoką dynamikę i jakość pracy operacyjnej. Systematycznie umacnia dyscyplinę pracy. Energiczny, ofensywny i konsekwentny w działaniu. (?) Posiada na kontakcie 6 tw (tajnych współpracowników- przyp. red.). Oficer rozwojowy. (?)Wyróżnić odznaczeniem."

- Kapitan Łyczek był bodajże dwunastokrotnie nagradzanym różnymi nagrodami, i przedmiotami rzeczowymi. Otrzymał 3 nagrody Ministra Spraw Wewnętrznych. Został uznany za "Przodownika Pracy" Wydziału IV za prowadzenie sprawy o krypt. "Czarny", która była wymierzona w ks. bpa Edwarda Frankowskiego. Sześć tomów akt tej sprawy zostało zniszczonych - informuje Mariusz Krzysztofiński z Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie.

Pion IV Służby Bezpieczeństwa zajmował się zwalczaniem ludzi Kościoła. Na czym polegała praca szefa "czwórki" w Tarnobrzegu? O to spytaliśmy samego Łyczka. O swojej karierze w SB mówi jednak niechętnie. - Zajmowałem się zbieraniem informacji i przesyłaniem ich dalej. To był cały mój obowiązek. Praca była prozaiczna, szara, beznamiętna. Nie było tam ani sensacji, ani tego, co się ogląda czasami w filmach akcji. Ja nie mam nic na sumieniu. Nikogo nie przesłuchiwałem i nie aresztowałem, nikomu nie dokuczyłem. O swojej pracy nie będę opowiadać. To nie jest temat, który akurat dzieci powinny znać i interesować się - twierdzi kpt. Zbigniew Łyczek, pedagog z 15 letnim stażem. Nauczyciel z pewnością wie, czym dzieci powinny się interesować, a czym nie. Czy powinny czytać książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego? Ten kapłan wie jak mało kto, czym zajmował się Wydział IV SB.

W 1985 r. ks. Zaleski został dwukrotnie pobity przez tzw. nieznanych sprawców. Esbecy z IV Wydziału nagrali film z wizji lokalnej. Miał on wykazać, że ksiądz sam się pobił i związał. - Naczelnik, czy zastępca naczelnika nie tylko posiadał ogromną wiedzę o tych szantażach i prowokacjach, ale równocześnie był człowiekiem absolutnie zaufanym. Tam się nie mogła nigdy znaleźć przypadkowa osoba, zwłaszcza w wydziale IV. Znam teczki tych ludzi i tam jest dokładnie napisane, że są odznaczani za nękanie księży, że dostawali awanse za to, że dzięki nim jakiś ksiądz został wyrzucony z parafii - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

- Ja pochodzę z bardzo wierzącej rodziny i aktualnie też jestem wierzący. Zawsze byłem wierzący. I nigdy nie robiłem niczego, co mieściłoby się w kategorii grzechu. Wtedy, kiedy pracowałem - nie mogłem z prostej racji chodzić do kościoła - mówi Zbigniew Łyczek

Jednak w aktach personalnych nie ma słowa o katolickich korzeniach kapitana. Wręcz przeciwnie. Oto cytat z opinii służbowej z 1985 r.: "Wyżej wymieniony prezentuje skrystalizowany i ugruntowany światopogląd marksistowsko-leninowski.(?) Jego predyspozycje psychiczne wyróżniają go zwłaszcza na odcinku specyficznej pracy po pionie IV." A wcześniej czytamy: "W chwili wprowadzenia stanu wojennego i realizacją zadań związanych z akcją internowania ekstremy "Solidarność", por. Z. Łyczek wykazał się zdecydowanym i konsekwentnym wykonawstwem zadań, wykazując wiele inicjatywy i pomysłowości w poprawnej realizacji nie szczędząc czasu wolnego."

- Jeśli ktoś potrafi odpowiedzialnie wykonywać obowiązki nauczyciela, czy robotnika, czy strażaka, czy innego, to doskonale sobie poradzi w każdej sytuacji - mówi Zbigniew Łyczek.

Zbigniew Łyczek jako oficer "czwórki" dostał trzykrotnie nagrodę Ministra Spraw Wewnętrznych w roku 1982, 1983 i 1985 roku za zwalczanie Kościoła. W III RP również trzykrotnie nagrodził go Minister Edukacji za nauczanie i wychowywanie dzieci.

- Jakaś sprzeczność jest na pewno. Wszyscy wiemy, że nauczyciel ma reprezentować postawę nienaganną. Natomiast chcę podkreślić, że ocenę tej postawy dokonuje dyrektor szkoły. On ma potwierdzić, czy osoba spełnia wymogi określone w ustawie, karcie nauczyciele -

informuje Andrzej Gorczyński z Ministerstwa Edukacji Narodowej. A Karta Nauczyciela mówi wprost:

art. 6. Nauczyciel obowiązany jest (?) dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów.

Jak to się ma do referencji wystawionych przez dawnego pracodawcę Zbigniewa Łyczka?

- Czy osoba, która dopuszczała się prowokacji, szantażu, wykorzystywała ludzkie słabości, działała uderzając w dobre imię poszczególnych osób, czy ona może być wychowawcą? Ja uważam, że nie. Szkolnictwo powinno być wolne od takich demonów przeszłości - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Dziś ważą się dalsze losy Zbigniewa Łyczka. Decydujący głos ma dyrektor, ale i rodzice, których dzieci uczy kapitan Łyczek. Wójt gminy Wilczyce, pracodawca dyrektora szkoły, obiecał nam, że zrobi wszystko, aby rodzice mieli dostęp do pełnej wiedzy na temat przeszłości polonisty.

- Rodzice mają prawo i obowiązek wiedzieć o przeszłości nauczyciela, który uczy ich dzieci. Praca tego pana do dość chlubnych nie należała. Dlatego uważam, że to rodzice powinni zdecydować o jego dalszej pracy w szkole - twierdzi Adam Bodura, wójt gminy Wilczyce.

* skrót materiału

Reporter: Łukasz Kurtz